poniedziałek, sierpnia 06, 2018

"Lucynka, Macoszka i ja" Martin Reiner


➲ TYTUŁ  „Lucynka, Macoszka i ja”

➲ AUTOR  Martin Reiner

➲ DATA PREMIERY  26.05.2018

➲ WYDAWNICTWO  Stara Szkoła

➲ ILOŚĆ STRON  228

➲ OCENA  5/6
➲ OPIS

Splot ludzkich losów zawsze jest tajemnicą. Spektaklem, w którym przenika się czas i przestrzeń.

Co się stanie, gdy zapętlą się losy trojga tytułowych bohaterów – małej Lucynki, zapomnianego poety i nieśmiałego brneńskiego listonosza? Co się stanie, gdy postaci spojrzą sobie w oczy i dotkną własnych historii?

Lucynka, Macoszka i ja to opowieść i poszukiwaniu, miłości oraz sile przeszłości. Jednak książka Martina Reinera to nade wszystko urzekająca fabuła i starannie przemyślana konstrukcja. Ta powieść – choć w dużej mierze oparta na prawdziwych wydarzeniach – zabiera czytelników do innego świata. Znacznie piękniejszego.

➲ MOJE ODCZUCIA

Chyba pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się sięgnąć po literaturę czeską napisaną oczywiście w języku polskim. I muszę przyznać, że mocno mnie zaintrygowała. Styl autora wciąga w jego świat i nie pozwala się oderwać ani na moment. Dodatkowo autor w większej mierze swoją powieść opiera na autentycznych wydarzeniach. Co prawda znajduje się tutaj jakaś fikcja, jednak nie da się jej wyłapać co stanowi ogromny plus.

Razem z bohaterami przemierzamy ich przygody, wydarzenia i kolejne dni z życia. Jest to subtelna opowieść o życiu, o odnajdywaniu własnego ja, o pokonywaniu słabości. Mamy tutaj piękny obraz bezinteresownej miłości mężczyzny do dziecka. Autor ukazuje nam jak można cieszyć się z każdego dnia, z każdego wspólnego momentu, z drobnych radości. Piękny obraz ojcowskiej miłości i poświęcenia.
Czasem nie zdajemy sobie sprawy jak wiele czynników ma wpływ na nasze życie. To, że dzisiaj jesteśmy właśnie tutaj, a nie gdzie indziej, to, że spotykamy na swojej drodze dane osoby. Wszystko ma swój cel, gdyż nic nie dzieje się bez przyczyny. Tak właśnie jest z naszymi bohaterami. Narrator pragnie poznać losy zapomnianego poety Macoszki, więc podąża jego śladem. Czy uda mu się dowiedzieć czegoś, o czym inni nie mają pojęcia? Czy odkryje co się tak naprawdę stało z poetą?

Człowiek prawie nigdy nie rozumie, co oznaczają dni, które właśnie przeżywa. Czasem przeczuwa; ale tylko odważniejsze, bardziej pewne siebie jednostki potrafią w pełni przylgnąć do tych nierozpoznanych chwil z pasją i oddaniem już w sekundach teraźniejszości. Ja nie potrafię. Ja przeżywam każdy swój krok, krzyk, czyn jakby trochę z boku.


Narrator wprowadza nas w świat pełen pasji, uczuć i szukania własnej drogi życia. Stara się nam uświadomić, że nie tylko matka może kochać swoje dziecko, że mężczyzna również może je wychować i darzyć pięknym uczuciem. To co mnie tutaj urzekło to prostota. Nie ma tutaj jakiś wyniosłych sytuacji, przerysowanych bohaterów. Autor pisze o prostym życiu, ale w niezwykły sposób. Nie pamiętam już czy w polskiej książce spotkałam się z takim zabiegiem. Bohaterowie wykreowani w powieści są życiowi, Martin Reiner nie ubóstwia ich, nie nadaje im samych pozytywnych cech, czyniąc ich doskonałymi. Stworzył normalnych ludzi, takich jak my sami. Jednym powodzi się lepiej, drugim gorzej.

Cała powieść jak dla mnie jest melancholijna, wywołuje u czytelnika pewien sentyment. Czytając miałam wrażenie, iż znajduję się tuż obok bohaterów i razem z nimi przemierzam każdy dzień. Lubię takie uczucia, które zawsze wywołują we mnie ogrom emocji. Autor pisze na wysokim poziomie, ma bogaty język obok którego nie sposób przejść obojętnie. I choć na pierwszy rzut oka, patrząc na samą okładkę w mojej głowie kołatały się myśli: chyba się na nią nie skuszę, to jednak opis mnie zaintrygował na tyle, że postanowiłam dać jej szansę. I jak widzicie nie żałuję.
A teraz nie podobało mi się, że tak bezbłędnie odgadła, co się we mnie kotłuje, ale jednocześnie imponowała mi brutalna otwartość, z jaką to wyraziła. Nie chciałem żeby wróciła, ponieważ czułem, jak Lucynka przywiązuje się do mnie z każdym dniem coraz mocniej. Po raz pierwszy w życiu ktoś wpatrywał się we mnie wzrokiem pełnym oddania i zaufania. Pragnąłem, żeby to trwało jak najdłużej. Pragnąłem, żeby zostało tak na zawsze.
Lucynka, Macoszka i ja to niezwykła opowieść o życiu, miłości i poszukiwaniu własnej drogi. To powieść, która gwarantuje emocje, niezapomniane przeżycia, a przede wszystkim, która zawiera wiele cennych myśli i przekazów. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.

Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger