niedziela, czerwca 27, 2021

"Rytm zagubionych serc" Karolina Rudnik

"Rytm zagubionych serc" Karolina Rudnik

 



TYTUŁ  "Rytm zagubionych serc”

AUTOR Karolina Rudnik

 

DATA PREMIERY 27.01.2021

 

WYDAWNICTWO  Szósty Zmysł

 

ILOŚĆ STRON 320

 

 

 

 

OCENA  4+/6

 

OPIS




 

CZY DWOJE POKRZYWDZONYCH PRZEZ LOS LUDZI ZDOŁA SOBIE ZAUFAĆ?

Łucja po dramatycznych wydarzeniach szuka zapomnienia i pocieszenia w alkoholu oraz imprezach.
Żyje chwilą, co wie, co to znaczy stracić coś nieodwracalnie. Aż pewnej nocy poznaje Kamila, który wypełnia pustkę i przynosi spokój, jakiego nie czuła od dawna.

Kamil niedawno zakończył związek i nie zamierza wiązać się ponownie. Zwłaszcza gdy jego była dziewczyna nie chce pogodzić się z rozstaniem. Rzuca się w wir pracy, nauki i przypadkowych znajomości. Do czasu, gdy spotyka Łucję, która burzy wszystkie jego postanowienia.

Dwoje zagubionych młodych ludzi, którzy nie byli gotowi na to, co ich spotkało. Czy miłość zdoła ich ocalić?

Debiut Karoliny Rudnik to historia  o tym, jak jeden wieczór może zmienić całe nasze życie – powieść dla miłośników New Adult i nie tylko!



MOJE ODCZUCIA

 

 

Ona i On. Oboje po przejściach, które starają się chować głęboko na dnie swojej duszy, ale o których nie mogą zapomnieć. Ona żyje chwilą, bo wie, co to znaczy coś stracić. On rzuca się w wir pracy. Oboje stają na swojej drodze i od teraz nic już nie jest takie jak było wcześniej. Czy dwa zagubione serca odnajdą wspólny rytm?

Pomyśleć, że bałem się tego, że jej obecność wszystko skomplikuje i sprawi, że będę czuł się uwiązany. To bez niej dni wydawały się puste. Wprowadziła zamęt do mojego życia, ale też dzięki niej chciałem czegoś więcej niż to, co miałem.


Lubię sięgać po debiuty, bo nigdy tak naprawdę nie wiem co takiego otrzymam. Nie znając wcześniej autorki możesz być pozytywnie zaskoczona, albo rozczarowana. W tym przypadku jest na plus. Debiut Karoliny Rudnik sprawił, że całkowicie oddałam się przyjemności czytania lektury i byłam ciekawa jak zakończy się ta historia. Kibicowałam naszym bohaterom, wierząc, że w końcu pokonają swoje demony przeszłości.

W życiu tak naprawdę niczego nie można być pewnym. Dziś jest tak, a jutro może być inaczej. Jedna chwila może odmienić nasze życie już na zawsze. Przekonali się o tym nasi bohaterowie na własnej skórze. Nie zawsze mamy wpływ na to, co nas spotyka, dlatego tak ciężko poradzić sobie z dramatycznymi wydarzeniami, których uczestnikami stajemy się my sami. Próbujemy żyć, ale tak naprawdę wegetujemy. Niby idziemy do przodu, a jednak wciąż gdzieś tam za nami ciągnie się szept przeszłości. Próbujemy go zagłuszać, ale to niemalże niemożliwe. Aż nagle poznajemy tą jedyną osobę, która odmienia wszystko. Rozjaśnia nasz świat, sprawia, że od nowa chce się nam żyć i czerpać z tego życia pełnymi garściami. Przeszłość nie odchodzi, ale odsuwa się w cień pozwalając zaczerpnąć tchu. A my coraz bardziej zaczynamy wierzyć w to, że to przeznaczenia, bo jak inaczej to nazwać? Wierzycie w przeznaczenie? W to, że pewne rzeczy, które dzieją się w naszym życiu, były nam po prostu pisane?

Łucja po tragedii jaką przeszła nie może się otrząsnąć, więc szuka zapomnienia na wszystkie możliwe sposoby. Rodzina zamiast ją wspierać, tylko coraz bardziej ją tłamsi, jedynie  w ojcu ma prawdziwe oparcie i zawsze może na niego liczyć. Łucja jest zagubioną dziewczyną z zranionym sercem i poharataną duszą. Nie może zapomnieć o tym, co ją spotkało, wciąż żyje z poczuciem winy. Kiedy spotyka na swojej drodze Kamila w jej życiu zachodzą znaczące zmiany. Jej życie ponownie nabiera barw.


Chciałam, by mnie zapewnił, że cokolwiek się stanie, będzie ze mną, ale w życiu nie było nic pewnego. Jednego dnia układało się świetnie, a następnego wszystko się psuło. Wiedziałam o tym aż za dobrze. Musiałam wycisnąć z tej chwili, ile mogłam. Przy Kamilu właśnie tak żyłam – mocno, szybko i całą sobą.


Kamil kończąc związek z dziewczyną, której nie kochał, nie planował ponownie wiązać się z kimś innym. Poświęca się pracy, nauce i korzysta po prostu z życia. Ale jedna noc podczas której poznaje Łucję odmienia wszystko. Kamil kiedyś pogubił się w swoim życiu popełniając wiele błędów, ale teraz wyszedł na prostą. Łucja staje się dla niego kimś ważnym, lekiem na całe zło.

Autorka stworzyła niezwykle barwne postacie od których biją emocje na kilometr. Nie są to idealne osoby pozbawione wad, wręcz przeciwnie. Zostają nam przedstawieni od tych lepszych i złych stron. Karolina Rudnik nie koloryzuje ich życia, wręcz przeciwnie, rzuca ich na głęboką wodę, wystawiając na wiele prób. Niczego im nie ułatwia, wystawia ich na próbę przeciwstawienia czoła przeciwnościom. To postacie, które poznajemy stopniowo. Ich sekrety i tajemnice zostają ujawnione stopniowo. Czasem nie rozumiałam ich zachowania, ale potem dochodziłam do wniosku, że każdy z nas ma w życiu takie momenty, w których inni nas nie rozumieją.

Miłość, zaufanie i wzajemnie wsparcie to główne tematy powieści. Zobaczymy, że miłość może przyjść nagle w najmniej oczekiwanym momencie i wywrócić nasze życie do góry nogami. Miłość pojawia się nagle, nieoczekiwanie, tak naprawdę często nie jesteśmy na nią gotowi. Ale kiedy puka do naszych serc, musimy zdecydować czy chcemy ją tam wpuścić i zatrzymać na dłużej. Miłość naszych bohaterów nie będzie bez skazy. Pojawią się tajemnice i sekrety, które wpłyną na jej przebieg. Czy zatem nasi bohaterowie będą w stanie otworzyć się na siebie i w pełni sobie zaufać, zdradzając męczące ich demony? Czy uczucie będzie tak silne, że będzie w stanie pokonać wszystkie przeciwności? A może nasi bohaterowie się poddadzą i odpuszczą? Koniecznie przeczytajcie, by się dowiedzieć, co takiego się wydarzy.

Rytm zagubionych serc to historia dwojga zagubionych serc, które być może wspólnie okażą się dla siebie ocaleniem. Historia o miłości, która nie raz zostanie wystawiona na próbę. Ale to również historia o nadziei na to, że pomimo tragedii jakie spotykają niektórych ludzi jest dla nich wciąż światełko nadziei na lepsze jutro. Gorąco polecam.



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję




piątek, czerwca 25, 2021

"Zaklinaczka motyli" Agnieszka Stec-Kotasińska [PATRONAT MEDIALNY/PRZEDPREMIEROWO]

"Zaklinaczka motyli" Agnieszka Stec-Kotasińska [PATRONAT MEDIALNY/PRZEDPREMIEROWO]

 




TYTUŁ  "Zaklinaczka motyli”

AUTOR Agnieszka Stec-Kotasińska

 

DATA PREMIERY 29.06.2021

 

WYDAWNICTWO  Replika

 

ILOŚĆ STRON 400

 

 

 

 

OCENA  5/6

 

OPIS




 

A może by tak wszystko rzucić i wyjechać w Bieszczady…?

Mężczyzna i kobieta – jeszcze się nie znają, ale już przeczuwają swoje istnienie. Ich losy splatają się w Polanie, małej bieszczadzkiej osadzie, w której trudno pozostać anonimowym.

Iga po tragicznej śmierci męża postanawia rozpocząć tu nowe życie z dala od starych dekoracji.

Michał wraca po latach do domu dziadków, gdzie się wychował. Każde przywozi bagaż swoich wspomnień, traum i niezaleczoną przeszłość.

Pozornie są dla siebie obcymi ludźmi i nawet nie zdają sobie sprawy, że ich wspólna historia rozpoczęła się już dawno temu, na długo przed tym, zanim się spotkali. Czy uda im się pokonać przeciwności losu i czy życie dopisze do niej szczęśliwe zakończenie?



MOJE ODCZUCIA

 

 

Iga po tragicznej śmierci męża przeprowadza się do uroczej Polany. Wciąż nie może się pogodzić z losem, który nie był dla niej łaskawy. W pełni oddaje się swojej pracy, czyli robieniu zdjęć.

Michał po wielu latach powraca do domu w którym wychowywali go dziadkowie. Liczy na to, że to właśnie tutaj odnajdzie spokój i poradzi sobie ze swoją traumą.

Obydwoje się nie znają, są dla siebie obcymi osobami, a pomimo tego czują się doskonale w swoim towarzystwie. Nawet nie zdawają sobie sprawy z tego, jak bardzo los okaże się być przewrotny.

Przyznaję, że z wielką niecierpliwością oczekiwałam kolejnej książki autorki po jej udanym debiucie. Dlatego tak bardzo ucieszyła mnie wiadomość o nowej książce.

W życiu spotykają nas czasem ogromne tragedie, z którymi radzimy sobie na swój sposób. Czasem to jednak tragedie do jakich mogłoby dojść, kształtują nas samych i sprawiają, że inaczej zaczynamy postrzegać świat. Bo kiedy udaje nam się „uciec” śmierci, zaczynamy tak naprawdę dostrzegać to, czego nie dostrzegaliśmy wcześniej. Życie nabiera całkiem nowych kształtów, mamy nowe priorytety i ciele do których dążymy. Czasem nie mamy jednak wpływu na to, jacy ludzie stawają na naszej drodze i jakie mają wobec nas zamiary.

Iga to kobieta, która całym sercem kochała swojego męża, dlatego tak trudno jej się pogodzić z jego odejściem. Dla niej był jedyny i niezastąpiony. Iga na co dzień pracuje jako fotograf i jest w tym całkiem niezła. Oddaje się swojej pracy w pełni, gdyż robi to, co tak naprawdę kocha. To bohaterka do której od razu poczułam sympatię. Czasem nie rozumiałam jej toku myślenia.
Michał jest sławny i rozpoznawalny. Pracuje w radio oraz jako reporter. To bohater, który skradł tak naprawdę moje serce. Aczkolwiek nie ukrywam, że jak każdy z nas, posiadał też swoje wady. Pewne wydarzenia z jego życia, ukształtowały to, jakim jest obecnie człowiekiem. Zrozumiał swoje błędy i bardzo chciał je naprawić. Zmienił swoje podejście do życia, co nie spodobało się jego narzeczonej Ewelinie.

Dlaczego Iga musiała stanąć na mojej drodze? Gdybym tak wtedy, nie przebiegał akurat obok potoku i gdyby nie okazało się, że to właśnie ona mieszka w domu tuż przy naszym, to byłbym teraz zupełnie wolny od uczucia, które niewątpliwie zaczynało we mnie tlić. Pełzało niczym larwa, która pragnie zmienić się w motyla. Złapanego w kadr aparatu, w dniu w którym się poznaliśmy. Pytanie tylko, czy zduszę go w zarodku, zanim rozpostrze swoje skrzydła.


Bycie sławnym, rozpoznawalnym nie zawsze oznacza, że jesteśmy kimś lepszym. Niemniej niekiedy inne osoby za wszelką cenę pragną wybić się kosztem takiej osoby. Tak naprawdę zależy im tylko na tym, aby i o nich było głośno. Uczucia stają się mniej ważną rzeczą, o której w pewnym momencie potrafią zapomnieć.

Agnieszka Stec-Kotasińska w swojej powieści ukazuje nam życie dwójki bohaterów dla których życie napisało scenariusz, niekoniecznie taki jaki by im odpowiadał. Oboje zmagają się z przeszłością, nie mogąc ruszyć do przodu. Prawdę powiedziawszy szukają siebie samych. Przeznaczenie napisało dla nich swój własny los na który nie mają większego wpływu. Ale w życiu właśnie tak potrafi być, że nigdy nie wiadomo, czego mamy się spodziewać.

Było oczywiście coś jeszcze. Nie chciałam znowu kogoś stracić. Znów pozwolić sobie na miłość i przywiązanie, na złudne przeświadczenie, że wypadki, tragedie, choroby, które zdarzają się gdzieś dookoła nigdy nie będą dotyczyć nas samych, tylko po to by później znowu niedowierzać. Zaprzeczać faktom i kłócić się ze wszystkimi, którzy mi te fakty przedstawiali. Słyszeć czyjś głos w telefonie, a parę godzin później, w zwolnionym tempie czytać przesuwający się pasek pod głównym wydaniem wiadomości. Nie dałabym już rady. Były to dla mnie rzeczy nie do przeskoczenia. Dlatego właśnie wolałam żyć przeszłością i zbudować ścianę wokół siebie, która choć dla innych była nie do przeskoczenia, ja sama tylko w jej obrębie mogłam poczuć się bezpiecznie.


Autorce udało się doskonale wykreować bohaterów, również tych drugoplanowych. Było czuć od nich emocje, które udzielały się także i mnie… Z całą pewnością do gustu nie przypadła mi Ewelina, której wręcz nie znosiłam, nie dało się jej polubić. Bardzo polubiłam za to Zosię i Majkę za ich bezpośredniość wypowiedzi.

Czasem w życiu wydaje się nam, że kogoś dobrze znamy, a w gruncie rzeczy z czasem wychodzą na jaw jego tajemnice. Ktoś, kto powinien być z nami szczery, wcale taki nie jest. Mogłabym rzec, że to troszkę takie igranie z ogniem, gdyż prawda zawsze – prędzej czy później – wychodzi na jaw. Należy zadać sobie tylko pytanie: czy warto okłamywać?

Zaklinaczka motyli
to historia, która pokazuje nam, że w życiu nigdy nie jest za późno na to, aby się zmienić i dokonać w nim radykalnych zmian. I że człowiek nawet z największej tragedii potrafi się podnieść. Czasem potrzebuje do tego po prostu więcej czasu. Gorąco polecam!



Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję





wtorek, czerwca 22, 2021

Zapowiedź patronacka "Prowokacja" Mark Carper

Zapowiedź patronacka "Prowokacja" Mark Carper

 
PREMIERA: 16.07.2021



Jest mi niezmiernie miło ogłosić, iż mój blog Czytaninka objął patronatem medialnym książkę Prowokacja Marka Carpera. 

👇

David Moran i Mike Stabenow, dziennikarze chicagowskiej gazety NAI, zdobywają materiały, które wskazują, że kandydatka na urząd senatora ma romans ze sponsorem jej kampanii wyborczej. Publikacja artykułu wywołuje aferę polityczną, która niszczy szanse wyborcze wartościowej pani polityk. 
Reporterzy nie wiedzą, że zostali oszukani i stworzyli newsa opartego na nieprawdziwej informacji. Przypadkowo zdobyli jednak wiedzę o istnieniu tajnego układu kontrolującego najwyższe władze w państwie. Znaleźli się w matni i w rękach zagadkowego Petera Browna, który bynajmniej nie jest płatnym zabójcą. 
Jeśli poszukujesz książki pełnej akcji, zaskakujących wątków oraz błyskotliwych spostrzeżeń, „Prowokacja” jest dla Ciebie. Gwarantujemy, że nie oderwiesz się, póki nie doczytasz do ostatniej strony.

👆




poniedziałek, czerwca 21, 2021

"#pierdolamento" Kasia Mruklik-Iglińska [PATRONAT MEDIALNY]

"#pierdolamento" Kasia Mruklik-Iglińska [PATRONAT MEDIALNY]

 



TYTUŁ  "#pierdolamento”

AUTOR Kasia Mruklik-Iglińska

 

DATA PREMIERY 07.05.2021

 

WYDAWNICTWO  AlterNatywne

 

ILOŚĆ STRON 68

 

 

 

 

OCENA  5/6

 

OPIS




 

Życie Kasi to istne pierdolamento. Jeśli chcesz wiedzieć, co to znaczy, po prostu weź tę książkę do ręki i czytaj. Absurd goni absurd. Na szczęście w sytuacjach, gdy nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, nasza bohaterka wybiera to pierwsze. I Ty ubawisz się do łez.

Zobacz jak wygląda (nie)zwykłe życie (nie)typowej kobiety, zmagającej się z (nie)codziennymi sprawami. Praca, dom, mąż, a nawet dziecko – w drodze – to… pikuś. Byle nie dać sobie wejść na głowę, bo w niej też… pierdolamento.



MOJE ODCZUCIA

 

 

Życie Kasi to istne pierdolamento. Absurdy, zabawne sytuacje, praca, życie towarzyskie, ranki w ciemno itp. Jednym słowem sytuacje, które każdego dnia dotykają nas wszystkich. Każdy ma więc takie swoje własne pierdolamento. Po przeczytaniu tej pozycji zrozumiecie o co chodzi i się ze mną zgodzicie.

Autorka w prosty i jasny sposób opisuje sytuacje ze swojego życia, które niejednokrotnie będą nas bawić do łez. Niektóre z nich są tak absurdalne, że można by nie uwierzyć w ich istnienie. A jednak, czy nam samym nie przydarzały się dziwne sytuacje? Sytuacje w których czasem nie wiadomo było czy się z nich śmiać czy lepiej płakać. Naszej bohaterce również zdarzały się takie sytuacje, ona jednak zawsze suma sumarum wybierała śmiech. Śmiech to zdrowie, więc lepiej śmiać się niż chorować.

W życiu nauczyłam się, że bardzo trzeba dbać o równowagę. Nie można byle komu i byle czemu dać się z niej wyprowadzić, bo większość z tych spraw absolutnie nie zasługuje na ani jeden malutki zszargany nerwik. My, Polacy, mamy skłonności do wpędzania się w kompleksy i do zazdrości. Bardzo niezdrowej zazdrości.


W życiu jak wiadomo różnie bywa, raz lepiej raz gorzej. Najważniejsze jest to, aby zachować jako tako względną równowagę. Czasem niektóre osoby potrafią nas z niej wyprowadzić i to ich satysfakcjonuje. Dlatego tak ważne jest, aby do wszystkiego podchodzić na luzie, nie dać zszarpać sobie nerwów. Pewnie sytuacje nie są warte tego, aby psuć sobie na nich zdrowie. Niezwykle ważne jest również wyrażanie własnego zdania. Po prostu zawsze trzeba być sobą i mówić głośno o tym co się myśli. Niektórym to się może nie spodobać, ale czy to takie ważne? Czy warto przejmować się opinią osób, które tak naprawdę nic wiele o nas nie wiedzą? Raczej nie.

Ta mała, niepozorna książeczka pokazuje nam, że człowiek całe życie uczy się na własnych błędach. Każde doświadczenie kształtuje nas i wpływa na nasze dalsze życie. Dzięki doświadczeniom, potrafimy inaczej spojrzeć na pewne kwestie.

Czas płynie, a pierdolamento toczy się dalej. Każdy z nas ma swoje pierdolamento. Sytuacje w życiu bywają różne, raz lepsze, raz gorsze. Najważniejsze jest to, by we wszystkim znaleźć naukę i wyciągnąć wnioski. Podchodzić do życia z uśmiechem.


#pierdolamento to niezwykle ciekawa pozycja, która wielokrotnie wywoła uśmiech na naszej twarzy. Opisane historie to nic innego jak samo życie. Życie, które potrafi nas zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie. Koniecznie przeczytajcie.





Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję





niedziela, czerwca 20, 2021

"Sztuka zabijania" Gosia Lisińska

"Sztuka zabijania" Gosia Lisińska

 



TYTUŁ  "Sztuka zabijania”

CYKL Chłopaki z Radości (tom 1)

 

AUTOR Gosia Lisińska

 

DATA PREMIERY 05.06.2021

 

WYDAWNICTWO  Inanna

 

ILOŚĆ STRON 272

 

 

 

 

OCENA  5/6

 

OPIS



Przyjaciele z podwórka w warszawskiej Radości wierzyli, że przejdą przez życie ramię w ramię. I chociaż koleje losu ich rozdzieliły, przyjaźń sprawia, że kiedy jednemu z nich grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, chłopaki z Radości ponownie jednoczą siły.

Zbyszek podejmuje się ochrony córki miliardera. Nie podejrzewa jednak, że lukratywne zlecenie zmieni się w rozgrywkę z bezwzględnym zawodowym zabójcą. Zwłaszcza, że uczucia, jakie wzbudza w nim Ola, uniemożliwiają chłodny profesjonalizm, bez którego może nie zdołać powstrzymać przeciwnika.


Simon z zabijania uczynił sztukę. W tym co robi, nie ma sobie równych. Zleceniodawcy cenią jego skuteczność i zaangażowanie. Nikt, włącznie z nim samym, nie przypuszcza, że nowe i pozornie proste zlecenie stanie się tak wielkim wyzwaniem.

Chłopaki z Radości stają do pojedynku z Simonem. Pojedynku, w którym stawką jest nie tylko życie Oli.

 





MOJE ODCZUCIA

 

 

Zbyszek Nowak mieszka ze swoją babcią, która doskonale wie czym on się zajmuje. Kompletnie nie popiera jego pracy, a wręcz cieszyłaby się, gdyby z tym skończył. Ale on przyjmuje ostatnie jego zdaniem zlecenie, które ma na celu ochronę córki miliardera. Kiedy podejmował się tego zadania, kompletnie nie miał pojęcia, że przyjdzie mu się zmierzyć nie tylko z zabójcą, który wciąż będzie o krok przed nim, ale również z rodzącym się uczuciem. Czy Nowakowi uda się zapewnić bezpieczeństwo Oli?

Nie mam pojęcia jak autorka to robi, ale jej powieści zawsze czyta się z wypiekami na twarzy. Jakby tego było mało, to oderwanie się od nich choć na moment grozi wielkim pogorszeniem nastroju w związku z przerwaną lekturą. Historia o której dziś mowa to romans sensacyjny z kilkoma barwnymi postaciami.
Zbigniew jest twardy jak skała i nigdy się przed niczym nie ugina. Mówią, że jest najlepszy w swoim fachu. A jednak, kiedy poznaje swoją klientkę, jego zasady trafia szlak. Uczucia, które się w nim rodzą biorą górę i kompletnie go dominują.
Ola jest córką miliardera. Ma cięty język, niewyparzoną buźkę i nie lubi, kiedy się jej rozkazuje. Jej ochroniarz od razu wpada jej w oko, jednak z początku drażni się z nim niemalże na każdym kroku.
Oboje ciągnie do siebie. I choć Olka nie widzi w tym problemu, to Zbigniew gani się za swój nieprofesjonalizm w pracy. Ale czy uczucia można tak po prostu odstawić na boczny tor? Czy zatem Ola może czuć się bezpiecznie u boku swego ochroniarza i kochanka w jednym? Pojawia się jeszcze tajemniczy Simon, ale nie mogę zdradzić kim jest.

Zbyszek nigdy się nie okłamywał. Innych czasami tak, ale siebie nigdy. Dlatego rozumiał, że nie zostawi Olki z najprostszego ze wszystkich powodów: był idiotą i pragnął tej dziewczyny. Pragnął jak żadnej innej wcześniej. Nie tak po prostu, jak kolejnego ciała, które zaspokoi chwilową potrzebę. Pragnął konkretnie jej. Jej uśmiechu, zjadliwego języka, sposobu w jaki zarzucała włosy, w jaki bębniła palcami, kiedy się nudziła. Pragnął mieć ją blisko…

Nasz bohater podejmując się zlecenia myślał że to praca jak praca i że nie będzie musiał się zmagać z zabójcą. W obliczu różnych zwrotów akcji jakie zaplanowała nasza autorka dla bohaterów, ponownie zjednoczy się ze swoimi przyjaciółmi z dzieciństwa, by połączyć siły. Razem stanowią niesamowitą grupę przyjaciół i fachowców. Widać, że znają się niemalże jak łyse konie, momentami rozumiejąc się bez słów. Oprócz tego to postacie z którymi nie sposób się nudzić, a ich dialogi momentami potrafią bawić do łez. Polubiłam ich wszystkich.

Gosia Lisińska w swojej powieści umiejętnie lawiruje swoimi bohaterami, niejednokrotnie wprowadzając ich w zamieszanie. Ktoś im grozi, ale nie potrafią tej osoby złapać i to zaczyna ich irytować. Starają się ochraniać Olkę jak najdokładniej, a mimo tego momentami nie są zbyt czujni. Zabójca jest zawodowcem i nigdy nie zostawia po sobie śladów. Nie lubi jednak łatwych rozwiązań, dlatego czasem i on igra z ogniem. Czy uda mu się dopaść swoje ofiary, nim one dopadną jego?

Zbyszek nie próbował jej zatrzymywać. Gdy trzasnęła drzwiami, pokręcił głową, zastanawiając się, kiedy jego życie zmieniło się w telenowelę. I to, cholera, z jego przyjaciółmi w rolach głównych.

W książce nie brakuje akcji. Sensacja goni sensację, nie pozwalając nam odpocząć choć na chwilę. Do tego słowne utarczki bohaterów oraz chwile miłosnych uniesień doskonale komponują się w spójną całość. Autorce zupełnie udało się porwać mnie tą historią. Główni bohaterowie zyskali moją sympatię, więc z napięciem oczekiwałam finału ich historii. A zakończenie tylko podsyciło moją ciekawość na oczekiwanie dalszych losów.

Sztuka zabijania to historia pełna ciekawych zwrotów akcji, nieustraszonych bohaterów oraz miłości w najmniej spodziewanym momencie życia. Od tej książki nie sposób się oderwać. Polecam!



Za możliwość przeczytania, i zrecenzowania serdecznie dziękuję




piątek, czerwca 18, 2021

"Tęczowe trampki" Wanda Szymanowska [PATRONAT MEDIALNY/PRZEDPREMIEROWO]

"Tęczowe trampki" Wanda Szymanowska [PATRONAT MEDIALNY/PRZEDPREMIEROWO]

 




TYTUŁ  "Tęczowe trampki”

 

AUTOR Wanda Szymanowska

 

DATA PREMIERY 25.06.2021

 

WYDAWNICTWO  Literackie Białe Pióro

 

ILOŚĆ STRON 164

 

 

 

 

OCENA  6/6

 

OPIS




 

W Ruczaju Dolnym rewolucja społeczno-obyczajowa przybiera na sile za sprawą trzech miejscowych muszkieterek. Wkrótce dołącza do nich czwarta. W powieści Dumasa, wbrew tytułowi, też było czterech muszkieterów. A co na to wójt?

„Wójt miał to wszystko w nosie. Siedział sobie na rzeźbionym tronie w swoim gabinecie, stawiał pasjanse, popijał kawkę i adorował śliczną Beatkę. Na wnioski i pytania petentów odpowiadał nie wiem, nie można, w żadnym wypadku, nic nie poradzę. Niektórzy zaczęli podejrzewać, że zainstalowano mu potajemnie w mózgu chip o właściwościach negujących.”

Muszkieterki doradzą wójtowi co powinien zrobić.

„- Rynek umarł, bo pan go dobił. Nie ma drzew, nie ma ławek, nie ma sklepów, nie ma nic. Gdyby ktoś chciał się stąd wyrwać i poszukać rozrywki w mieście, nie ma czym się wyrwać, bo pan odciął miasteczko od świata. Trzeba je jak najprędzej z powrotem przyłączyć.
- Ale jak? – Wójt nadal nie rozumiał rozwścieczonej Kaśki.
- Potrząsnąć tym klubem Monthy Pythona! – wrzasnęła.
- Czym?
- Nie czym, tylko kim. Radnymi potrząsnąć! A teraz niech sobie już pan idzie, bo nie ręczę za siebie – rozkazała kategorycznie, dysząc ze złości.”

Czy wójt posłucha rad, czy ucieknie gdzie pieprz rośnie?




MOJE ODCZUCIA

 

 

Niesamowite uczucie móc po dłuższym czasie wrócić do bohaterów, których poznało się już na łamach poprzednich książek i znów zajrzeć do ich życia. Zobaczyć co takiego się u nich zmieniło, czym się obecnie zajmują i jaki wiodą obecnie byt. W Ruczaju Dolnym przed społeczeństwem niczego się nie ukryje. Małe miasteczka mają to do siebie, że każdy zna każdego i wie o nim niemalże wszystko. Gdy tylko „wychyli” się jakaś sensacja, roznosi się z mocą niemalże błyskawicy.

Muszkieterki nie są zadowolone z rządów obecnego wójta, który nie robi kompletnie nic, aby poprawić jakość życia swojego społeczeństwa. Kiedy tylko ktoś o coś zapyta, zawsze zostaje bez konkretnej odpowiedzi. Dlatego Stenia (kobieta z jajami) nie boi się otwarcie i głośno krytykować, kiedy trzeba. Takich ludzi właśnie nam na świecie potrzeba. Ludzi z krwi i kości, nie bojących się otwarcie mówić o tym, co się nie podoba, a przede wszystkim takich, którzy próbują coś z tym zrobić.

- Co ty? Myślisz, że po pięćdziesiątce tylko babcią można być? Przecież można wyjść za mąż drugi raz, zaangażować się w sprawy społeczne, nosić tęczowe trampki, wójtowi się stawiać, jeśli nieroztropnie postępuje. Już udowodniłaś niejedno. Nie możesz się wycofać, bo z kogo miejscowi będą brać przykład? – Tosia wiedziała jak poruszyć ambicję przyjaciółki.


Wanda Szymanowska po raz kolejny napisała powieść pełną dobrego humoru, zabawnych dialogów, ale także i refleksji nad pewnymi sprawami. Dodatkowo stara się otworzyć nam oczy na to, że nie ważne, kto jakiej jest orientacji, bo pomimo tego, taki ktoś, to taki sam człowiek jak i my. Nie możemy krytykować i wytykać palcami kogoś, tylko i wyłącznie dlatego, że ma inne poglądy na pewne sprawy. Każdy człowiek ma prawo do własnego wyboru i życia w zgodzie z samym sobą.
Znając twórczość autorki powinniście być przygotowani na to, że zawsze zostanie poruszony ważny problem społeczny w jej książce. Ja już się do tego przyzwyczaiłam i niezwykle to cenię, że jej książki nie tylko umilają nam czas, ale też zawsze wnoszą do naszego życia coś nowego.

Antonina, Stenia, Kaśka i Dorota, czyli nasze muszkieterki prowadzą aktywny tryb życia i naprawdę nie sposób się z nimi nudzić. Antonina i Stenia są mi najbliższe. To kobiety, które pokazują, że pomimo tego, że ktoś potrafi wyrządzić im krzywdę one są ponad to i potrafią wybaczyć, a co więcej wyciągnąć do takiej osoby pomocną dłoń. Bo ludzi w potrzebie nie powinno się lekceważyć. Niestety nie wszyscy Ci, którym oferuje się pomoc są chętni ją przyjąć. W życiu nie ma nic za darmo.

Wyraziste, barwne postacie są dobrze wykreowane. Mamy też czarne charakterki m.in. w  postaci wójta, który tak naprawdę nie robi nic. Nic dziwnego, że nasze bohaterki wciąż były na niego złe, ja sama miałam ochotę nim mocno potrząsnąć. Pojawia się nowa postać, a mianowicie Ariel, niezwykły przystojniak na którym wieszają oczy wszystkie kobiety. Ariel zyskał moją sympatię już na samym początku, podobało mi się jego podejście do życia oraz spokój jakim potrafił emanować. Jaką rolę odegra w życiu społeczeństwa miasteczka? O tym musicie przeczytać już sami.

Powieści, które nie tylko wywołują uśmiech na naszych buziach, ale które również skłaniają do przemyśleń są wartościowe. Takie historie otwierają nam oczy na wiele ważnych aspektów. Autorka pisała już otwarcie o problemie alkoholowym, który w dalszym stopniu jest widoczny na podstawie kilku bohaterów. Ale są też i tacy, którzy się z tym problemem uporali i świetnie sobie radzą.

Ludzie wciąż wierzą w stereotypy, których starają się trzymać rękami i nogami. Ale świat idzie do przodu, a my razem z nim. Nie możemy krytykować kogoś za to, że nie jest taki jak my, gdyż nie ma na świecie ludzi takich samych jak my. Każdy jest indywidualny i to jest w tym wszystkim piękne. Ludzie gadali, gadają i zawsze będą gadać, ale my nie możemy popaść w tę rutynę „a co powiedzą ludzie”. Tak naprawdę nie ważne co mówią inni, ważne jest to, co czujemy my sami. Bo tylko żyjąc w zgodzie z samym sobą, będziemy w pełni szczęśliwi.

- Człowiek boi się nowości i zmian, dlatego się ogranicza, bo nie chce się skompromitować, albo nie wie jak zacząć. Gdyby nie Tosia, biegałybyśmy do dzisiaj po błotnistych dróżkach w zielonych kaloszach, znosiłybyśmy chamstwo wiecznie pijanych mężów, świat byłby dla nas zamknięty w Ruczaju Dolnym, a życie przeciekłoby między palcami – stwierdziła Stenia melancholijnie.


Tęczowe trampki to kolejna świetna odsłona autorki, w której poczytamy o życiu, ludzkich dylematach i o problemach, które zawsze mają w sobie jakieś rozwiązanie. Czyta się niezwykle przyjemniej. Gorąco polecam!





Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję Autorce oraz




Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger