czwartek, lutego 22, 2018

"Dzień 7" Kerry Drewery




➲ TYTUŁ  "Dzień 7"

➲ AUTOR  Kerry Drewery

➲ DATA PREMIERY  15.02.2018

➲ WYDAWNICTWO  Młody Book!

➲ ILOŚĆ STRON  490



➲ OCENA  4/6

➲ OPIS


Czy Martha i Isaac znów będą razem?

Czy doczekają się życia w lepszym świecie?

Martha Honeydew wydostała się wprawdzie z przerażającej Celi 7, ale skorumpowany wymiar sprawiedliwości wciąż śledzi każdy jej krok. A Isaac, jedyny zaufany przyjaciel dziewczyny, przebywa w tym samym siedmiodniowym więzieniu, w którym do niedawna siedziała ona. Przedtem on uratował ją, teraz ona powinna zrobić to samo dla niego.

Skoro jednak Marthę nieustannie ktoś ma na celowniku, jej szanse na uratowanie przyjaciela wydają się nikłe. Dziewczyna zaczyna wątpić, czy uwolnienie się od nadzoru władz jest w ogóle możliwe.


➲ MOJE ODCZUCIA

Oczekiwałam na ten moment, kiedy ponownie będę mogła wrócić do losów Marthy i Isaaca z niecierpliwością. Pierwszy tom pochłonął mnie bez reszty, czy z drugim było podobnie?

Dzięki swojemu przyjacielowi Martha opuszcza celę 7, ale nie oznacza to brak dalszych kłopotów. Ludzie twierdzą, że powinna ponieść karę za swoje czyny mimo wszystko. A władze monitorują ją na każdym kroku, o czym dziewczyna nie ma zielonego pojęcia. Teraz pragnie za wszelką cenę uwolnić Issaca, nie bardzo jednak wie jak to zrobić. Musi się ukrywać, przemieszczać tak, by nikt jej nie zauważył, gdyż jest poszukiwana.
Moja sympatia do tej dziewczyny nie straciła na wartości. To dziewczyna, która wciąż ma w sobie niezliczone pokłady nadziei, że jeszcze można zmienić ten świat. Za wszelką cenę pragnie uwolnić ukochanego, nie bacząc na to, że sama może narazić się ponownie. Pomaga jej w tym kilka osób, ale cała reszta jest przeciw.

Issac biedny przemieszcza się z celi do celi. Zdaje się, że nie widzi szansy ratunku dla siebie. Powoli się godzi z tym, co nieuniknione. Jedyne czego się boi to cierpienia fizycznego mającego doprowadzić go do śmierci.

Z całą pewnością pamiętacie jak wspominałam Wam, że tutaj to ludzie wymierzają karę osobom osadzonym w więzieniu. Nie ma tutaj miejsca na dochodzenia, śledztwa, szukanie świadków. Tutaj ludzie kochają sensację i są zdolni do wszystkiego, byle tylko ukarać osobę, która została skazana, nawet jeśli jest niewinna. Władza nadal ma potężną moc, korupcja nie zna granic, a niewygodni świadkowie powoli zostają usuwani. Inni natomiast są zmuszani, by postępowali tak jak im dyktuje władza, a nie jak podpowiada serce. Ale czy długo można wytrzymać taką presję? Czy można wciąż walczyć z własnym sumieniem i robić coś wbrew sobie samemu?
Czasem życie przypomina domek z kart, prawda? Wystarczy przypadkiem trącić jedną, a całość się wali. Teraz wszystko, co pozostało, balansuje chwiejnie na mojej głowie.
Cóż, muszę przyznać, iż autorka utrzymała swój styl i powieść nie straciła na znaczeniu. Nie brak tutaj napięcia i tykającej bomby, która może wybuchnąć w każdym momencie. Akcja toczy się błyskawicznie, a my jesteśmy świadkami tego, jak pieniądz bierze górę nad emocjami. To przykre, że życie ludzkie traci na wartości, kiedy w grę wchodzą potężne kwoty. Jeszcze gorsze okazuje się jednak to, że władza, która rzekomo powinna dbać o bezpieczeństwo i porządek, tak naprawdę doprowadza do wielu zamieszek. Autorka zdecydowanie wie jak budować napięcie, wywoływać w czytelniku emocje i co najważniejsze zaskakiwać. Tutaj nie ma nic przewidywalnego, wszystko ma w sobie jakąś cząstkę tajemnicy, którą my sami pragniemy odkryć.

Wspólnie z Marthą i kilkoma bohaterami po jej stronie pragnęłam zrobić wszystko, by zmienić ten zakichany system jaki wprowadzili. Byłam wściekła, kiedy ludzie płonęli rządzą zemsty i mordu, zamiast przeanalizować, co tak faktycznie się stało i kto tak naprawdę jest winny. Cała ta panująca władza w książce to jakiś czysty absurd, który doprowadzał mnie na skraj szaleństwa. Mimo wszystko, pocieszające stało się dla mnie to, iż znalazło się kilka osób, które potrafiły zobaczyć prawdę, a nie te wszystkie przekręty. To w nich była nadzieja.

Martha za wszelką cenę chciała uwolnić Isaaca. Byłaby w stanie dopuścić się nawet najgorszego, do czego zachęcała ją Patty. Podłożenie bomby i uwolnienie przyjaciela, a cóż to takiego można by pomyśleć, prawda? Ale Martha miała obawy. Czy w końcu zaryzykowała i jednak to zrobiła? Czy udało jej się uwolnić ukochanego?

Muszę powiedzieć, że takiego zakończenia, które całkowicie mnie zaskoczyło się nie spodziewałam. Tyle emocji, napięcia i nagle koniec... i jak człowiek ma tu teraz wytrzymać na kontynuację, żeby dowiedzieć się jak to się wszystko zakończy? To takie znęcanie się nad czytelnikiem.

Dzień 7 to pełna kontrowersji, sprzeczności, napięcia, ale i nadziei powieść, która pokazuje nam, że władza rządzi się swoimi prawami kompletnie nie bacząc na uczucia jakichkolwiek osób. W tym świecie to sensacja i możliwość decydowania całej ludności sprawia, że zwykli ludzie zaczynają mieć wątpliwości w sprawiedliwość na tym świecie. Zachęcam do przeczytania, warto!



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję















2 komentarze:

  1. Straszna byłaby taka rzeczywistość, gdyby to ludzie mogli karać tych, którzy znaleźli się w więzieniu... O.O

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.

Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger