wtorek, czerwca 30, 2020

"Ari" Agnieszka Opolska [PATRONAT MEDIALNY]

"Ari" Agnieszka Opolska [PATRONAT MEDIALNY]





TYTUŁ  "Ari"

CYKL Ari (tom 1)

AUTOR Agnieszka Opolska

DATA PREMIERY 30.06.2020 (e-book)

WYDAWNICTWO  Inanna

ILOŚĆ STRON 247




OCENA  6/6

OPIS





Ari, studentka krakowskiego ASP, prowadzi beztroskie życie. Żyje z dnia na dzień, niczym się nie przejmując. Do czasu...
Dziewczyna pakuje się w poważne kłopoty.
W jednej chwili jej świat legł w gruzach.
Ari pogrąża się w rozpaczy i problemach finansowych.
Niespodziewanie w jej życiu pojawia się dwóch mężczyzn. Ian i Kamil, różniący się niczym ogień i woda. Czy dzięki nim los Ari odmieni się na lepsze? Czy dziewczyna będzie umiała odpuścić przeszłość i skupić się na teraźniejszości?
 



MOJE ODCZUCIA

Życie może nas zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie. Żyjemy dniem dzisiejszym, ale tak naprawdę nigdy nie wiemy, co wydarzy się kolejnego dnia. A czasem wystarczy tak niewiele…

- Wszystko ma koniec, każdy człowiek znajduje to, na co życie go przygotowuje – oświadczyła filozoficznie sprzątaczka.

Ari to młoda utalentowana dziewczyna, studentka ASP. Zawsze w życiu miała wszystko podtykane prosto pod nos. Ale jeden nieszczęśliwy wypadek zmienia jej życie o 360 stopni. Jej studia zaczynają wisieć na włosku, a do tego nie ma pieniędzy nawet na mieszkanie. Nieoczekiwanie na horyzoncie pojawia się dwóch mężczyzn Ian i Kamil, którzy troszkę namieszają w jej życiu. Czy któremuś z nich uda się skraść jej serce?

Z twórczością Agnieszki Opolskiej miałam już styczność prędzej, dlatego kiedy dostałam propozycję wcześniejszego zapoznania się z ową powieścią i możliwością jej objęcia patronatem medialnym, nie wahałam się wcale. Od razu przystąpiłam do czytania. I muszę przyznać, że po raz kolejny się nie zawiodłam. Powieść ta trzymała mnie w napięciu od samego początku do końca. Każde emocje z bohaterów przechodziły na mnie samą. I choć główna bohaterka momentami irytowała mnie swoim dziecinnym zachowaniem, byłam jej w stanie to wybaczyć. Miała w sobie to coś, co mnie do niej przyciągało. Wbrew pozorom, nawet ją polubiłam i mocno jej kibicowałam. Momentami było mi jej okropnie żal, bo nie ma co ukrywać, ale autorka nie zgotowała jej bezproblemowego i szczęśliwego życia, wręcz przeciwnie, co rusz rzucała ją na głęboką wodę, a ja zastanawiałam się, czy tym razem czasem nie „utonie”. Śmiało mogę więc powiedzieć, że kreacja bohaterów w pełni oddaje istotę ich przeżyć.

Ian i Kamil, dwóch mężczyzn, kompletnie różnych od siebie. Obaj pojawiają się w życiu Ari. I gdybym miała wybierać, który z nich skradł moje serce, bez dwóch zdań wybór padłby na Kamila. Bo choć Kamil potrafił być zimny niczym lód, to jednak w większości momentów okazywał jej wsparcie. Natomiast Ian na każdym kroku tylko patrzył, by utrzeć jej nosa.

Nie obędzie się w tej powieści również bez ludzkich dramatów, które łamały serce nie tylko Ari, ale również i mnie samej. Ogromnie polubiłam też paczkę nowych przyjaciół naszej bohaterki, kiedy ta znalazła się niemalże na dnie. Bo chociaż każdy z nich był inny, to w głębi serca tworzyli niesamowitą grupę przyjaciół na których zawsze można było liczyć. Niektóre ich zachowania wywoływały szeroki uśmiech na mojej twarzy. Przyjaźń to niezwykły dar, ale potrafi być bardzo krucha. A przekonała się o tym sama Marion…

Jechali długo w ciszy. Ari wpatrywała się w rozmyty pejzaż, nieostre kształty znikające we mgle, która spadała z nieba zimną szarością. Łatwo zapomnieć o swoim nieszczęściu, widząc cudze. Po raz pierwszy pomyślała, że są na świecie ludzie, których świat też się zawalił, którzy zmagali się z problemami może nawet większymi niż jej własne.

Czytanie tej powieści stało się dla mnie swoistą przyjemnością. Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, wierząc, że w końcu uśmiechnie się do nich los szczęścia. Nie mniej, nie byłam przygotowana na takie zakończenie, które przyprawiło mnie niemalże o zawał serca. I jak teraz doczekać tutaj kontynuacji, by dowiedzieć się, co stało się potem? Pozostaje mi tylko uzbroić się w cierpliwość.

Agnieszka Opolska w swojej najnowszej powieści przedstawia nam obraz dziewczyny dla której liczył się tylko czubek własnego nosa. Ari tak naprawdę nie dostrzegała tego, co miała obok siebie. Zawsze wszystko dostawała pod nos, sama nie dając od siebie nic. Ale pewnego dnia jej życie diametralnie się zmieniło, a wszelkie dogodności odeszły w siną dal… Nie było jej łatwo, nie rozumiała wielu spraw, zawsze uparta i stawiająca na swoim. Ale w końcu otworzyły jej się oczy i zaczęła nie tylko patrzeć, ale również i widzieć. Przed wami historia, która otwiera oczy na wiele ważnych aspektów życia. Historia o której nie sposób po prostu zapomnieć. Jestem przekonana, że wciągniecie się w nią tak samo jak ja.

Ari to książka napisana emocjami od początku do samego końca. Historia, mogłoby się wydawać o zwykłej dziewczynie i jej losach. Ale tak naprawdę to historia o utalentowanej dziewczynie, która pewnego dnia odkrywa prawdę o sobie samej, której wcześniej nie znała. Jeśli chcecie ją poznać, koniecznie sięgnijcie po tę powieść. Gorąco polecam.

Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję



wtorek, czerwca 30, 2020

Wywiad - Agnieszka Jeż

Wywiad - Agnieszka Jeż

Serdecznie zapraszam na wywiad z Agnieszką Jeż.



Kim na co dzień jest Agnieszka Jeż?


Jestem matką, żoną, pisarką – kolejność zależy od rozkładu dnia, nastroju, liczby obowiązków. Zwykle te role się mieszają, zmienia się tylko skład procentowy. Wcielenia wpływają także na siebie – to, że mam dzieci (troje, charaktery i wiek mocno rozstrzelone; kocham ich wprost niemożliwie, ale często nazywam Nieświętą Trójcą), że jestem żoną (męża, który nieustająco mnie inspiruje) wpływa na to, co i jak piszę; to doznania, przeżycia, sprawy, których bym nie doświadczyła, gdybym inaczej ułożyła swoje życie. To sprzężenie jest zwrotne – fakt, że jestem pisarką, wpływa na moje/nasze życie rodzinne. Pisarstwo to specyficzny zawód; pisarze często są outsiderami, mają swoje dziwactwa i upodobania – ta charakterystyka pasuje także do mnie. Moja rodzina w pełni to akceptuje. Naprawdę mamy szczęście, że na siebie trafiliśmy.

Jak zrodził się pomysł na napisanie "Miłość warta wszystkiego"?
Z podróży. Bardzo dużo chodzę, jeżdżę, zwiedzam. W zeszłym roku na wiosnę wybrałam się do Otwocka, na wędrówkę szlakiem starych sanatoriów – w ten sposób zobaczyłam Zofiówkę i poznałam jej historię. Zestawienie tego, co zobaczyłam – zrujnowane budynki ze śladami dawnej świetności, a potem zdjęcia z najlepszego okresu tego sanatorium plus wojenny dramat, który miał tu miejsce, to była potężna dawka emocji. Czytałam o ludziach, którzy tam pracowali, leczyli się, zostali zamordowani. I tak, z różnych nitek losów powstał pomysł na dwutorową fabułę, która łączy przeszłość z teraźniejszością i niesie potężny ładunek emocji.


Czy pisząc powieść miała Pani rozpracowany jakiś plan? Jak potoczy się fabuła,  jacy wystąpią bohaterzy, gdzie będzie działa się akcja?
Zawsze mam starannie rozpisany konspekt. Książka zaczyna się od intensywnych spacerów – gdy już mam ogólny pomysł, podczas wędrówek z psem rozbudowuję go, dokładam wątki poboczne, zarysowuję charakterystykę postaci. Potem siadam do pisania konspektu, rozdział po rozdziale. To mniej więcej jedna piąta objętości książki, więc bardzo solidny szkielet, który potem obudowuję: dokładam opisy, dialogi itd.
Ile czasu zajęło napisanie tej książki?
Samo pisanie zajęło mi dwa miesiące – od momentu, gdy ukończyłam konspekt, do postawienia ostatniej kropki. Nie liczę tu czasu „dojrzewania” historii, chodzenia z nią w głowie i sercu – to czas spędzony przy biurku, przy laptopie. 
W książce opisuje Pani dwie historie - wojenną oraz współczesną.  Czy nie jest trudno zagłębiać się w dwie różne ramy czasowe?
W książce historie się przeplatają, czytelnik przechodzi przez zgrabnie zmieniające się plany czasowo-fabularne. Pisanie wyglądało inaczej: najpierw napisałam część wojenną, później współczesną. Ich idealne splecenie, w takiej formie, jak to jest w powieści, nie byłoby możliwe bez uprzednio przygotowanego konspektu. W pisaniu jest oczywiście element natchnienia, ale dobre dziewięćdziesiąt procent to solidny warsztat.
Który z bohaterów powieści jest Pani najbliższy?
Z bohaterami jest tak, że najciekawsi są ci, którzy nie są posągowi. I moi bohaterowie nigdy nie są odlani ze spiżu; z drugiej strony w każdym z nich jest coś, co pozwala ich lubić lub sprawia, że możliwa jest ich przemiana. Nie mam ulubionego bohatera w „Miłości wartej wszystkiego” – każdemu z  nich dałam jakieś przywary, ale każdego wyposażyłam w pierwiastek dobra. Nie zdradzając fabuły drugiego tomu – nigdy, przenigdy nie należy wyciągać pochopnych wniosków i oceniać pobieżnie – ani ludzi, ani sytuacji. Pierwszy tom kończy się fikołkiem, w drugim takich zdziwień i rewizji będzie jeszcze więcej. 
Książka posiada przepiękną, przyciągającą  wzrok okładkę.  Kto wpadł na jej pomysł?
Wydawnictwo – to zawsze wydawca odpowiada za wygląd okładki. Filia wyróżnia się na rynku powieści obyczajowych spójną, atrakcyjną, gustowną szatą graficzną. Drugi ukłon w stronę mojego wydawcy – zawsze rozmawiamy na temat projektów, moje prośby czy uwagi są uwzględniane. 


Opisuje Pani miłość Żydówki z Polakiem w okresie wojennym . Czy uważa Pani, że miłość w tamtych czasach była trudniejsza?
To, wbrew pozorom, nie jest proste pytanie. Wydawać by się mogło, że skoro czasy były trudne, to i miłość trudniej się „realizowało”. Teraz, w okresie wolności, wszystko jest prostsze, brak ograniczeń, zatem i miłość stała się łatwiejsza. Te dwa zdania, dwie tezy, wydają się logiczne, jednak słabo zniuansowane. Czy teraz, kiedy jesteśmy przebodźcowani, kiedy nieustannie się porównujemy (efekt portali społecznościowych) do innych osób – prawdziwych bądź będących wytworem marketingu, łatwiej nam dotrzeć do swojego wnętrza, rozeznać się, co jest dla nas naprawdę ważne? Łatwiej być sobą i spełniać swoje potrzeby? A wtedy – w czasach niedoboru, represji, nieustanego lęku – czy można było myśleć o miłości, skoro myślało się przede wszystkim o tym, żeby przeżyć? A może miłość była tym, co w ogóle umożliwiało przeżycie – najgłębszym sensem, schronieniem, motywacją? 
Jakich emocji spodziewa się Pani po czytelnikach, którzy przeczytają Pani książkę?
Dużych; już je widzę zresztą, gdy czytam recenzje, listy, wpisy na Facebooku. To jest historia, która wciąga czytelnika i nie daje mu zbyt długich chwil wytchnienia – emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie, gdy czytelnik odkrywa kolejne fakty z życia bohaterów. Drugi tom to będzie istna kulminacja. A co do emocji – to jest siła i wartość opowieści; czytając, przeżywamy emocje, których nie doświadczamy w codziennym życiu. Choć wydarzenia są na niby, to emocje są prawdziwe. To nam pomaga lepiej zrozumieć świat, innych ludzi, nas samych. Tak działają baśnie, które oswajają dzieci z różnym lękami i sytuacjami, tak działają i powieści dla dorosłych. 
Czy uważa Pani, że miłość naprawdę jest warta wszystkiego?
Odpowiedź na to pytanie („miłość warta wszystkiego” to fragment wiersza Jeanette Winterson) wymaga zdefiniowania miłości. Czym jest miłość? Dla mnie to stan silnej, głębokiej, dojrzałej więzi z drugim człowiekiem, która sprawia, że obie strony czują się spełnione, szczęśliwsze; to uczucie im służy w porównywalnym stopniu. Taka miłość warta jest starań, pracy nad sobą, pracy nad związkiem, przy założeniu, że nie krzywdzi żadnej ze stron ani nikogo postronnego. Taka miłość to absolutnie fantastyczna sprawa, nic się nie może równać z tym stanem: z jednej strony dygot emocji, z drugiej – harmonia i poczucie, że życie wygląda tak, jak wyglądać miało – idealna harmonia. Problem w tym, że często różne inne stany myli się z miłością, a samo słowo miłość jest usprawiedliwieniem dla nieracjonalnych i krzywdzących działań (krzywdzą one również tego, który „kocha”). 




Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas.







poniedziałek, czerwca 29, 2020

"Wyszczekana miłość" Joanna Szarańska

"Wyszczekana miłość" Joanna Szarańska



TYTUŁ  "Wyszczekana miłość"

AUTOR Joanna Szarańska

DATA PREMIERY 20.05.2020

WYDAWNICTWO  Czwarta Strona

ILOŚĆ STRON 328




OCENA  6/6

OPIS





Pełna humoru historia o tym, że szukając zagubionego czworonoga, można wpaść na trop... miłości!
Pech od dawna prześladuje Piotra. Kiedy mężczyzna traci pracę i mieszkanie, decyduje się na desperacki krok – przeprowadzkę do ciotki. Na czas wyjazdu krewnej do sanatorium, zajmuje się jej ukochanym pieskiem, Terpentyną. Okazuje się to niemałym wyzwaniem, szczególnie że całą uwagę Piotra zaprząta płeć piękna. Gdy Terpentyna niespodziewanie znika, a ciotka zapowiada wcześniejszy powrót, mężczyzna musi szybko odnaleźć niesfornego czworonoga i sprowadzić go do domu. Wiele wskazuje, że za zniknięciem pieska stoi niedawno poznana artystka.
Czy Piotrowi uda się oprzeć fascynacji śliczną Alicją? I jak odzyskać Terpentynę, która najwyraźniej uparła się przyłożyć do tej miłości... łapę?




MOJE ODCZUCIA

Takiej historii właśnie mi trzeba było. Jako, że sama kocham zwierzęta, to Terpentyna bardzo szybko zaskarbiła sobie moje serce. Zresztą jak tu nie kochać tej uroczej rudej suczki? Idealna książka dla kobiet.

Główny bohater, Piotr, traci wszystko. Przeprowadza się do ciotki. Podczas jej pobytu w sanatorium ma się zaopiekować jej pieskiem, Terpentyną. I wszystko byłoby dobrze, gdyby Piotra w końcu opuścił pech, a tak się stało, że opuściła (zniknęła) go Terpentyna. Do tego pech chciał, że ciotka zawiadomiła o szybszym powrocie, i teraz nasz bohater musi szybko odnaleźć jej ukochaną psinę.

Uśmiech nie schodził mi z twarzy przez cały czas. Joanna Szarańska z całą pewnością jest mistrzynią w wywoływaniu u czytelnika doskonałego humoru. W lekki i zabawny sposób zabiera nas w świat zwariowanego pieska, któremu nadaje cechy ludzkie. Nawet w myślach nie pomyślałabym sobie, że można tak dobrze poprowadzić psią postać. Kiedy Terpentyna znika, akcja nabiera rozmachu i dzieją się coraz ciekawsze rzeczy, a my nie mamy chwili na wytchnienie. A całość trzyma nas w napięciu do samego końca.

Marzeń nie wolno odkładać na potem, bo to „potem” może nigdy nie nadejść! To my decydujemy, kiedy przychodzi czas na ich spełnianie!

Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie narracji zarówno z perspektywy Pedra, Alicji oraz samej Terpentyny. Wszyscy bohaterowie zostali dobrze nakreśleni. Do tego lekkie dialogi i prosty język autorki sprawiają, że czytanie staje się czystą przyjemnością. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam (i tyle nie śmiałam) czytając jakąś powieść.

Ci, którzy kochają psy i je posiadają, doskonale wiedzą jak wiernymi przyjaciółmi potrafią być oraz… że z nimi nigdy nie można się nudzić. Potrafią nieźle namieszać w naszym życiu i przyczynić się do niejednej rzeczy. Często wywołują uśmiech na naszej twarzy i dają poczucie ciepła. Bez nich świat były pusty i smutny. Nasza psia bohaterka, Terpentyna, to niezwykła suczka, która sprawia, że mięśnie naszego brzucha pracują na pełnych obrotach.

W całej historii nie mogło również zabraknąć miejsca dla miłości, w końcu to komedia romantyczna. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że rolę swata pełni nie kto inny jak Terpentyna! Kto by pomyślał, prawda?
Bardzo lubię historie, w których prym wiodą zwierzęta. To właśnie one potrafią odmienić nasze życie jak nic innego.

Wyszczekana miłość to obowiązkowa pozycja dla osób, które akurat mają gorszy dzień oraz dla tych którzy kochają zwierzęta. Głębokie pokłady śmiechu, zabawne zwroty akcji i nietuzinkowe postacie z całą pewnością umilą wam czas. Z ręką na sercu polecam wam tę powieść.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję



niedziela, czerwca 28, 2020

"Kołysanka dla Łani" Ewa Formella [PATRONAT MEDIALNY]

"Kołysanka dla Łani" Ewa Formella [PATRONAT MEDIALNY]


TYTUŁ  "Kołysanka dla Łani"

AUTOR Ewa Formella

DATA PREMIERY 23.06.2019

WYDAWNICTWO  Replika

ILOŚĆ STRON 272




OCENA  6/6

OPIS





Druga wojna światowa, Polska. Do leśnych partyzantów dołączają dwie siostry. Starsza brutalnie zgwałcona i pobita przez Sowietów umiera podczas porodu, zostawiając na świecie swoją małą córeczkę. Między młodszą z sióstr a partyzantem o pseudonimie Ryś rodzi się uczucie. Jednak zakochani nie będą mogli długo cieszyć się swoją obecnością. Ją wywożą na roboty do Niemiec, on trafia do obozu koncentracyjnego.
Współcześnie, Gdańsk. Alicja spotyka bezdomnego starszego mężczyznę, który stracił pamięć. Proponuje mu mieszkanie w swoim domku dla gości. Za wikt i opierunek mężczyzna opiekuje się jej ogrodem. Czy tę dwójkę coś łączy? Dlaczego Zygmuntowi niekiedy stają przed oczami obrazy lasu, jakiejś młodej dziewczyny i czemu wciąż powraca do niego zapach konwalii...?
 



MOJE ODCZUCIA

Są historie, które czasem czyta się z zapartym tchem. Są historie, które wywołują u nas ogrom wspomnień. I są historie, które chwytają za serce. I taka właśnie jest Kołysanka dla Łani.

Często ten, który nie ma nic, jest bogatszy od tego, który ma wszystko.

Alicja oferuje dach nad głową starszemu mężczyźnie, który stracił pamięć. Mężczyzna, by jakoś się odwdzięczyć, opiekuje się jej ogrodem. Ona za wszelką cenę pragnie mu pomóc, z każdym dniem staje się jej coraz bliższy. Całości nadają kształt wspomnienia z drugiej wojny światowej, dramaty, które miały wtedy miejsce.

Muszę przyznać, iż czytanie tej powieści poniekąd sprawiało, jakbym czytała historię o moich dziadkach. Oni co prawda byli wtedy młodzi, ale również przeżyli tę wojnę. Dlatego wpadłam w iście nostalgiczny nastrój. Czułam się, jakby to moja babcia opowiadała mi historię o dziadku. Przeszłość mieszana z teraźniejszością daje nam ogrom emocji. I choć te z przeszłości mocno chwytają za serce, to te teraźniejsze dają promyk nadziei na szczęśliwe zakończenie.

- Uwielbiam, kiedy o tym opowiadasz. To wciąż dla mnie takie trudne do zrozumienia, że ludzie w tak niełatwym okresie potrafili żyć i przetrwać. - No… - Jadwiga się uśmiechnęła. – I jakże często w tych ekstremalnych dla życia warunkach potrafili jeszcze kochać i cieszyć się miłością.

Jestem przekonana, że nikt, kto nie brał czynnego udziału w wojnie, nie jest w stanie pojąć co czują Ci, którzy ją przeżyli. Tego nie da się opisać słowami. Niejednokrotnie słuchałam opowieści mojej babci i za każdym razem płynęły mi łzy. Ciężko sobie wyobrazić to, co się tam działo. Ludzkie dramaty i tragedie, które ciężko pojąć.

Ewa Formella napisała powieść, która wprowadza nas w czas zadumy, zagłębia nas w historię i nie pozwala o sobie na długo zapomnieć. Przeszłość pomieszana z teraźniejszością daje nam swoisty obraz przeżyć bohaterów. Ukazuje nam, że nawet czas i wszelkie przeciwności losu nie pozwalają całkowicie zapomnieć o swojej przeszłości. Że to, co ważne na zawsze utkwi nam w pamięci. Że czas nie goi ran, a jedynie je odrobinę łagodzi. Przeszłość już na zawsze będzie się wpisywała w naszą teraźniejszość.

Doskonała kreacja bohaterów, którzy są niczym ludzie znajdujący się tuż obok nas. Realne oddanie ich emocji i przeżyć, sprawia, że wspólnie z nimi przeżywamy ich losy. Razem z bohaterami odkrywamy co łączy opisaną przeszłość z teraźniejszością. To jedyna z tych powieści, o których po prostu nie sposób zapomnieć. I to jedna z tych powieści, do których chce się wracać.

Postać Zygmunta, niezwykle ciepłego starszego mężczyzny, który przeżył w swoim życiu piekło (choć o nim nie pamięta) po prostu mnie urzekła. Autorka w iście realny sposób oddaje jego emocje, które udzielają się również i nam.

Coraz częściej myślał, aby pożegnać Alicję i wrócić… chociażby do Brata Alberta. Nie chciał, by cierpiała w razie jego odejścia, wolał, żeby nie było jej przy nim w takiej chwili. Pokochał ją jak córkę, jak kogoś bardzo bliskiego i bał się tej chwili, kiedy będzie musiał się z nią pożegnać. Ale z drugiej strony nie mógł jej zostawić. Czuł, że coś go z nią łączy.

Kołysanka dla Łani to przepiękna powieść o miłości, która swój początek miała w trudnych czasach, o wojnie i jej wspomnieniach oraz o życiu obecnym z przebłyskami tego dawnego. Polecam z całego serca.



Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję






piątek, czerwca 26, 2020

Autorzy o zwierzętach - Justyna Leśniewicz

Autorzy o zwierzętach - Justyna Leśniewicz


Justyna Leśniewicz - dla znajomych Tysia. Jestem szczęśliwą żoną, mamą dwóch cudownych córek, blogerką i czytelniczką. Staram się żyć pełną piersią i czerpać z życia jak najwięcej, bo jest tylko jedno. Od zawsze byłam marzycielką, uwielbiałam pisać — stąd pomysł na założenie bloga z opiniami — Książko, miłości moja. Ludzie, którzy mnie znają, mówią, że mam stanowczo zbyt miękkie serce i nie potrafię wyczuć w innych kłamstwa. Ja po prostu ślepo wierzę w ludzi, choć już nie raz na mojej naiwności się przejechałam. Na własnej skórze przekonałam się również, że w słowach „nigdy nie mów nigdy” jest wiele prawdy, jeszcze do niedawna zarzekałam się, że nigdy nie napiszę książki. Tymczasem w skutek nie do końca poważnej rozmowy z Eweliną powstała nasza Melodia serc... Wierzę, że historia Jo i Liama sprawi, że będziecie chcieli poznać innych członków zespołu. Na koniec powiem, że warto marzyć, bo jak widać, marzenia się spełniają, nawet takie, które pojawiły się z przypadku!


1. Czy wyobraża sobie Pani życie bez zwierząt?
Absolutnie sobie tego nie wyobrażam - kocham zwierzęta i są nieodłączną częścią życia :) 
2. Ile zwierząt miała Pani w swoim życiu?
Wiele psów i kotów, choć chyba najbardziej pamiętam kota, który wabił się Diabeł. Był kochanym kocurem i zawsze spał w moim łóżku.
3. Zwierzę jest dla mnie…
Członkiem rodziny.
4. Ludzie często uważają, że zwierzęta nie mają duszy. A jakie jest Pani zdanie na ten temat?
Dokładnie pamiętam, że miałam od księdza takie pytanie przed bierzmowaniem. A pamiętam je, bo udzieliłam złej odpowiedzi. Już wyjaśniam. Przed przystąpieniem do bierzmowania mieliśmy odpowiedzieć na kilkanaście różnych pytań. Taki jakby egzamin ustny. Ja dostałam pytanie, czy zwierzęta mają duszę. Wierzyłam w to... powiedziałam, że mają. Ksiądz mi powiedział wtedy, że zwierze to tylko zwierze nie jest uduchownione. No cóż do dziś się z nim nie zgadzam :D


5. Co sądzi Pani o Fundacjach ratujących zwierzęta?

Jeżeli są prowadzone z głową, to popieram! Potrzeba takich miejsc w świecie.
6. Załóżmy, że jest Pani świadkiem sytuacji, w której ktoś krzywdzi zwierzę. Jak Pani reaguje?
Zwróciłabym uwagę, jeżeli to by nie pomogło to z pewnością zawiadomiłabym odpowiednie służby. Na szczęście nie byłam nigdy świadkiem takiej sytuacji.
7. Pani ulubione zwierzę to?
Moje :D A poważnie to kocham wszystkie zwierzęta... poza żabami, których się wręcz boję i mnie obrzydzają :D 

8. Jakie zwierzę według Pani byłoby najlepszym bohaterem książki?
Pies, kot... mysz, szczur. Chyba każde :) 
9. Mówią, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Ja zgadzam się z tym w 100 %, a Pani?
Oczywiście, że tak jest. Pies jest wiernym przyjacielem... nawet jak zjada twoje książki :D 
10. Jakie zwierzę według Pani jest najbardziej fotogeniczne i dlaczego?
Misie koala... maja w sobie taki wyjątkowy urok, że zawsze wyglądają świetnie :)

Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas.





środa, czerwca 24, 2020

Debiut na miarę - Edyta Świętek

Debiut na miarę - Edyta Świętek


1. Tytuł.
"Zerwane więzi"

2. Rok wydania.
2010 r.

3. Gatunek.
Romans z wątkami kryminalnymi..

4. Jaki był impuls do stworzenia tej pierwszej historii?
Odkąd tylko sięgam pamięcią marzyłam o tym, by pisać. Pewnego dnia postanowiłam to marzenie po prostu spełnić. Usiadłam przy komputerze i napisałam historię, którą od dawna nosiłam w myślach.

5. Czas pisania książki?
Około pół roku.

6. Bohater najbliższy Pani sercu?
Właściwie bliska mojemu sercu jest cała trójka głównych bohaterów: Ola, Paweł i Aleks.

7. Pierwszy czytelnik?
Trudno powiedzieć. Pominąwszy osoby czuwające nad przebiegiem procesów wydawniczych, zapewne była to czytelniczka z jakiejś biblioteki publicznej, gdyż mikroskopijny nakład powieści niemal w całości wykupiły biblioteki.

8. Czy był stres przed reakcją czytelników?
Nie. W tamtym czasie nie udzielałam się jakoś szczególnie w mediach społecznościowych, zresztą powieść właściwie nigdy nie trafiła do tzw. blogosfery.

9. Czy uważa Pani swój debiut za udany?
I tak, i nie. Tak, ponieważ mimo mikroskopijnego nakładu doczekałam bardzo ciepłego i pozytywnego odzewu. Nie, ponieważ maleńki nakład pozostawił zarówno mnie, jak i czytelników, którzy nie mieli styczności z "Zerwanymi więziami" w znacznym niedosycie.

10. Czy debiut doczekał się II wydania?
Niestety nie. Być może kiedyś podejmę jakieś kroki w tym kierunku.



Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas.


niedziela, czerwca 21, 2020

"Szczyty chciwości" Edyta Świętek [PATRONAT MEDIALNY]

"Szczyty chciwości" Edyta Świętek [PATRONAT MEDIALNY]




TYTUŁ  "Szczyty chciwości"

CYKL Grzechy młodości (tom 4)

AUTOR Edyta Świętek

DATA PREMIERY 09.06.2020

WYDAWNICTWO  Replika

ILOŚĆ STRON 448




OCENA  6/6

OPIS





FASCYNUJĄCA, PEŁNA EMOCJI, MIŁOŚCI I DRAMATÓW HISTORIA POLKIEJ RODZINY           

Bydgoszcz przełomu lat 80. i 90. Trudne czasy zmuszają bohaterów do podejmowania nowych wyzwań i mierzenia się w praktyce z tak długo wyczekiwaną wolnością oraz kapitalizmem. Tymoteusz poszukuje sposobów na pomnożenie fortuny. Justyna otwiera małą firmę. Nadal utrzymuje kontakty z domniemanym synem Heleny Wetlik, nie mając pojęcia, jaką niespodziankę chowa w zanadrzu Klaus Engel...





MOJE ODCZUCIA

Zawsze z wielką niecierpliwością przystępuję do czytania kolejnych tomów Grzechów młodości, zastanawiając się czym tym razem zaskoczy mnie Edyta Świętek. I muszę wam zdradzić, że za każdym razem udaje jej się to zrobić. Autorka jest teraz większości znana z poczytnych sag, które w ostatnim czasie wydała. Miło jest po jakimś czasie, ponownie powrócić do losów znanych już bohaterów, by dowiedzieć się co nowego u nich się dzieje. Czytanie tej powieści było po raz kolejny wspaniałą przygodą.

Człowiek nie powinien być pazerny na zbyt wiele dóbr doczesnych. Na tamten świat i tak pójdzie boso. Nie weźmie ze sobą ani złotóweczki.

Autorka w ujmujący, pełen emocji sposób opisuje losy bohaterów Bydgoszczy na przełomie lat 80. i 90.W wiarygodny sposób pokazuje zamierzchłe czasy, sprawiając, że na kilka godzin przenoszę się do lat, w których nie było mnie jeszcze na świecie. Za każdym razem coś jest dla mnie nowe, bo dotąd mi nieznane. I muszę przyznać, że choć tamte czasy nie były łatwe dla ludzi, to odnoszę wrażenie, że żyło im się lepiej. Oczywiście nie wszystkim, bo są takie przypadki, którym wiecznie jest czegoś mało, które swoją chciwością potrafią tylko wszystkich do siebie zrazić. Mówi się, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, podobnie jest z pieniędzmi. Ktoś, kto ma ich sporo, ciągle chciałby zdobyć jeszcze więcej. A ten, który żyje skromnie i liczy każdy grosz, cieszy się z tego co ma. I takie sytuacje potrafią poróżnić rodzinę. Czasem umysł ludzki zostaje jakby przyćmiony, zapomina, co jest najważniejsze w życiu, sprawia, że ludzie zamiast sercem, kierują się ratowaniem własnego tyłka.

Kłamstwo ma krótkie nogi, i choćbyśmy nie wiadomo jak próbowali je ukryć, zawsze znajdzie się sposób, by jednak ujrzało światło dzienne. A wtedy jest już za późno na jakiekolwiek tłumaczenie, na zadośćuczynienie… Czy można wymazać złe uczynki niesieniem dobra?

Nie! On nie zasługiwał na taką łaskę. I musiał żyć dalej z tym brzemieniem. Nieść balast winy i wyrzutów sumienia. Próbować znaleźć odkupienie w inny sposób. Nie przez wyznanie zbrodni, lecz poprzez czynienie dobra.

W tej powieści występuje cała paleta różnobarwnych postaci. Od biednych, skromnych, uprzejmych do takich, którym wiecznie mało, ciągle coś nie pasuje i tylko patrzą, jak wyręczyć się kimś innym. Myślę, że każdy z nas znajdzie w którejś z tych postaci choć odrobinę siebie samego. Niezłomnie moją ulubioną bohaterką jest Justyna, kobieta o wielkim sercu, która niejedno przeszła w swoim życiu. Żyje skromnie i ciągle kombinuje jak przeżyć, a mimo wszystko nie liczy na pomoc innych. Pragnie sama zadbać o siebie i swoje pociechy. Natomiast postać Tymoteusza oraz Mirelli denerwowała mnie niemalże na każdym kroku. Obydwoje tak samo zachłanni, żyją dostatnio, ale wciąż im mało. Gdyby mogli, żerowaliby na innych osobach. A Mirella już w ogóle przechodzi sama siebie. Gdybym ja miała pracować z taką kobietą, możliwe, że mogłabym wyrządzić jej krzywdę.

To kolejna z sag Edyty Świętek, którą pokochałam całym sercem i doskonale wiem, że trudno będzie rozstać się z bohaterami powieści, a w zanadrzu doczekamy ostatniego tomu. W książce tej znajdziemy całą paletę emocji, od złości, niedowierzania po radość. Czytając mocno kibicowałam niektórym z bohaterów, by w końcu zaznali odrobiny szczęścia w tych wszystkich przykrościach, które ich spotykały. Autorka po raz kolejny zabiera nas w fascynującą, odkrywczą podróż do dawnych lat, wprawiając nas w nostalgiczny nastrój. I właśnie na łamach kolejnych tomów, możemy być świadkami tego, jak świat zmieniał się na przestrzeni lat.

Szczyty chciwości to kolejny tom sagi, który pokazuje nam, że na chciwości można czasem dwa razy stracić. Że w życiu nie można kierować się tylko i wyłącznie dobrem materialnym, że ważne są również uczucia innych. Ja jestem zachwycona i z ręką na sercu polecam wam całą sagę. Koniecznie przeczytajcie!

Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję Autorce oraz




Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger