niedziela, czerwca 30, 2019

"Bezsenne noce, senne dni" Alina Białowąs [PATRONAT/PRZEDPREMIEROWO]

"Bezsenne noce, senne dni" Alina Białowąs [PATRONAT/PRZEDPREMIEROWO]



TYTUŁ  "Bezsenne noce, senne dni"

AUTOR Alina Białowąs

DATA PREMIERY 02.07.2019

WYDAWNICTWO  Replika

ILOŚĆ STRON 352




OCENA  4/6

OPIS





I ja mam z tym człowiekiem dożyć końca swoich dni? O nie! Mu-szę zmienić moje życie. Muszę zapewnić sobie rado-sną późną starość. Żadnych mężczyzn!

Wywodząca się z ziemiaństwa Ewelina popełniła mezalians, wiążąc się z chłopakiem urodzonym na wsi. Co prawda podobnym do Roberta Redforda, ale – jak okazało się po czasie – tylko z urody, nie z charakteru. W wyobraźni Eweliny Robert Redford jest męski i stanowczy, podczas gdy Radek z biegiem lat zmienił się w zaniedbującego higienę osobistą dusigrosza.
Analizując swoje małżeństwo, Ewelina dochodzi do wniosku, że pozbędzie się Radka. Jeszcze nie wie, jak to zrobi. Nie chce być rozwódką ani wdową. Chce byś jedynie kobietą samotną. Ale nie osamotnioną!




MOJE ODCZUCIA

Główna bohaterka Ewelina to 55-letnia kobieta, żona od 30-stu lat i aptekarka. Zaczyna analizować swoje życie i dochodzi do wniosku, że jej mąż Radek to mężczyzna, z którym nie może dłużej żyć. Kłócą się każdego dnia i z byle powodu, momentami doprowadzając swojego czytelnika niemalże do łez. Oczywiście ona obwinia o wszystko jego, a on znosi to potulnie. Jednak jak powszechnie wiadomo, wszystko ma swoje granice.

Przed wami komedia małżeńska, która będzie bawić, złościć oraz irytować, ale przede wszystkim taka, która pozwoli przeanalizować własne związki i otworzy (mam nadzieję) nam oczy na pewne sprawy. Myślę, że podobnych historii w realnym życiu może być wiele. Bo któż z nas w małżeństwie nie kłócił się z partnerem czasami o najzwyklejszą drobnostkę? I któż z nas nie dochodził potem do wniosku, że ta kłótnia nie była potrzebna?

Piorun sycylijski – nie dość, że przestawił mi klepki i mnie ogłuszył – spalił mi część szarych komórek. Bo jak inaczej wytłumaczyć moje nierozsądne zachowanie tamtego popołudnia? Bo przecież umówiłam się na tę randkę i poszłam na nią, a po randce wróciłam do chaty półprzytomna z zakochania. To znaczy, mając osiemnaście lat, myślałam, że to jest zakochanie. Dzisiaj, mając lat pięćdziesiąt pięć, jestem pewna, że to było zauroczenie.

Alina Białowąs stworzyła niezwykle charakterne oraz nieszablonowe postacie, które swoim postępowaniem zaskoczą nas nie raz. Ewelina to bohaterka, która irytuje swoim zachowaniem nie tylko własnego męża, ale również i nas czytelników. Ja na miejscu jej męża już dawno wiałabym gdzie pieprz rośnie, dlatego mam dla niego wielki szacunek za wytrwałość i anielską cierpliwość. Specyficzną postacią jest również mama Eweliny, która momentami zachowuje się niezwykle dziwacznie, aż trudno to wyjaśnić i zrozumieć. Akcja powieści jest dynamiczna, ciągle coś się dzieje. Nasza bohaterka zaczyna analizować swoje życie krok po kroku od momentu kiedy poznała swojego obecnego męża. Uważa, że kobieta miastowa nie powinna się wiązać z mężczyzną ze wsi. Ale to są stereotypy, które w obecnym świecie nie mają dla ludzi (przynajmniej większości) większego znaczenia. Moim zdaniem nie ważne gdzie się urodziliśmy, skąd pochodzimy, ważne jest to jakimi jesteśmy ludźmi.

Historia ta pokazuje nam, że w małżeństwie nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. I że brak komunikacji i szczerej rozmowy może doprowadzić do rozpadu małżeństwa. Żona i mąż, niby dwoje ludzi, którzy powinni być sobie bardzo bliscy, a czasem niewiele trzeba, by z każdym kolejnym dniem oddalali się od siebie coraz bardziej. Miłość to nie tylko szczęśliwe i ulotne chwile, miłość to patrzenie razem we wspólnym kierunku, zrozumienie, kompromisy i rozmowa. Bez tego nie da się wieść wspólnego życia. Jak myślicie, dlaczego na świecie rozpada się tyle małżeństw? Dlaczego ludzie się rozwodzą? Bo często brakuje w tych związkach komunikacji, czasem zbyt szybko podejmowali decyzję o małżeństwie, a czasem to nie była miłość tylko zwykłe zauroczenie. Jeśli się kogoś kocha, trzeba mu o tym przypominać każdego dnia, okazywać swoje uczucia, mówić o rozterkach, bo na tym polega życie.

Autorka napisała zabawną, a zarazem bardzo mądrą powieść, która ukazuje prawdę życia małżeńskiego. Powieść ta skłoni czytelników do refleksji nad własnym postępowaniem i nad własną relacją małżeńską. Być może otworzy (na to liczę) oczy na wiele aspektów życia w związku. Uświadomi nam, że to często w nas samych leży problem, choć my uważamy inaczej i obwiniamy osoby drugie, nie dostrzegając jak bardzo swoim zachowaniem krzywdzimy tych co kochamy.

Jeśli jesteście ciekawi jak kobieta z trzydziestoletnim stażem małżeńskim będzie rozmyślała nad tym jak pozbyć się męża, koniecznie sięgnijcie po tę pozycję. 

Jestem ciekawa kontynuacji tej powieści i tego jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Czekam z niecierpliwością na kontynuację.

Dzisiaj, po tych trzydziestu latach, już wiem, że powinnam była wybrać tę pierwszą drogę, ale wiem też, że często jest tak, że człowiek ogarnięty lękiem nie zachowuje się rozsądnie, a do tego wierzy, że jego złe wybory i skomplikowane sprawy same się „jakoś” ułożą. Tamto moje wmawianie sobie, że „jakoś to będzie”, było moją nadzieją, a tak naprawdę moją zgodą na bylejakość.

Bezsenne noce, senne dni to zaskakująca powieść, w której występują nietuzinkowi bohaterzy pokazując nam gorzką prawdę na temat życia w związku. Historia bawi, uczy, ale przede wszystkim zmusza do przemyśleń. Gorąco polecam.

Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję










piątek, czerwca 28, 2019

Autorzy o zwierzętach - Agnieszka Lis

Autorzy o zwierzętach - Agnieszka Lis


Agnieszka LisPisarka. Z wykształcenia pianistka i dziennikarka. Przez wiele lat handlowiec w wielkich korporacjach.


Koszalinianka. Na studia przyjechała do Warszawy, i tutaj została, a dokładniej pod Warszawą, z dala od hałasu i biegu.
Uczy muzyki, gry na fortepianie, prowadzi zajęcia "uczytelniające" dla dzieci - gdzie razem czytają, rysują i rozwijają wyobraźnię. Prowadzi warsztaty kreatywnego pisania i szkolenia pisarskie.

I, oczywiście, pisze.






1. Czy wyobraża Pani sobie życie bez zwierząt?
W życiu! Choć właściwie to jest to odpowiedź, jakiej chciałabym udzielić. Tak naprawdę – muszę to  sobie wyobrażać, przynajmniej w moim domu. Nie mogę mieć zwierząt ze względu na silną alergię domowników. Boleję nad tym, ale nie jestem w stanie tego zmienić.
Natomiast, z całą pewnością, zwierzęta to przyjaciele człowieka. Ich obecność pomaga w codzienności, zmusza do aktywności, wspomaga wyjść z różnych chorób. To fakty. Nie ma co z nimi dyskutować.
2. Ile zwierząt miała Pani w swoim życiu?
Jako dziecko miałam dwie papużki, trzy kanarki, psa. Potem rybki, i jeszcze jednego psa… i mrówki. One cały czas chcą mieszkać w moim domu ;-)
3. Zwierzę jest dla mnie…
Raczej było… Wspomniałam już, że obecnie nie mogę mieć zwierzęcia... Nawet kiedy jestem w domu, w którym mieszkają czworonogi, unikam z nimi kontaktu bojąc się, że przeniosę sierść i alergeny do własnego domu. Natomiast, jeśli jestem gdzieś daleko, gdzie nie mam tego typu obaw (na spotkaniu autorskim, kursie, etc., i po powrocie nie spotykam się od razu z domownikami) to pieszczę wszystkie dostępne psy i koty. Chyba, że mam na sobie akurat jasną elegancką sukienkę, to wtedy jednak się powstrzymuję ;-)  Zresztą, zwierzęta, ku mojemu zdumieniu koty szczególnie, często wybierają sobie moje kolana na miejsce odpoczynku ;-)
Miałam kiedyś psa, jeszcze jako nastolatka. To była suczka, która miała siedemdziesiąt trzy centymetry w kłębie, ważyła ponad czterdzieści kilogramów i zachowywała się jak malutki szczeniaczek. Właziła do mojego łóżka, czasem mnie z niego spychając, układała się na moich kolanach, gdy siedziałam w fotelu. Ot, taka „zabaweczka”. Cóż, wszystko jej właściwie było wolno. Po prostu uwielbiałam tę suczkę i bardzo, bardzo ciężko przeżyłam jej odejście.
4. Ludzie często uważają, że zwierzęta nie mają duszy. A jakie jest Pani zdanie na ten temat?
Jakie nie mają duszy? To żart?
Już święty Franciszek z Asyżu mówił o zwierzętach jako o ludzkich braciach!

5. Co sądzi Pani o fundacjach ratujących zwierzęta?
Jestem zdecydowanie za. Okrucieństwo wobec zwierząt mnie przeraża. Ktoś, kto krzywdzi zwierzę,  czyli słabszego, z całą pewnością byłby zdolny do wyrządzenia krzywdy innej słabej istocie, na przykład dziecku. To pozwolenie na okrucieństwo, a ono z definicji powinno spotkać się alienacją.
Mam jednak czasami wątpliwości, ale to może już trochę inny temat… Bo czasem ludzie, którzy stają w obronie zwierząt, nie reagują na krzywdę innych ludzi. To prawda, ludzie potrafią być okrutni, ale przecież nie wszyscy. Nie można ze względu na kilku okrutników źle nastawiać się do wszystkich ludzi… tak przynajmniej, może trochę naiwnie, sądzę. W każdym razie, ja osobiście, jeśli mam pomagać i wspomagać, to najczęściej kieruję te gesty jednak w stronę ludzi, przede wszystkim dzieci.
6. Załóżmy, że jest Pani świadkiem sytuacji, w której ktoś krzywdzi zwierzę. Jak Pani reaguje?
Na szczęście nie byłam świadkiem takiej sytuacji. Ale wyobrażam sobie, że albo zwracam uwagę, albo – jeśli agresor jest ode mnie większy, sprawniejszy, etc., chroniąc własne bezpieczeństwo, dzwonię po straż miejską lub policję. Myślę, że tacy ludzie są zdolni zrobić krzywdę każdemu – bądź dlatego, że mają agresję wdrukowaną w swoje zachowanie, bądź też dlatego, że w danej chwili mają tak podniesiony poziom adrenaliny, że są w stanie zaatakować każdego.
Choć uświadomiłam sobie, że to rozważania teoretyczne. Łagodne i grzeczne. Bo gdybym naprawdę zobaczyła, że ktoś katuje (w sensie dosłownym) zwierzę? I że zanim odpowiednie służby zareagują, nie będzie już istoty do ratowania?
Nie sądzę, żebym wtedy zastanawiała się nad własnym bezpieczeństwem.
7. Pani ulubione zwierzę to?
Owczarki niemieckie. Mam tutaj ustalony pogląd. ;-) Ale tak całkowicie to chyba nie lubię tylko karaluchów i skorków (pogryzł mnie kiedyś! Bolało... Byłam kilkulatką, a do dziś pamiętam). Pająki zawsze wystawiam na dwór, muchę wolę wygonić przez okno. Dżdżownicę na chodniku raczej ominę, choć zdarzało mi się przenieść na trawnik (tak na poważnie, to zdarzało się to na spacerach z moim synem ;-) A! Przepraszam! Zdarzało mi się jednak okrucieństwo wobec zwierząt… Komary. Odruch. Coś mnie gryzie – klepię…
8. Jakie zwierzę według Pani byłoby najlepszym bohaterem książki?
Jest przecież sporo książek o zwierzętach! Szczególnie psy są wdzięcznymi bohaterami. Czytałam też książki o karaluchach, pająkach... no dobra, niektóre były ciut makabryczne. Pies i kot, jako domownicy naszych mieszkań, znakomicie komponują się jako bohaterowie. Łatwo nam się z nimi zidentyfikować, zrozumieć lub chociaż wyobrazić ich reakcje. Ale na przykład taki słoń… Ciekawie byłoby napisać coś z perspektywy słonia…
9. Mówią, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Ja zgadzam się z tym w 100 %, a Pani?
Absolutnie! Całkowicie! Tak!
10. Jakie zwierzę według Pani jest najbardziej fotogeniczne i dlaczego?
Myślę, że takie, które kochamy. Zwierzę, jako istota czująca, oddaje nasze emocje, często jeszcze zwielokrotniając dobre uczucia. To widać – w zachowaniu, ale także i w fizis. A to przecież można dostrzec na zdjęciach. Nieważne, jakie to jest zwierzę. Jeśli jesteśmy szczęśliwi - my, jako opiekunowie, i one, jako podopieczni, będzie to zauważalne na zdjęciu. Czyli – takie zwierze okaże się fotogeniczne.



Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas. 


poniedziałek, czerwca 24, 2019

"Falcon. Na ścieżce kłamstw" Katarzyna Wycisk

"Falcon. Na ścieżce kłamstw" Katarzyna Wycisk




TYTUŁ  "Falcon. Na ścieżce kłamstw"

AUTOR Katarzyna Wycisk

DATA PREMIERY 04.2017

WYDAWNICTWO  Ridero

ILOŚĆ STRON 302




OCENA  6/6

OPIS





Kiedy całe życie nagle się zmienia, a wszystko, co do tej pory znaliśmy, okazuje się być wielkim kłamstwem.

Byli niczym maszyny, marionetki spełniające rozkazy. Pozbawieni przeszłości. Bez rodzin, bez przyjaciół, bez tożsamości. 
Zabrano im wolną wolę, zakazano podejmowania własnych decyzji. Nie pozostawiono nawet imion, w zamian poczęstowano cyframi. 
Ich oczy były puste, a spojrzenia zimne jak lód. 
Bezwzględni, brutalni, nielitościwi. Wolni od wyrzutów sumienia, obdarci z emocji i uczuć.


W drodze do domu, Alex jest świadkiem makabrycznego zdarzenia.
Widzi grupkę ludzi, których ciała płoną żywcem. Po ich środku stoi nieznajomy chłopak władający śmiercionośnym ogniem.
Incydent jest tak potworny i niewytłumaczalny, że dziewczyna zastanawia się, czy nie są to halucynacje lub wytwór jej wybujałej wyobraźni.
Cała teoria szybko lega w gruzach, kiedy następnego dnia staje twarzą w twarz z tajemniczym chłopakiem.




MOJE ODCZUCIA

Ostatnio coraz częściej zdarza mi się czytać książki, które wciągają mnie już od pierwszych stron. A Falcon zdecydowanie do takich należy. Zaczęłam czytać i po prostu przepadłam, to co zrobiła ze mną autorka ciężko mi opisać. Nigdy nie pomyślałabym sobie, że historia, która w rzeczywistości nie miałaby prawa się dziać, może tak bardzo mnie poruszyć. Jestem tą książką wprost zafascynowana.

Wyobraźcie sobie, że żyjecie normalnie z dnia na dzień, cieszycie się tym co macie, aż tu nagle jednego dnia wasze życie wywraca się kompletnie do góry nogami. Wszystko w co wierzyliście i w kogo, nagle zdaje się być jakimś zwyczajnym banałem i kłamstwem. Dowiadujecie się prawdy o sobie samej, o swoich najbliższych, ale nie takiej jakbyście mogli oczekiwać. Nagle, już sami nie wiecie, w co macie wierzyć, a w  co nie. Komu możecie zaufać, a kogo powinniście się wystrzegać.

Alex to dziewczyna, która wiedzie na pozór normalne życie. Mieszka z babcią, ale zmaga się ze śmiercią swoich rodziców. Ma niewyparzoną gębę i zawsze odzywa się wtedy, kiedy powinna język trzymać za zębami. Jednak pewnego dnia staje się świadkiem makabrycznego zjawiska, po którym już sama nie wie, czy jej się to wydawało, czy jednak wydarzyło się naprawdę. Ale kiedy spotyka się twarzą w twarz ze sprawcą tego wydarzenia, przestaje wierzyć, że to tylko zły sen. Od teraz nic nie jest już jak przedtem, a na swojej drodze spotyka ludzi, którzy zamiast imion posługują się cyframi.

Falcon, to miejsce już zawsze będzie mi się kojarzyło z czymś złym, z ludźmi pozbawionymi jakichkolwiek uczuć. Z miejscem, które nie miało prawa się zrodzić. Gdyby w rzeczywistym świecie też istniało, a z całą pewnością nie chciałabym mieć z nim nic wspólnego. Tutaj ludzie wyłapują młode dzieci, pozbawiając ich całkowicie przeszłości, czyli imion, rodzin, przyjaciół, nadają im jedynie imiona w postaci cyfr. Są szkoleni, by wykonywali ich rozkazy.

Nikt z nich nie posiadał wspomnień, byli jednością, a ich całe życie oparte było na zabijaniu. Ich oczy były puste, pozbawione jakichkolwiek uczuć, zimne, wręcz lodowate. Nie mieli rodzin, nie mieli przyjaciół, nie wiedzieli, co to miłość, nigdy jej nie zaznali. Mówiono im, że są wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju, ale byli niczym maszyny, marionetki spełniające rozkazy. Nigdy się nie wahali zabierając życie innym. Nie mieli prawa do podejmowania własnych decyzji.

Katarzyna Wycisk porwała mnie swoją historią już od samego początku. Wsiąknęłam w świat bohaterki, a zarazem narratorki tej książki. Polubiłam Alex od razu, choć czasem jej brak zahamowań w wypowiadanych słowach doprowadzał mnie do łez (poprzez śmiech). Wszyscy bohaterowie zostali świetnie wykreowani. Z każdą koleją stroną poznajemy ich coraz lepiej. Największe wrażenie zrobili na mnie Jeden oraz Trzy (to przykre, że ludziom zamiast imion nadawali cyfry). Podobni, a zarazem różni od siebie pod każdym względem. Ale to postacie, które chcę się bliżej poznać, wsiąknąć w ich umysł i móc rozszyfrować ich myśli. Zrozumieć, dlaczego są inni i co za tym stoi. I czy ludzi naprawdę można pozbawić uczuć i emocji?

Akcja powieści rozgrywa się szybko. Jedno wydarzenie goni kolejne, a my nie mamy czasu na odrobinę wytchnienia. Autorka zadbała o to, aby emocje towarzyszyły nam do ostatniej strony. Już nie wspomnę o zakończeniu, które przyprawiło mnie niemalże o zawał serca (czy to nie powinno być czasem karane?). I kiego dobrnęłam do końca pomyślałam sobie, że muszę szybko zapoznać się z kolejną częścią, gdyż inaczej moja ciekawość mnie pożre. Lekki styl autorki, a do tego dialogi, które raz nas rozbawią, a raz pozbawią tchu są niewątpliwie wielkim atutem tej powieści. Falcon dosłownie pochłania, a ja nie żartuję w tym momencie.

I jedyne do czego mogłabym się przyczepić to drobne błędy, tzw. literówki, które od czasu do czasu rzucają się w oczy. Ale wiem, że książka przechodzi korektę.

Jeśli zastanawiacie się jak mogłoby wyglądać życie pozbawione wszelkich wspomnień, myśli i przeszłości, koniecznie musicie przeczytać tę historię. Chyba nikt z nas nie chciałby, aby pozbawiono do uczuć, a przede wszystkim wolnej woli. Być na czyjeś rozkazy to istny koszmar. Koszmar od którego nasi bohaterowie próbują się uwolnić.

Był rozdartą duszą, pozbawioną pamięci. Zmiażdżonym sercem bez uczuć. Pięknym ptakiem, któremu wyrwano skrzydła i odebrano wolność. Był jak kruchy, delikatny kwiat róży zamknięty za grubym szkłem i przykryty czarną, szorstką płachtą. Był jak porywisty, zimny wiatr – szybki, gwałtowny i silny, ale przede wszystkim samotny.

Falcon. Na ścieżce kłamstw to historia z tych, która już po pierwszej stronie wciąga i nie pozwala się od siebie oderwać. Nietuzinkowi bohaterowie, świetne dialogi oraz interesująca fabuła sprawią, że wasz czas poświęcony na czytanie tej powieści wcale nie okaże się zmarnowany. Polecam z całego serca.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję Autorce.



piątek, czerwca 21, 2019

Autorzy o zwierzętach - Thomas Arnold

Autorzy o zwierzętach - Thomas Arnold


Thomas Arnold - to pseudonim literacki Arnolda R. Płaczka, rocznik 1985, urodzonego w Rybniku. Autor skończył farmację na Śląskim Uniwersytecie Medycznym i pracuje w swoim zawodzie. W 2013 r. zadebiutował thrillerem medycznym pt. "Anestezja". Obecnie mieszka w Rydułtowach – małej miejscowości na Śląsku, a kiedy nie pisze, sam chętnie czyta książki sensacyjne, przygodowe, kryminały oraz thrillery.

Do jego ulubionych autorów należą B. Haig, R. Ludlum, D. Brown, C. Cussler, H. Coben, M. Palmer, J. Patterson.



1. Czy wyobraża Pan sobie życie bez zwierząt?
Zdecydowanie nie! Kiedyś, gdy umarł (nie znosze pojęcia zdechł) mój pies, zastanawiałem się, czy jest sens "pakowania się" w kolejne emocjalne przywiązanie, ale szybko zrozumiałem (za delikatną namową żony i szwagierki), że opór jest bezcelowy!
2. Ile zwierząt miał Pan w swoim życiu?
Nie licząc tych mniejszych (świnki morskie i rybki), towarzyszyły mi trzy psy, a obecnie mam czwartego.
3. Zwierzę jest dla mnie…
Towarzyszem, przyjacielem, pocieszycielem...
4. Ludzie często uważają, że zwierzęta nie mają duszy. A jakie jest Pana zdanie na ten temat?
Nigdy nie rozpatrywałem tego w ten sposób, bo... właściwie to nie wiem. Jeżeli człowiek ma duszę, a dusza jest czymś niematerialnym, to nie mogła powstać nagle na drodze ewolucji. Więc albo była od początku we wszystkich stworzeniach, albo w ogóle jej nie ma. Oczywiście to tak z mojego pseudonaukowego punktu widzenia :P. Jednakże, obserwując otoczenie, dochodzę do wniosku, że w zwierzętach jest znacznie "więcej" duszy niż w niektórych ludziach.
5. Co sądzi Pan o Fundacjach ratujących zwierzęta?
Świetna sprawa... Całkowicie popieram rękami i nogami! I to nie tylko fundacje, ale także schroniska oraz wszelkie formy działalności mające na celu poprawę bytu każdego stworzenia. Sam mam psa ze schroniska, więc wierzę, że w choć niewielkim stopniu uczestniczę w tym procesie.
6. Załóżmy, że jest Pan świadkiem sytuacji, w której ktoś krzywdzi zwierzę. Jak Pan reaguje?
Oj... Na szczęście nigdy nie byłem w podobnej sytuacji i tak naprawdę trudno mi to sobie wyobrazić. Nie jestem pewny, czy zadzwoniłbym po policję lub straż miejską, bo zanim Ci przyjechaliby... Na pewno zareagowałbym adekwatnie do sytuacji.
7. Pana ulubione zwierzę to?
Piesał :) :) :) Wabi się Rico i jest przekochany :)
8. Jakie zwierzę według Pana byłoby najlepszym bohaterem książki?
Najbardziej lubię psy. Są najwierniejszymi towarzyszami człowieka, a także bardzo szczerze okazują radość i wdzięczność, co już nieraz pokazano nie tylko w książkach, ale także w filmach.
9. Mówią, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Ja zgadzam się z tym w 100 %, a Pan?
Oczywiście :) W II tomie Legend Archeonu odniosłem się właśnie do porównania stosunków międzyludzkich, w odniesieniu do przyjaźni pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Tamten dialog był ciut niecenzuralny, więc go tu nie przytoczę :), ale w 100% zgadzam się z Pani stwierdzeniem. Zwierzęta nie planują, nie knują, nie poltkują, nie kłamią, nie zdradzają... po porstu szczerze kochają.
10. Jakie zwierzę według Pana jest najbardziej fotogeniczne i dlaczego?
Wskazałbym dwa... Dostojny Król Julian, czyli lemur :P oraz leniwiec, u którego nie ma problemu ze złapaniem ostrości :P :P :P


Serdecznie dziękuję Autorowi za poświęcony mi czas.


wtorek, czerwca 18, 2019

"Z dna" Piotr Jastrzębski

"Z dna" Piotr Jastrzębski



TYTUŁ  "Z dna"

AUTOR Piotr Jastrzębski

DATA PREMIERY 2017

WYDAWNICTWO  ARW DK Media Poland Sp. Z o. o.

ILOŚĆ STRON 164




OCENA  4/6

OPIS





Autobiograficzna książka Piotra Jastrzębskiego „Z dna” to zapis zapamiętanych fragmentów wyłowionych z oceanu niepamięci nałogowca, alkoholika, żula, chuligana, najemnika-intelektualisty, złodzieja, bezdomnego, byłego dziennikarza. To opis nieprzytomności, woli przetrwania i chęci śmierci równocześnie. To opis świata, od którego odwracamy oczy, serce i umysł, a który jest tylko o krok od nas i naszych żyć, w które może wejść i ściągnąć nas na samo dno ludzkiej nędzy. W prozie Jastrzębskiego, w świecie upodlającej biedy, pijaństwa, pozaprawia, beznadziei – ku naszemu całkowitemu zdumieniu rozkwita jednak najprawdziwsze człowieczeństwo. I choć „dno” jest bliżej niż moglibyśmy kiedykolwiek przypuszczać, niektórzy nawet stamtąd zmartwychwstają. Dobrze to wiedzieć. I o tym jest ta książka (z recenzji Romana Kurkiewicza – dziennikarza i publicysty).



MOJE ODCZUCIA

Kiedy dostałam propozycję przeczytania i zrecenzowania owej pozycji, pomyślałam, że to może być całkiem ciekawa książka. Jak sami dobrze wiemy na świecie z chorobą alkoholową zmagają się tysiące ludzi każdego dnia. Całkiem łatwo jest nam – osobom obserwującym – oceniać takich ludzi. Zazwyczaj uważamy, że to kolejny żul, który nie ma zamiaru zrobić nic z swoim życiem, a jego motorem napędowym jest alkohol. Ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się jak wygląda życie takiej osoby z jej perspektywy? Łatwo oceniać komuś, kto nie ma z tym styczności, jednak taka ocena nie jest obiektywna.

Na dnie lustro jest tylko po jednej stronie. Za plecami już tylko bagno. Niewidzialna, ale pancerna szyba chroni wrażliwość małych stabilizacji przed nieestetycznym widokiem ludzi upadłych, pechowców, nieudaczników. Z dna widać wszystkich. Mało kto jednak dostrzega dno.

Niniejsza pozycja to historia 48 letniego mężczyzny alkoholika, który ma wyższe wykształcenie, lecz nie ma dachu nad głową. Razem ze swoimi kompanami od picia tuła się po świecie, kombinując jak zarobić na kolejny denaturat, byleby tylko nie wpaść w delirkę, bo to chyba najgorszy stan alkoholików. Autor z własnych doświadczeń przedstawia nam świat ludzi, którzy znaleźli się na samym dnie. Tylko jak słusznie zauważa, czy to właśnie sam alkohol jest przyczyną tego, że znaleźli się na dnie? A może jest tego inna przyczyna? Bieda i nędza również mogą zaprowadzić nas na samo dno.

Żyjemy w świecie w którym spotykamy alkoholików niemalże każdego dnia. Zazwyczaj jednak odwracamy twarze w drugą stronę, udając, że ich nie zauważamy. Nasze serce jest pozbawione emocji względem takich osób, często się nimi brzydzimy. Ale należy sobie zadać pytanie: Czy gdybym to właśnie ja znalazła się na samym dnie, chciałabym być osobą „niezauważalną”?

Autor w jasny i prosty sposób opowiada nam o swoim życiu, kiedy był na dnie. Co robił, z kim się spotykał, do czego był zdolny by przetrwać kolejny dzień swojego życia. Książka zawiera opisy nieprzytomności, utraty świadomości, chęci przetrwania oraz śmierci równocześnie. Raczej nikt z nas nie chce żyć w nędzy i biedzie, iść przez życie z wiecznie opuszczoną głową, szukając przedmiotów (butelki, puszki, złotówki), które mogłyby nadawać się na handel, a zarazem zysk. Nikt z nas nie chce się zastanawiać co musiałby zrobić, aby przetrwać kolejny dzień.

Z czasem dno już tak nas przenika, tak wrasta, że nabywamy nowych odruchów. Idąc ulicą nie rozglądamy się z ciekawością po okolicy, nie podziwiamy architektury czy krajobrazu. Patrzymy pod nogi. Szukamy czegokolwiek: monety, banknotu czy peta. To pierwszy nabyty tu nawyk. Gdy jeszcze nie potrafimy kraść, bezczelnie żebrać, uczymy się szukać. To początek życia na dnie, który towarzyszyć nam będzie już do końca.

Ta książka to dowód na to, że na dnie można się znaleźć nie tylko poprzez alkohol. Najczęściej to człowiek najpierw znajduje się na tym dnie, a dopiero później sięga po alkohol, twierdząc, że będzie on dla niego ucieczką. Popaść w alkoholizm jest strasznie łatwo, ale wyrwać się z tego nałogu jest okropnie ciężko i nie zawsze się to udaje.

Czy w dzisiejszych czasach mamy wystarczająco dużo sposobów leczenia z uzależnienia od alkoholu? Czy każda z tych metod jest skuteczna? Nie sądzę. Najlepiej posłać na odwyk, który w praktyce mało co pomaga, gdyż po jego zakończeniu większość wraca do nałogu. To przykre, ale prawdziwe.

Z dna to historia, która wymaga całkowitego skupienia i porzucenia wszelkich stereotypów. To historia, która uczy na wielu rzeczy, a przede wszystkim postrzegania świata również z tej drugiej perspektywy – osoby uzależnionej. Myślę, że to pozycja godna uwagi. Polecam.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję Autorowi, a także Iwonie Niezgodzie, która zorganizowała akcję promującą książkę.


niedziela, czerwca 16, 2019

"Śmiały podryw" Scarlett Cole

"Śmiały podryw" Scarlett Cole




TYTUŁ  "Śmiały podryw"

AUTOR Scarlett Cole

DATA PREMIERY 17.04.2019

WYDAWNICTWO  Akurat

ILOŚĆ STRON 352




OCENA  5/6

OPIS





Obcesowy i bezczelny, Dred Zander na pozór wydaje się być właśnie tym mężczyzną, którego Pixie powinna za wszelką cenę unikać. Porzuciwszy swoją przeszłość i tożsamość, dziewczyna stara się od nowa zbudować życie – bezpieczne, spokojne i pewne. Ktoś taki jak Dred kompletnie do niego nie pasuje, ale on ma na ten temat inne zdanie. Orzechowe oczy Pixie, fioletowe włosy i piękny egzotyczny tatuaż nie dają mu spokoju. Musi ją zdobyć, musi ją przekonać, że wspólnie mogą stawić czoło koszmarom przeszłości i ufnie spojrzeć w przyszłość.

Śmiały podryw to zaskakujące, pełne tajemnic oraz nieprzewidzianych zwrotów akcji połączenie erotyki z sensacją. Pulsująca elektryzującą zmysłowością historia Dreda i Pixie uwodzi, zniewala i uzależnia. Ostra muzyka i dzikie namiętności gwarantowane!



MOJE ODCZUCIA

Pixie to dziewczyna, która nie miała łatwego życia. Ciągnie się za nią koszmar przeszłości, od którego bardzo chciałaby się uwolnić, ale to wcale nie jest takie proste. Przez minione wydarzenia nie czuje się wartościową osobą, myśli, że nie może się spodobać takiemu mężczyźnie jak Dred.

Dred też nie ma za sobą łatwej przeszłości i jego koszmary wciąż siedzą mu w głowie. Stroni od stałych związków, jednak kiedy poznaje Pixie czuje, że musi ją zdobyć. Uważa, że wspólnie mogą stawić czoła swoim demonom przeszłości.

Pomiędzy tą dwójką iskrzy jak się patrzy. Jednak oboje mają jakieś swoje sekrety, które mają wpływ na ich obecne życie. Ona nie jest do końca z nim szczera, a on nie daje jej szansy na wytłumaczenie. Czy ich przeszłość może mieć wpływ na przyszłość? Czy mimo wszystko będą w stanie sobie zaufać?

Przeszkody, które napotkali jako dzieci, ukształtowały ich takich, jacy byli teraz.

Lubię historie w których tyle się dzieje, a tutaj zaskakujących zwrotów akcji nie brakuje. Do tego bohaterowie stworzeni przez autorkę niejednokrotnie wylewali ogrom miodu na moje serce. Cujo i Trent to osoby, które w moim sercu mają szczególne miejsce, za to jak wiele zrobili dla Pixie. Chciałabym mieć w swoim życiu takich przyjaciół jak oni. Takich, którzy nie oceniają, tylko akceptują mnie taką jaką jestem.

Pixie to świetna dziewczyna, która uciekła od swojej przeszłości, a przynajmniej próbowała. Trafiła na świetnych facetów, którzy wyciągnęli do niej pomocną dłoń i przygarnęli pod swoje skrzydła. Lepiej trafić nie mogła. W swojej pracy poznaje Dreda, stałego klienta studia tatuażu, który z każdym kolejnym spotkaniem staje jej się coraz bliższy. Niestety nie jest jej dane żyć spokojnie, gdyż ktoś ciągle próbuje jej uprzykrzać życie nachodząc ją i szantażując.

Dred to gwiazda muzyki, któremu najchętniej do łóżka wskoczyłaby każda dziewczyna. Jego życie to trasy koncertowe i ciągłe nagrywanie kolejnych kawałków z zespołem. Na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem miłym i sympatycznym mężczyznom, a jednak i te stereotypy potrafił złamać.

Krzyki stały się głośniejsze i proporcjonalnie zwiększał się poziom jego stresu. Dobrze wiedział, co to znaczy być dzieckiem zostawionym samotnie, które płacze całymi godzinami i daremnie czeka, żeby ktoś się nim zajął. Jak to jest, kiedy w końcu dziecko uświadamia sobie, że nikt nigdy do niego nie przyjdzie, nie weźmie go na ręce, nie pokocha, nie przytuli. Jak to jest, kiedy przestaje czekać na miłość i zamyka się w sobie.


Książka w dużej mierze podejmuje temat narkotyków i problemów z nimi związanych. Stać się ćpunem jest bardzo łatwo, ale wyjść z nałogu dużo ciężej. Tylko czy zastanawialiście się kiedyś, czy każdy uzależniony stał się ćpunem czy ćpunką z własnej nieprzymuszonej woli? A co, jeśli ktoś na taką osobę naciskał i miał w tym swój udział? Czy taka osoba powinna być skreślona, tylko i wyłącznie dlatego, że życie nie było dla niej łaskawe, a narkotyki stały się jedynym ratunkiem by przetrwać piekło?

Ale będzie tutaj również o pięknym, rozkwitającym uczuciu, które zostanie nie raz i nie dwa wystawione na próbę. Bardzo mocno kibicowałam tej dwójce bohaterów, gdyż autorka nie szczędziła im trudnych losów w ich życiu. Tym bardziej mocno trzymałam kciuki, aby wszystkie złe rzeczy, które ich spotykały w końcu się skończyły.

Scarlett Cole porwała mnie swoją historią już od samego początku. Czytając przeżywałam wspólnie z bohaterami ich gorsze i lepsze dni. Wierzyłam, że w końcu los się do nich uśmiechnie, a wszelkie krzywdy z przeszłości w końcu odejdą w dalekie zapomnienie. Książkę czyta się bez problemów, gdyż autorka posługuje się prostym językiem. Historia Dreda i Pixie porywa w swój świat i nie pozwala się z niego uwolnić. Sceny erotyki nie są wulgarne, lecz napisane ze smaczkiem. Zdecydowanie jest to książka dla kobiet.

Śmiały podryw to książka, która opisuje życie dwójki bohaterów z wciąż goniącymi ich demonami przeszłości. To historia w której nic nie jest pewne do samego końca. Ale to również historia dająca nadzieję, na nowe lepsze życie. Gorąco polecam.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję



Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger