wtorek, czerwca 30, 2020

Wywiad - Agnieszka Jeż


Serdecznie zapraszam na wywiad z Agnieszką Jeż.



Kim na co dzień jest Agnieszka Jeż?


Jestem matką, żoną, pisarką – kolejność zależy od rozkładu dnia, nastroju, liczby obowiązków. Zwykle te role się mieszają, zmienia się tylko skład procentowy. Wcielenia wpływają także na siebie – to, że mam dzieci (troje, charaktery i wiek mocno rozstrzelone; kocham ich wprost niemożliwie, ale często nazywam Nieświętą Trójcą), że jestem żoną (męża, który nieustająco mnie inspiruje) wpływa na to, co i jak piszę; to doznania, przeżycia, sprawy, których bym nie doświadczyła, gdybym inaczej ułożyła swoje życie. To sprzężenie jest zwrotne – fakt, że jestem pisarką, wpływa na moje/nasze życie rodzinne. Pisarstwo to specyficzny zawód; pisarze często są outsiderami, mają swoje dziwactwa i upodobania – ta charakterystyka pasuje także do mnie. Moja rodzina w pełni to akceptuje. Naprawdę mamy szczęście, że na siebie trafiliśmy.

Jak zrodził się pomysł na napisanie "Miłość warta wszystkiego"?
Z podróży. Bardzo dużo chodzę, jeżdżę, zwiedzam. W zeszłym roku na wiosnę wybrałam się do Otwocka, na wędrówkę szlakiem starych sanatoriów – w ten sposób zobaczyłam Zofiówkę i poznałam jej historię. Zestawienie tego, co zobaczyłam – zrujnowane budynki ze śladami dawnej świetności, a potem zdjęcia z najlepszego okresu tego sanatorium plus wojenny dramat, który miał tu miejsce, to była potężna dawka emocji. Czytałam o ludziach, którzy tam pracowali, leczyli się, zostali zamordowani. I tak, z różnych nitek losów powstał pomysł na dwutorową fabułę, która łączy przeszłość z teraźniejszością i niesie potężny ładunek emocji.


Czy pisząc powieść miała Pani rozpracowany jakiś plan? Jak potoczy się fabuła,  jacy wystąpią bohaterzy, gdzie będzie działa się akcja?
Zawsze mam starannie rozpisany konspekt. Książka zaczyna się od intensywnych spacerów – gdy już mam ogólny pomysł, podczas wędrówek z psem rozbudowuję go, dokładam wątki poboczne, zarysowuję charakterystykę postaci. Potem siadam do pisania konspektu, rozdział po rozdziale. To mniej więcej jedna piąta objętości książki, więc bardzo solidny szkielet, który potem obudowuję: dokładam opisy, dialogi itd.
Ile czasu zajęło napisanie tej książki?
Samo pisanie zajęło mi dwa miesiące – od momentu, gdy ukończyłam konspekt, do postawienia ostatniej kropki. Nie liczę tu czasu „dojrzewania” historii, chodzenia z nią w głowie i sercu – to czas spędzony przy biurku, przy laptopie. 
W książce opisuje Pani dwie historie - wojenną oraz współczesną.  Czy nie jest trudno zagłębiać się w dwie różne ramy czasowe?
W książce historie się przeplatają, czytelnik przechodzi przez zgrabnie zmieniające się plany czasowo-fabularne. Pisanie wyglądało inaczej: najpierw napisałam część wojenną, później współczesną. Ich idealne splecenie, w takiej formie, jak to jest w powieści, nie byłoby możliwe bez uprzednio przygotowanego konspektu. W pisaniu jest oczywiście element natchnienia, ale dobre dziewięćdziesiąt procent to solidny warsztat.
Który z bohaterów powieści jest Pani najbliższy?
Z bohaterami jest tak, że najciekawsi są ci, którzy nie są posągowi. I moi bohaterowie nigdy nie są odlani ze spiżu; z drugiej strony w każdym z nich jest coś, co pozwala ich lubić lub sprawia, że możliwa jest ich przemiana. Nie mam ulubionego bohatera w „Miłości wartej wszystkiego” – każdemu z  nich dałam jakieś przywary, ale każdego wyposażyłam w pierwiastek dobra. Nie zdradzając fabuły drugiego tomu – nigdy, przenigdy nie należy wyciągać pochopnych wniosków i oceniać pobieżnie – ani ludzi, ani sytuacji. Pierwszy tom kończy się fikołkiem, w drugim takich zdziwień i rewizji będzie jeszcze więcej. 
Książka posiada przepiękną, przyciągającą  wzrok okładkę.  Kto wpadł na jej pomysł?
Wydawnictwo – to zawsze wydawca odpowiada za wygląd okładki. Filia wyróżnia się na rynku powieści obyczajowych spójną, atrakcyjną, gustowną szatą graficzną. Drugi ukłon w stronę mojego wydawcy – zawsze rozmawiamy na temat projektów, moje prośby czy uwagi są uwzględniane. 


Opisuje Pani miłość Żydówki z Polakiem w okresie wojennym . Czy uważa Pani, że miłość w tamtych czasach była trudniejsza?
To, wbrew pozorom, nie jest proste pytanie. Wydawać by się mogło, że skoro czasy były trudne, to i miłość trudniej się „realizowało”. Teraz, w okresie wolności, wszystko jest prostsze, brak ograniczeń, zatem i miłość stała się łatwiejsza. Te dwa zdania, dwie tezy, wydają się logiczne, jednak słabo zniuansowane. Czy teraz, kiedy jesteśmy przebodźcowani, kiedy nieustannie się porównujemy (efekt portali społecznościowych) do innych osób – prawdziwych bądź będących wytworem marketingu, łatwiej nam dotrzeć do swojego wnętrza, rozeznać się, co jest dla nas naprawdę ważne? Łatwiej być sobą i spełniać swoje potrzeby? A wtedy – w czasach niedoboru, represji, nieustanego lęku – czy można było myśleć o miłości, skoro myślało się przede wszystkim o tym, żeby przeżyć? A może miłość była tym, co w ogóle umożliwiało przeżycie – najgłębszym sensem, schronieniem, motywacją? 
Jakich emocji spodziewa się Pani po czytelnikach, którzy przeczytają Pani książkę?
Dużych; już je widzę zresztą, gdy czytam recenzje, listy, wpisy na Facebooku. To jest historia, która wciąga czytelnika i nie daje mu zbyt długich chwil wytchnienia – emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie, gdy czytelnik odkrywa kolejne fakty z życia bohaterów. Drugi tom to będzie istna kulminacja. A co do emocji – to jest siła i wartość opowieści; czytając, przeżywamy emocje, których nie doświadczamy w codziennym życiu. Choć wydarzenia są na niby, to emocje są prawdziwe. To nam pomaga lepiej zrozumieć świat, innych ludzi, nas samych. Tak działają baśnie, które oswajają dzieci z różnym lękami i sytuacjami, tak działają i powieści dla dorosłych. 
Czy uważa Pani, że miłość naprawdę jest warta wszystkiego?
Odpowiedź na to pytanie („miłość warta wszystkiego” to fragment wiersza Jeanette Winterson) wymaga zdefiniowania miłości. Czym jest miłość? Dla mnie to stan silnej, głębokiej, dojrzałej więzi z drugim człowiekiem, która sprawia, że obie strony czują się spełnione, szczęśliwsze; to uczucie im służy w porównywalnym stopniu. Taka miłość warta jest starań, pracy nad sobą, pracy nad związkiem, przy założeniu, że nie krzywdzi żadnej ze stron ani nikogo postronnego. Taka miłość to absolutnie fantastyczna sprawa, nic się nie może równać z tym stanem: z jednej strony dygot emocji, z drugiej – harmonia i poczucie, że życie wygląda tak, jak wyglądać miało – idealna harmonia. Problem w tym, że często różne inne stany myli się z miłością, a samo słowo miłość jest usprawiedliwieniem dla nieracjonalnych i krzywdzących działań (krzywdzą one również tego, który „kocha”). 




Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.

Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger