poniedziałek, kwietnia 29, 2019

Zapowiedź "Pod niebieskim księżycem" Magdalena Kołosowska

Zapowiedź "Pod niebieskim księżycem" Magdalena Kołosowska

Premiera : 14.05.2019


Jest mi niezmiernie miło poinformować, iż mój blog Czytaninka objął patronatem medialnym książkę Pod niebieskim księżycem Magdaleny Kołosowskiej.



Życie nie rozpieszczało najstarszej z sióstr – pospiesznie zawarte małżeństwo okazało się pomyłką i w końcu wali się hukiem. Karolina nie przyjmuje tego jak porażki, wręcz przeciwnie, chce jak najszybciej uporządkować swoje życie, aby zrobić w nim miejsce dla… Marcina. Jest zakochana, kochana i szczęśliwa. Czuje, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Życie potrafi jednak zaskakiwać. Jedna rozmowa psuje idealny obraz jej nowego związku i rzuca nowe światło na wybranka. Czy Karolina, rozdarta pomiędzy tym, co mówi jej serce, a tym, czego się obawia, podejmie w końcu decyzję? Czy możliwe jest spełnienie jej marzeń? Co przyniesie Karolinie niebieski księżyc? Dowiecie się w drugim tomie trylogii Lepsze jutro.





Recenzja w okolicach premiery.



Życie nie rozpieszczało najstarszej z sióstr – pospiesznie zawarte małżeństwo okazało się pomyłką i w końcu wali się hukiem.  Karolina nie przyjmuje tego jak porażki, wręcz przeciwnie, chce jak najszybciej uporządkować swoje życie, aby zrobić w nim miejsce dla… Marcina. Jest zakochana, kochana  i szczęśliwa.  Czuje, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Życie potrafi  jednak zaskakiwać. Jedna rozmowa psuje idealny obraz jej nowego związku i rzuca nowe światło na wybranka. Czy Karolina, rozdarta pomiędzy tym, co mówi jej serce, a tym, czego się obawia, podejmie w końcu decyzję? Czy możliwe jest spełnienie jej marzeń? Co przyniesie Karolinie niebieski księżyc? Dowiecie się w drugim tomie trylogii Lepsze jutro.
Życie nie rozpieszczało najstarszej z sióstr – pospiesznie zawarte małżeństwo okazało się pomyłką i w końcu wali się hukiem.  Karolina nie przyjmuje tego jak porażki, wręcz przeciwnie, chce jak najszybciej uporządkować swoje życie, aby zrobić w nim miejsce dla… Marcina. Jest zakochana, kochana  i szczęśliwa.  Czuje, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Życie potrafi  jednak zaskakiwać. Jedna rozmowa psuje idealny obraz jej nowego związku i rzuca nowe światło na wybranka. Czy Karolina, rozdarta pomiędzy tym, co mówi jej serce, a tym, czego się obawia, podejmie w końcu decyzję? Czy możliwe jest spełnienie jej marzeń? Co przyniesie Karolinie niebieski księżyc? Dowiecie się w drugim tomie trylogii Lepsze jutro.

piątek, kwietnia 26, 2019

Autorzy o zwierzętach - Agnieszka Zakrzewska

Autorzy o zwierzętach - Agnieszka Zakrzewska

Agnieszka Zakrzewska - Rocznik 1974. Przeżyła hotel Forum w Warszawie, Budkę Suflera i sukces kadry piłkarskiej trenera Kazimierza Górskiego na mistrzostwach świata w RFN. 

Niedoszły prawnik. Z zamiłowania polonistka. Z wyboru rekruterka. Od 2002 roku na emigracji w Królestwie Niderlandów. 

Wielbicielka ludzi i kolekcjonerka chwil. Często bez czapki, zawsze bez parasola, w wyjątkowych wypadkach bez butów, ale nigdy bez notatnika w przepastnej torbie. Jej życiowe motto brzmi: "Im dłużej czekasz na przyszłość, tym będzie krótsza." Zatem nie czeka. Działa. I spełnia swoje marzenia. Książka "Do jutra w Amsterdamie" jest jednym z nich. 


1. Czy wyobraża Pani sobie życie bez zwierząt?
Ze względu na częste przeprowadzki i zagraniczne wyjazdy nie posiadam obecnie żadnego czworonoga, ale wychowałam się w domu pełnym zwierząt. Mój pierwszy kot nazywał się Rademenes i był uroczym hulaką i uparciuchem.
2. Ile zwierząt miała Pani w swoim życiu?
Nie zliczę. Ale najbardzej zapadł mi w pamięci właśnie czarny jak smoła Rademenes oraz kundel Atos, znaleziony na ulicy. Wszyscy byliśmy przekonani, że to rasowy pies, taki był piękny.
3. Zwierzę jest dla mnie…
Najbardziej szczerą, bezinteresowną i oddaną istotą na ziemi.
4. Ludzie często uważają, że zwierzęta nie mają duszy. A jakie jest Pani zdanie na ten temat?
Jeżeli zwierzęta nie mają duszy to ludzie tym bardziej nie.

5. Co sądzi Pani o Fundacjach ratujących zwierzęta?

Regularnie wspomagam kilka z nich. Często angażuję się w akcje, które mają na celu pomoc poszkodowanym zwierzakom. Nie mogę znieść myśli, że przez okrucieństwo i bezmyślność ludzi dzieje im się krzywda.
6. Załóżmy, że jest Pani świadkiem sytuacji, w której ktoś krzywdzi zwierzę. Jak Pani reaguje?
Nie raz byłam świadkiem takiej sytuacji... i nie raz oberwałam po głowie za to, że wtrącam się w nie swoje sprawy. Ale nadal to robię.
7. Pani ulubione zwierzę to?
Zdecydowanie pies.
8. Jakie zwierzę według Pani byłoby najlepszym bohaterem książki?
Zależy kogo wybrałabym na jego pana. Zwierzaki muszą pasować do nas charakterologicznie.
9. Mówią, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Ja zgadzam się z tym w 100 %, a Pani?
Tak. Najwierniejszym i najbardziej oddanym. Trudno takich znaleźć wsród ludzi. Miłość zwierząt jest nieograniczona i bezkresna. Na zawsze.
10. Jakie zwierzę według Pani jest najbardziej fotogeniczne i dlaczego?
Uwielbiam urocze psie brzydactwa. Im bardzej krzywy pyszczek tym piękniejsza dusza.


Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas.


wtorek, kwietnia 23, 2019

"Save you" Mona Kasten [PRZEDPREMIEROWO]

"Save you" Mona Kasten [PRZEDPREMIEROWO]



TYTUŁ  "Save you"

AUTOR Mona Kasten

DATA PREMIERY 24.04.2019

WYDAWNICTWO  Jaguar

ILOŚĆ STRON 344




OCENA  6/6

OPIS





Nikogo dotąd nie obdarzyła takim uczuciem.
I nikt dotąd tak boleśnie jej nie zranił.
Ruby najbardziej chciałaby wrócić do dawnego życia, do czasu, gdy w elitarnym Maxton Hall nikt jej nie znał. Nie może jednak zapomnieć o Jamesie.
Szczególnie, że chłopak robi wszystko, co w jego mocy, by ją odzyskać.
Kiedy rodzina Jamesa przeżywa trudne chwile, dziewczyna pojmuje, że ich miłość od początku nie miała szans. Bo zamiast szukać u niej wsparcia, James łamie jej serce.
Ruby postanawia skupić się na wymarzonych studiach w Oksfordzie, jednak James nie daje tak łatwo o sobie zapomnieć. Nie chodzi tylko o wspomnienia wspólnych chwil, które powracają, gdy Ruby najmniej się tego spodziewa. James wie, że zachował się niewybaczalnie, teraz stara się wszystko naprawić.
Pytanie tylko, czy dziewczyna zdobędzie się na odwagę, by jeszcze raz podjąć ryzyko…



MOJE ODCZUCIA

Po przeczytaniu pierwszego tomu z niecierpliwością oczekiwałam na kolejny. Autorka stworzyła tak niepowtarzalnie klimatyczną powieść, że nie miałam ochoty rozstawać się z bohaterami, ani na moment. Dziś z przyjemnością wracam do ich losów.

Kiedy wydaje się, że Ruby i James szczęśliwe układają sobie wspólnie życie, jedna tragiczna wiadomość łamie wszystko. On nie może się opanować i łamie Jej serce. Ruby nie może mu tego wybaczyć, jednak kiedy dowiaduje się o śmierci jego matki, jest dla niego mimo wszystko oparciem. Ale nic poza tym. Kiedy on odzyskuje rozum nie może pogodzić się z tym, że ją zawiódł. Próbuje zrobić wszystko, aby tylko ją odzyskać. W międzyczasie Lydia, siostra Jamesa znajduje się w nieciekawym położeniu. Ma złamane serce, a do tego dowiaduje się, że… jej świat ma wywrócić się do góry nogami. Czy naszym bohaterom uda się wszystko poukładać w życiu i wyjść na prostą?

Pokochałam twórczość Autorki już przy poprzedniej książce, a w tej tylko się utwierdzam w tym przekonaniu. Chętnie będę sięgała po kolejne książki. Zaczęłam czytać Save you i najzwyczajniej w świecie przepadłam. Nie mogłam odłożyć książki choć na chwilę, za bardzo zżyłam się w jej bohaterami. Ta książka ma w sobie coś takiego, co ciężko mi nazwać, ale działa na mnie magnetycznie.

Dziewczyna  z uboższej rodziny pragnie na nowo stać się niewidzialna w Maxton Hall. Jest to jednak niemożliwe. Na każdym kroku spotyka Jamesa, który tak bardzo ją zranił. I choć ma do niego ogromny żal, to z jednej strony go nienawidzi, a z drugiej nie może bez niego normalnie funkcjonować. Na kilometr czuć jak bardzo ciągnie jedno do drugiego. Ale pewne sprawy w życiu powinno załatwiać się w inny sposób. Miłość potrafi uszczęśliwiać, ale również i ranić. Ruby i James doskonale się o tym przekonali. On jednak się nie poddaje. Robi wszystko, by na nowo zdobyć jej serce i zaufanie. I kiedy wydaje się, że wszystko zaczyna się układać, Mona Kasten zrzuca na naszych bohaterów ogromną bombę, która wybucha w najmniej odpowiednim momencie. I za takie zakończenie miałabym ochotę „udusić” autorkę, bo jak ja mam teraz spokojnie dotrwać do trzeciego tomu?
Czasem w nasze ręce wpadają takie powieści, którymi sami zaczynamy żyć. Ja czytając tę powieść tak właśnie się czułam. Czułam, jakbym była częścią tego wszystkiego co dzieje się dookoła naszych bohaterów. Wspólnie z nimi śmiałam się, ale także i cierpiałam. Nie mogłam zrozumieć pewnych spraw, ale w życiu nie zawsze wszystko staje się dla nas zrozumiałe. Najbardziej zżyłam się z Ruby, bo to niezwykła dziewczyna, którą los okrutnie doświadczał na każdym kroku. Tylko za co? Za to, że była biedna? Czy też może za to, że miała dobre serce dla innych? A może przez to, że pomimo własnego bólu, potrafiła być oparciem dla drugiego człowieka? W życiu podobno nic nie dzieje się bez przyczyny, ale czy faktycznie tak jest? Naprawdę chciałabym, aby Ruby w końcu zaznała prawdziwego szczęścia, żeby już nie spotykały ją niecodzienne niespodzianki.

W takim momencie mogę tylko przy nim być. Mogę głaskać go po plecach i dzielić z nim rozpacz. Mogę zatracić się w jego uczuciach i dać mu do zrozumienia, że nie jest z tym wszystkim sam, bez względu na to, co się między nami wydarzyło.

Rodzinne relacje też nie zawsze układają się pomyślnie. Bywa, że któryś z rodziców potrafi być zimny jak lód, nie baczy na szczęście swoich pociech, tylko stara się kierować ich życiem. A przecież rodzic powinien być opoką dla swojego potomstwa, powinien wspierać je w dokonywanych przez nich wyborach, a nie samemu je narzucać. Nikt w życiu nie przeżyje naszego życia za nas, więc nie powinien też nim kierować.

Rodzice od dziecka wbijali mi do głowy, że nie powinienem okazywać po sobie emocji. Bo kiedy człowiek to robi, inni mogą go poznać i wyczuć słaby punkt. A kiedy masz słabości, stajesz się łatwym celem ataku, na co nie może sobie pozwolić ktoś stojący na czele ogromnej firmy.

Wspominałam już w swoich recenzjach wielokrotnie, ale tutaj wspomnę ponownie. Uwielbiam kiedy czytając daną powieść odczuwam wszelkie emocje, a tutaj czułam je na wszystkich stronach. To niesamowite uczucie móc bratać się z bohaterami. A nasi bohaterowie zostali dobrze wykreowani, są jak my sami – mają lepsze i gorsze dni, wpadają w złość, gdy coś idzie nie tak jak powinno, ale także potrafią cieszyć się najmniejszymi drobnostkami.

Save you to emocjonalny rollercoaster, który pochłonie Was już od pierwszych stron. Gwarantuję, że nie będziecie mogli oderwać się od tej pozycji. Intrygująca, wciągająca i nie dająca o sobie na długo zapomnieć. To trzeba przeczytać. Polecam.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję








poniedziałek, kwietnia 22, 2019

"Coś musi trwać" Joanna Kruszewska [PATRONAT/PRZEDPREMIEROWO]

"Coś musi trwać" Joanna Kruszewska [PATRONAT/PRZEDPREMIEROWO]



TYTUŁ  "Coś musi trwać"

AUTOR Joanna Kruszewska

DATA PREMIERY 23.04.2019

WYDAWNICTWO  Replika

ILOŚĆ STRON 352




OCENA  4+/6

OPIS





Nigdy nie jest za późno, by wyrwać się schematom i podążyć za głosem serca.
Czasem wystarczy popchnąć jedną kostkę, aby zasiać spustoszenie w mozolnie wznoszonej przez lata budowli, gdzie każdy element stał blisko drugiego. Tak właśnie decyzją o przeprowadzce do domku nad morzem nestorka rodziny Balickich rozpoczęła destrukcję. Rodzina podzieliła się na pojedyncze osoby, a każdy żył tylko swoim życiem, zamykając do niego dostęp pozostałym. Każdy też pielęgnował w sobie całkiem solidne pokłady żalu i utwierdzał się we własnych racjach.
W takiej atmosferze Marta będzie musiała zadecydować, co jest dla niej naprawdę ważne. Czy jej związek z Krzysztofem ma szansę przetrwać? Jak ułożą się jej relacje z siostrą? Czy Marta i jej babcia pożałują swojej decyzji o wyjeździe?

Bohaterowie tej powieści pojawili się także w książkach: Nic się nie kończy i Wszystko się zaczyna.



MOJE ODCZUCIA

To już ostatnie spotkanie z bohaterami tego cyklu. Jak dobrze wiecie na łamach mojej Czytaninki możecie przeczytać recenzje również dwóch poprzednich książek. Jakie wrażenie zrobiła na mnie ostatnia część?

Marta wraz z babcią Haliną mieszkają w innej części kraju. Cała rodzina jakby podzieliła się, a ich wzajemny kontakt nie jest już taki mocny jak kiedyś. Każdy żyje swoim życiem, swoimi problemami, nie mając czasu na wzajemne rozmowy. Trochę namieszało się również pomiędzy Martą i Julią, i ich siostrzane stosunki mocno się ochłodziły, a wręcz przestały ze sobą rozmawiać. Rozpadł się również związek Marty z Krzysztofem, pytanie czy jest szansa, aby mogli być jeszcze razem?

- Otoczenie nie ma tu nic do rzeczy. Jeżeli dwoje ludzi żywi do siebie głębokie uczucia, nie ogląda się na nikogo. Widzą tylko siebie nawzajem, reszta zupełnie nie ma znaczenia.

Życie to chwile, czasem bywają niezwykle ulotne i strasznie szybko mijają. Czasem robimy coś, a dopiero później zastanawiamy się nad sensem tego co zrobiliśmy. Czasu niestety nie da się cofnąć. Wyrządzonych krzywd również nie. Można jedynie starać się o wybaczenie, ale również i to nie gwarantuje, że wszystko będzie się układało tak jak dawniej.

Nasi bohaterowie zastanawiają się nad sensem ludzkiego istnienia. Nad tym, czym kierują się w życiu i czy zawsze postępują zgodnie z własnym sumieniem. W rodzinie dochodzi do nieporozumień, kiedy jedni myślą, że przez ich zachowanie odsuwają się od nich drudzy, tak naprawdę nie zdają sobie sprawy jaka jest właściwa przyczyna tego zachowania. Świadczy to o tym, że rozmowa w rodzinie i nie tylko w niej jest niezwykle ważnym spoiwem łączącym więzi. Kiedy zaczyna jej brakować, wszystko zaczyna się sypać.

Zastanawialiście się kiedyś czy będąc w związku z partnerem, jesteście z nim z miłości, czy też może jednak z przyzwyczajenia? Czym tak naprawdę jest miłość? Czy człowiek u boku drugiego człowieka powinien być tylko i wyłącznie dlatego, że ich codzienna rutyna dobrze się ze sobą synchronizuje? Czy tak właśnie powinien wyglądać udany związek? Czy to nie powinny być motylki w brzuchu, chwile zaskoczenia, radość z codziennych drobnostek?

Ludzie w pewnym wieku przyzwyczajają się do rutyny, żyjąc u boku drugiej osoby przez dobre kilkadziesiąt lat, poznają jej charakter, oswajają się z osobowością, nie są absolutnie przygotowani na to, że w ułamku sekundy druga połówka stanie się kimś zupełnie obcym.

U naszych bohaterów zapanuje jeden wielki chaos, który wspólnymi siłami będą próbowali opanować. Czy rodzina, która w jakiejś części się rozpadła na powrót zdoła pozbierać się w całość? Czy rodzinne więzi pomiędzy naszymi bohaterami ożyją od nowa? Przeczytajcie by się przekonać.

Lubię styl Joanny Kruszewskiej, jej powieści są niezwykle życiowe, bohaterowie z krwi i kości z którymi po części mogę się utożsamić. Kiedy czytam jej książki odnoszę wrażenie, że to wszystko dzieje się gdzieś blisko mnie, być może za moimi zamkniętymi drzwiami od domu. Kiedy czytane przeze mnie powieści oddziałują na moje emocje, na moje przemyślenia dotyczące własnego postępowania, wtedy wiem, że warto czytać. Bo czytanie rozwija i nierzadko nadaje sens naszemu życiu. A powieści naszej Autorki właśnie takie są – rzeczywiste.

Różne rzeczy przemijają, wydaje się, że nic nie trwa wiecznie. Coś się kończy, coś zaczyna, coś jednak w naszym życiu musi trwać. Musi być stałym punktem odniesienia. Na czym go budować, jak nie na zrozumieniu i uczuciu najsilniejszym z możliwych?

Coś musi trwać to idealnie zwieńczenie losów bohaterów powieści. To historia, która pokazuje jak ważna w życiu każdego człowieka powinna być rodzina, a jeszcze ważniejsza rozmowa, dzięki której można uniknąć wiele nieporozumień. Serdecznie polecam.

Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję






sobota, kwietnia 20, 2019

"Dziewczęta z Auschwitz" Sylwia Winnik

"Dziewczęta z Auschwitz" Sylwia Winnik



TYTUŁ  "Dziewczęta z Auschwitz"

AUTOR Sylwia Winnik

DATA PREMIERY 24.01.2018

WYDAWNICTWO  Muza SA

ILOŚĆ STRON 304




OCENA  6/6

OPIS





Przejmujące wspomnienia dwunastu kobiet, które przeżyły piekło niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Książka jest efektem rozmów autorki z każdą z bohaterek.
Leokadia Rowińska do obozu trafiła w trzecim miesiącu ciąży. Wspomina, jak okrutnie traktowane były kobiety oczekujące potomstwa. Ireneusz, bo takie imię nadała swojemu synkowi, stał się najmłodszą ofiarą Marszu Śmierci.
Pochowała go w pudełku po makaronie.
Zofia Wareluk urodziła się w Auschwitz. Swoją smutną historię opowiada na podstawie wspomnień matki. Poród Zosi odbierała Stanisława Leszczyńska.
Urszula Koperska do obozu trafiła jako 8-letnie dziecko. Opowiada o głodzie, tęsknocie i strachu. Jej wspomnienia to historia każdego dziecka w Auschwitz.
Wiesława Gołąbek w obozie przebywała prawie trzy lata. W tym samym baraku co ona znalazła się Seweryna Szmaglewska. Pisarka wspomina 16-letnią Wiesię w swojej książce Dymy nad Birkenau.
Walentyna Nikodem była w Auschwitz świadkiem wielu bestialskich poczynań esesmanek. To ona pod koniec wojny spotkała jedną z najokrutniejszych morderczyń i doprowadziła do jej egzekucji.
To tylko niektóre z historii, ale każda z nich zasługuje na pamięć.



MOJE ODCZUCIA

W Oświęcimiu byłam dwa razy w życiu. I zarówno za pierwszym razem jak i za drugim to miejsce budziło we mnie grozę. Nie mogę się wypowiedzieć za osoby, które tam przebywały, ani za te które ocalały. Dlaczego? Ponieważ, żeby to zrozumieć trzeba to przeżyć na własnej skórze. Cieszę się, że nie żyłam w tamtych czasach, jednak ogromnie mi żal wszystkich tych, którzy w tym piekle się znaleźli. W głowie mi się nie mieści, jak człowiek w stosunku do drugiego człowieka może być tak okrutny.

Walczysz o siebie – żyjesz, poddajesz się – przegrywasz i umierasz. Oto Auschwitz. (Sabina Nawara)

Książka Sylwii Winnik jest wypowiedzią dwunastu kobiet, które przeżyły obóz w Auschwitz-Birkenau. Ich wypowiedzi ukazują prawdę tego miejsca. To jak okrutne panowały tam warunki, jak źle byli traktowani zakładnicy obozu, jak odbywały się selekcje, jak palono ludzi. Nie sposób sobie tego wyobrazić. Ciarki przechodzą po ciele, gdy się o tym czyta. Czytając wypowiedzi tych kobiet, łzy same pojawiały się w oczach.

Po tym wszystkim dziś zostały tylko słowa. Ale jak naprawdę wyrazić to, co kryje się pod pojęciami: „nieludzki czas”, „hekatomba”, „masowa zagłada”, „obóz śmierci”? Czy ktoś, kto nie doświadczył tych udręk, będzie w stanie wyobrazić sobie zapach świeżej krwi, widok stosów trupów porozrzucanych po lagrze? Ciężko opisać to, co nas tam spotykało, i niebywale trudno zrozumieć komuś, kto nigdy czegoś podobnego nie przeżył, jakie emocje towarzyszą człowiekowi, kiedy przez długi okres każdego dnia patrzy śmierci prosto w oczy. (Barbara Doniecka)

Aby przeżyć w taki miejscu jak Auschwitz człowiek był w stanie zrobić czasem wszystko. Jedni podkradali drugim, aby tylko przeżyć. I choć były to trudne czasy dla tych ludzi, to pojawiały się czasem przejawy ludzkości. Jedni pomagali drugim, może nie był to aż tak częsty obrazek, jednak się zdarzało. Pomaganie w obozie, gdyby zostało nakryte zostałoby ukarane śmiercią. Ale jak widać i w tamtych ciężkich czasach znaleźli się ludzie, którym dobro drugiego człowieka nie było obojętne.

Auschwitz to zbrodnia, za którą nie ma wystarczającej kary. Nic nie jest w stanie naprawić krzywd wyrządzonych tym wszystkim ludziom. Zarówno tym, którzy przeżyli, lecz stracili całe rodziny, jak i tym, którzy już nie mogą opowiedzieć swoich historii, bo zostali brutalnie zabici lub zmarli, wykończeni głodem i ciężką pracą. (Janina Jakimiuk)

Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia gestapowcy przychodzą do Waszego domu i wywożą Was do Oświęcimia. Tam na miejscu każdą rozebrać się do naga, golą głowę i intymne miejsca, a później dają do ubrania brudne zawszone rzeczy. Od tego czasu jesteście skazani na ciężkie roboty, a do jedzenia dostajecie coś ohydnego i w znikomych ilościach. Czy jesteście sobie w stanie to wyobrazić? Bo ja nie. A nasze bohaterki tej książki musiały przez to przejść.

Dziś świat pędzi, ciągle gdzieś gna, gubią to, co ważne – miłość, radość z prostych rzeczy. Czy aby ludzie nie są więźniami XXI wieku, owładniętego przez pieniądze? Może warto się zatrzymać na chwilę i zastanowić, co dobrego mogę zrobić dla kogoś innego? (Seweryna Podbioł)

Myślę, że ta książka pozwala, aby ludzie mogli ujrzeć prawdę o Auschwitz i o tym co tam tak naprawdę się działo. I choć minęło już wiele, wiele lat od zakończenia tego piekła, my i następne pokolenia powinniśmy o tym pamiętać. Każdy z nas powinien choć raz w życiu odwiedzić Oświęcim i zobaczyć to na własne oczy. Niektóre miejsca naprawdę przerażają, ale są dowodem na to przez co przechodzili niewinni ludzie.

Choć od przeżytego koszmaru minęło tyle lat, one nigdy do końca nie opuszczą obozu. Wracają do niego we wspomnieniach, w nawiedzających je nocami koszmarach, kiedy śnią o ucieczce, która nie ma najmniejszych szans na powodzenie. Bo to przecież KL Auschwitz-Birkenau. Niektóre obrazy wracają częściej. Migawki zatrzymane w pamięci. Twarze ogolonych kobiet. Nieruchome oczy, w których odbija się jeszcze twarz kata.

Dziewczęta z Auschwitz to niesamowita książka z niesamowitymi bohaterkami, które w swoim życiu musiały wykazać się niezwykłą determinacją i odwagą, aby przeżyć obóz zagłady w Auschwitz-Birkenau. Ta książka porusza do głębi, zostawia ranę na sercu, ale także pozwala spojrzeć na obóz oczami kobiet, które tam były. Polecam.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję



piątek, kwietnia 19, 2019

Autorzy o zwierzętach - Dawid Waszak

Autorzy o zwierzętach - Dawid Waszak



Dawid Waszakurodzony w 1989 roku mieszkaniec Jarocina. Autor powieści: Narodziny złaO Tym, który raz już umarł i Czerwień Obłędu. Ta ostatnia zainaugurowała cykl Jarocin, w którym autor opisuje mroczne strony swojego rodzinnego miasta. Mroczny układ to druga część tej serii.




1. Czy wyobraża Pan sobie życie bez zwierząt?

Bardzo trudne pytanie, ponieważ mogę na nie odpowiedzieć: i tak i nie. Nie posiadam żadnego zwierzątka i na obecną chwilę nie wyobrażam sobie, żebym takie zwierzę miał, a to dlatego, że jestem bardzo zajętym człowiekiem. Często zdarza się, że wychodzę z domu już o szóstej rano i wracam późnym wieczorem. Mogłoby się wydawać, że większość dnia pracuję przy biurku w zaciszu domowym, ale nic bardziej mylnego. Piszę najczęściej nocami lub na wyjazdach i jestem świadomy tego, że żadne zwierzę nie miałoby przy mnie łatwego życia, a nie chciałbym, aby pupil był pozostawiony na swojej łasce, nie o to w tym chodzi. Mimo to, że zwierząt nie mam, to nie wyobrażam sobie życia bez nich i jeśli mam okazję do odwiedzin rodziny i przyjaciół serce się otwiera kiedy widzę psa, czy kota.

2. Ile zwierząt miał Pan w swoim życiu?

Zwierzęta oczywiście miałem w swoim życiu i były to psy, a dokładniej jednego kundelka, a później dwa foksteriery.

3. Zwierzę jest dla mnie…

Wyjątkową nierozerwalną częścią życia człowieka. Zwierzę to nasz osobisty przyjaciel, który nigdy nas nie zdradzi i zawsze nas wysłucha, a to jest wspaniałe. Mamy w nich wsparcie i wiemy, że niezależnie co by się działo możemy na nich polegać. Bardzo mile wspominam czasy mojej młodości, kiedy u mojego boku zawsze miałem takie towarzystwo. Kiedy lepiłem bałwana, naprawiałem rower, bawiłem się z rodzeństwem lub po prostu coś mnie trapiło. Czasem brakuje mi mojego czworonoga i mam nadzieję, że w przyszłości, kiedy będę miał więcej czasu znajdzie się ten jeden jedyny i wyjątkowy.

4. Ludzie często uważają, że zwierzęta nie mają duszy. A jakie jest Pana zdanie na ten temat?

Bzdura! Zwierzęta mają duszę, tak samo jak mają uczucia. Jeśli ktoś tego nie widzi jedynym sensownym wytłumaczeniem jest to, że tworzy między sobą, a resztą świata mur i nie pozwala nikomu się przez niego przebić. To jest jedyne wytłumaczenie.


5. Co sądzi Pan o Fundacjach ratujących zwierzęta?


Jeżeli fundacja działa w dobrej wierze a zakładam, że tak jest najczęściej to bardzo dobrze. Tym bardziej, że mogą one pomóc dzieciom, seniorom, czy zwierzętom. Trzymam kciuki za osoby, które zdecydowały się działać w ten sposób i życzę, aby znalazły siłę, żeby pomóc jak najwięcej.

6. Załóżmy, że jest Pan świadkiem sytuacji, w której ktoś krzywdzi zwierzę. Jak Pan reaguje?

Zareagowałbym tak jak zdecydowana większość ludzkości, czyli bym zainterweniował, a jak? To wszystko zależy od zachowania oprawcy i tego jaką krzywdę wyrządza. Na pewno początkowo zwróciłbym mu uwagę jak należy postępować, a czego nie należy robić, a w najgorszym przypadku zakończyłoby się policją. Nie możemy tolerować takich przypadków, bo jeśli przymkniemy na nie oko to tak, jakbyśmy sami byli oprawcami, ale to samo dotyczy sprzątania po swoim pupilu. Nic tak nie wkurza jak zostawienie czegoś od siebie na środku chodnika. Wtedy mam ochotę wycelować tym upominkiem w twarz właścicielowi.

7. Pana ulubione zwierzę to?

Mógłbym powiedzieć, że fretka, konik morski, czy diabeł tasmański, ale pozostanę mało oryginalny i odpowiem, że pies.

8. Jakie zwierzę według Pana byłoby najlepszym bohaterem książki?

Najlepszym bohaterem książki? Od razu przypomina mi się tytuł „O psie, który jeździł koleją” Pamiętacie? Albo  (chociaż już mniej książkowo) Garfield, więc odpowiedź nasuwa się sama: pies i kot.

9. Mówią, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Ja zgadzam się z tym w 100 %, a Pan?

A kto się nie zgadza? Znajdzie się taka osoba? Podzielcie się przemyśleniami w komentarzach.

10. Jakie zwierzę według Pana jest najbardziej fotogeniczne i dlaczego?

Tak bardzo staram się napisać coś innego, oryginalnego, ale życie to nie bajka, życie (w tym przypadku) nie zaskakuje, więc uwaga… Pies. Pies bardzo często posiada bardzo dumną posturę, przez co łatwo jest zrobić dobre zdjęcie. Takie mniejsze wersje modela/modelki. Jeszcze kilka lat i być może „wygryzą” ludzi.


Serdecznie dziękuję Autorowi za poświęcony mi czas. 



wtorek, kwietnia 16, 2019

Wywiad - Agnieszka Zakrzewska

Wywiad - Agnieszka Zakrzewska

Serdecznie zapraszam Was na wywiad z przesympatyczną autorką  - Agnieszką Zakrzewską. 


Jaka jest Agnieszka Zakrzewska prywatnie?

Otwarta na ludzi i na świat. Głodna życia i nowych wyzwań.  Odważna i spontaniczna. Optymistka pomimo wszystko. Wyznajaca zasadę: nigdy nie jest za późno na marzenia.


Jak odkryłaś w sobie pasję do pisania książek?
Można rzec przewrotnie, od urodzenia ;-) Już w podstawówce pisałam wiersze i opowiadania na konkursy literackie organizowane przez bardzo popularne w latach osiemdziesiątych pisemka dla dzieci ‘’Płomyczek’’ i ‘’Świat Młodych’’.  Dopingowały mnie wtedy głównie nagrody, bony na książki i dyplomy uznania. Jeden z nich podpisała przewodnicząca jury, które przyznało mi wyróźnienie za wierszyk o pokoju na świecie, ukochana pisarka z lat młodości, Danuta Wawiłow.

Czy wydaje Ci się, że polscy czytelnicy coraz chętniej sięgają po książki polskich autorów?

Zdecydowanie tak. Na polskim rynku dostępna jest ogromna ilość książek rodzimych autorek, których ciągle przybywa. Codziennie widzę premiery, nowe nazwiska, wydawnictwa prześcigają się w promocji swoich pisarzy. Czytelnicy zdecydowanie lubią historie osadzone w polskich realiach. Łatwiej im identyfikować się wtedy z bohaterami ulubionych książek.



W jaki sposób powstaje tytuł do powieści? Czy Ty jako autorka masz na niego jakiś wpływ, czy to jednak wydawca go narzuca?

W moim przypadku wszystkie tytuły książek w amsterdamskiej trylogii wymyśliłam sama. Mój wydawca Edipresse zaakceptował je od razu. Wymarzyłam sobie już na samym początku tej historii, że chciałabym, aby nazwa miasta Amsterdam pojawiła się na okładce wszystkich trzech części. I tak się stało.

Czy którekolwiek postacie bądź przygody w Twoich książkach zostały zaczerpnięte z realnego życia?

Prawie wszystkie. Nie wymyślam fikcyjnych postaci, każdy z moich bohaterów ma swój pierwowzór w rzeczywistości. Lubię obserwować ludzi, słuchać ich historii, rozmawiać i dzielić się doświadczeniami. Kontakt z drugim człowiekiem inspiruje mnie i napędza.

Jak to się stało, że postanowiłaś napisać sagę amsterdamską?

Kocham to miasto od momentu, kiedy to w 2002 roku po raz pierwszy zobaczyłam je na żywo. Moje początki na emigracji są podobne do bohaterki sagi, która zupełnie przypadkowo znalazła się w Holandii i postanowiła zostać w tym kraju już na zawsze.  Wymyśliłam sobie, że chciałabym opisać przeżycia młodej dziewczyny z dala od domu i rodziny, zdanej wyłącznie na siebie i swoją intuicję. Chciałam pokazać, że bez względu na wszystko warto zostać sobą i walczyć o wartości, jakim hołdujemy.

O czym opowiada Twoja saga? Jak krótko zachęciłabyś czytelnika, aby po nią sięgnął?

Opowiada o prawdziwym życiu młodej emigrantki w Holandii. Nie tworzę udziwionych scenariuszy, ani idealnych bohaterów, których na próżno szukać w realnym świecie. Siłą moich powieści jest prawda i autentyzm, ale przede wszystkim duża dawka optyzmizmu i humoru.

Jakie zakończenia książek lubisz najbardziej? Te z happy endem, a może te bez happy endu?

Lubię prawdziwe zakończenia. Czasem są dobre, czasem złe. Nie z każdej sytuacji w codzienności można wyjść bez szwanku. Życie to nie jest romantyczny film, w którym w  ostatniej scenie pod okno ukochanej zajeżdza biały rumak z siedzącym na nim rycerzem ze snów, który jest magicznym rozwiązaniem wszystkich problemów i bolączek tego świata.



Czy rozważałaś kiedykolwiek pisanie pod pseudonimem?

Nie, nigdy. Ogromnie i niezmiennie  cieszę się na widok własnego nazwiska na okładce. Gwarantuje ono, że w każdy projekt wkładam całą siebie i swoje serce.

Od 17 lat mieszkasz poza granicami Polski. Jak to się stało, że z niej wyjechałaś i czy tęsknisz za nią?

Wyjechałam na wakacje do siostry i Holandia urzekła mnie na tyle, że postanowilam spróbować tutaj żyć. Emigracja to wiecznie rozarcie pomiędzy sercem a rozumem. Nadal tęsknię za moimi miejscami w Polsce, za rodziną i przyjaciółmi, ale nie wyobrażam sobie już powrotu do kraju. Moje serce bije teraz w dwóch, tak różnych, ale potrzebnych mi jak powietrze, rytmach.

Uważasz, że jeśli człowiek czegoś bardzo chce, to może osiągnąć wszystko?

Tak myślę. Jeżeli mamy pasję, talent, samozaparcie, cierpliwość, wiarę i dobrych ludzi wokół to jesteśmy w stanie przesuwać własne horyzonty i ograniczenia. Sama jestem tego najlepszym przykładem.

Czego najbardziej brakuje Ci w życiu dorosłym z okresu dzieciństwa?

Sałatki pomidorowej, którą przygotowywał dla mnie mój tata. Miałam dobre dzieciństwo, kochających rodziców, którzy wspierali mnie we wszystkim. Dzięki nim jestem otwartym i wrażliwym człowiekiem.

Czy kiedykolwiek miałaś chwilę zwątpienia, że to co robisz nie ma sensu?

Bardzo często. Ale potem przychodzi refleksja, że jestem na dobrej drodze, realizuję marzenia, spotykam fantastycznych ludzi. I dlatego szybko odrzucam wątpliwości i nadal robię swoje...


Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony czas.

sobota, kwietnia 13, 2019

"Gdyby ulica Beale umiała mówić" James Baldwin

"Gdyby ulica Beale umiała mówić" James Baldwin



TYTUŁ  "Gdyby ulica Beale umiała mówić"

AUTOR James Baldwin

DATA PREMIERY 25.02.2019

WYDAWNICTWO  Znak

ILOŚĆ STRON 256




OCENA  4/6

OPIS





Harlem, Nowy Jork. Tish i Fonny byli razem zawsze. Dorastali w jednej dzielnicy, w jednej społeczności, a ich miłość rosła wraz z nimi. Niepostrzeżenie stała się dla nich najważniejsza. I chociaż nie mając nic prócz siebie, Tish wierzy, że będą żyli długo i szczęśliwie.
W przeddzień ślubu Fonny zostaje oskarżony o gwałt. Ma mocne alibi, ale w oczach policji to bez znaczenia. Jego kolor skóry jest wystarczającym dowodem.

Najwyższej klasy literatura. Baldwin w ujmująco prosty sposób podejmuje trudny temat rozpaczliwej bezradności wobec wyrządzanych krzywd. Rozgrywająca się w latach 70. Powieść nie traci na aktualności. Zmusza do refleksji i wzbudza emocje, od których nie sposób się uwolnić.



MOJE ODCZUCIA

Tish i Fonny znali się niemalże od zawsze. Wspólnie dorastali w jednej dzielnicy, a wraz z nimi ich miłość do siebie. I choć byli biedni i nie mieli nic, to zarazem mieli wszystko – bo siebie nawzajem. Może tylko tyle albo aż tyle. Im w zupełności wystarczało. Planowali wspólne życie, ślub. Ale ktoś im pokrzyżował te plany. Fonny został oskarżony o gwałt, którego nie dokonał i znalazł się w więzieniu, tylko i wyłącznie dlatego, że był czarny. Czy Tish i ich rodziną udało się go wyciągnąć z tego bagna? Koniecznie musicie przeczytać, aby się dowiedzieć.

Jedną z najgorszych i najbardziej tajemniczych rzeczy w życiu jest to, że o przestrodze myśli się dopiero po fakcie, wtedy kiedy jest już za późno.

Wiecie co mnie najbardziej denerwuje w tym świecie? To, że ludzie od wielu lat dzielą się na białych i kolorowych. A przecież tak naprawdę każdy z nich jest tylko człowiekiem. Czy to ważne, gdzie się urodziliśmy? Jakiego jesteśmy koloru? Gdzie dorastamy? Czy to, że ktoś jest czarny od razu oznacza, że jest gorszy i wszystkiemu winny? Nie sądzę. W żadnym wypadku nie jestem rasistką i traktuję wszystkich na równi. Wręcz denerwuje mnie to, kiedy ktoś szydzi z kogoś, bo jest innej narodowości.
 
James Baldwin swoją powieścią porusza do głębi. Ukazuje nam świat takim jakim jest, nie boi się pokazać, że czarni są zawsze wyrzucani poza margines społeczeństwa. Świadomie i realnie przedstawia świat, w którym nie ma sprawiedliwości, a niewinnie poszkodowani są bezradni wobec wyrządzanych im krzywd. Rozpaczliwie pragną równości w traktowaniu, ale z góry wiedzą, że są na przegranej pozycji. I dlaczego? Tylko i wyłącznie dlatego, że mają inny kolor skóry? Czy tak powinien wyglądać prawdziwy świat? Czy ludzie powinni być niewinnie skazywani za coś czego nie zrobili, bo urodzili się czarni?

Oprócz niesprawiedliwego traktowania tego „kolorowego” społeczeństwa, autor przedstawia nam też mimo wszystko niezwykłą siłę miłości rodzinnej. Stara nam się uświadomić, iż mimo nieszczęść, które na nią spadają, ona zawsze powinna trzymać się razem. Bez względu na wszystko. W rodzinie siła, kiedy jeden za drugim jest w stanie iść w ogień, nic innego się nie liczy. Wsparcie i pomoc to niezwykle szlachetne cechy, których niestety w wielu rodzinach nie ma.

Nasi bohaterowie są z krwi i kości, to niemalże namacalne osoby, które możemy spotkać na ulicy każdego dnia. Nie boją się mówić o swoich obawach, kochają się ponad wszystko i są w stanie zrobić dla siebie wszystko. Nie zważają na to, że są biedni, bo dla nich liczy się to, że mogą być razem. I kiedy przychodzi im walczyć z nierównym traktowaniem oni nie chowają głowy w piasek, tylko walczą do upadłego.

Myślę, że to książka, którą powinien przeczytać każdy z nas. Zmusza do refleksji i głębszym zastanowieniem się nad ludzkim istnieniem. Pokazuje nam jak bardzo świat jest zakłamany i że nigdy nie ma w nim do końca sprawiedliwości. To literatura dla kobiet, warta uwagi.

Umysł ludzki jest jak przedmiot, który chwyta kurz. Przedmiot, tak samo jak umysł, nie wie, dlaczego tak jest. Ale jeśli się człowieka coś uczepi, to nie ma na to rady.

Gdyby ulica Beale umiała mówić to lektura dla każdego czytelnika. Pokazuje nam niezwykłą siłę miłości nie tylko pomiędzy dwójką młodych zakochanych w sobie osób, ale także miłości rodzinnej. To historia, która wzbudza emocje i budzi kontrowersje w świecie, w którym biali źle taktują czarnych. Koniecznie przeczytajcie!


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję



Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger