środa, grudnia 29, 2021

Debiut na miarę - Paulina Grych

Debiut na miarę - Paulina Grych

 



1.Tytuł.
„Numer zerowy”

2. Rok wydania.
 2007

3. Gatunek.
 Myślę, że literatura obyczajowa, ukazująca bezwzględność mediów, hipokryzję polityków i spryt kobiet.  Po debiucie szybko uznano mnie za „babską pisarkę”, co nie jest określeniem zbyt pochlebnym, ponieważ oznacza lekką, mało ambitną prozę.  Ciekawe, że taką łatkę często przypinają recenzentki „polonistki-feministki” zapominając, że właśnie kobiety czytają więcej niż mężczyźni, a siostry ze sztandarów są różne. Sama, mimo pomalowanych paznokci, domowości, często podkreślam, że jestem przede wszystkim człowiekiem, a atmosfera kurnika wcale mi nie odpowiada, bo bywamy wobec siebie zarówno wspierające, jak i bardzo okrutne.  Jeden z rozdziałów w „Numerze zerowym” nosi tytuł „BABY”. To fajne słowo, ciepłe, takie ludowe i dla mnie wcale nie obraźliwe, więc mogę być „babską pisarką”. Na marginesie: nie lubię określenia „laska”…

Zawsze dużo czytałam, ale oprócz dziewiętnastowiecznej lub późniejszej klasyki, rzadko sięgam po książki zaliczane do literatury kobiecej, zwłaszcza współczesnej. Próbowałam, jednak pozostawiały takie wrażenie, jak większość polskich komedii romantycznych: powtarzalne schematy i ci sami popularni aktorzy. Nie jestem wielbicielką romansów czy książek, w których rozwiedziona kobieta na kursie medytacji połączonym z darciem pierza zmienia dotychczasowe życie i odkrywa swoją siłę, a przy okazji poznaje nowego faceta.  Teraz, gdy wtłoczono moją najnowszą powieść w kategorię erotyków, czytam fragmenty historyjek o mafii lub szejkach, w których przystojniak, koniecznie z bicepsami, uśmiecha się arogancko, ma przepastne spojrzenie lustrujące zgrabną figurę kobiety , a samcze usta miażdżą jej wargi pocałunkiem, przypominają mi się słowa mojego przyjaciela, zamieszczone w debiucie: „Żarcie fastfoodu to kulinarny onanizm: człowiek napcha się, ale pustka pozostaje.” Podobnie jest z literaturą…   

Nie oceniam czytelniczych wyborów, ponieważ sama sięgałam i sięgam po różne gatunki. Niedawno, w saloniku prasowym, widziałam starszą panią, która z uśmiechem kupowała romans z popularnego wydawnictwa. Ta zagraniczna opowieść o niewidzianym świecie i nieprzeżytej miłości dała jej zapewne wielką radość. Uważam, że ludzie powinni czytać książki, a nie tylko podpisy pod memami. Mimo, że dzisiaj niemal wszystko jest „otagowane”, łatwo coś wartościowego pominąć, bo kobiece, bo romans, bo erotyk. Dlatego nie warto patrzeć wyłącznie na te hasztagi albo zamykać się – niczym bohaterowie „Rejsu” – w znanym.

4. Jaki był impuls do stworzenia tej pierwszej historii?
Było tak, że odpowiedziałam na prasowe ogłoszenie: ktoś poszukiwał dziennikarzy. Jedno zdanie plus numer komórki. Przez lata pisałam reportaże i felietony do „Kuriera Szczecińskiego”, więc wprawę miałam. Czas dla mnie zły: po śmierci mojej mamy, między pracami, dlatego zatelefonowałam. Potem spotkanie w indyjskiej restauracji. Pan sympatyczny, chociaż nadal lakoniczny. Po kilku dniach wyznaczył zbiórkę niedaleko dworca autobusowego i powiódł grupkę do budynku tuż przy bazarku zwanym Tobrukiem. Na pierwszym piętrze, obok hurtowni chińskich ciuchów, pomieszczenia zwane dumnie redakcją, w których przez kilka miesięcy tworzyliśmy nowy tygodnik. Właściciel pisma był zadeklarowanym antyklerykałem, ale jakoś to nam nie przeszkadzało. Chcieliśmy pisać, tworzyć i chodzić do pubu na spotkania integracyjne…

Do pierwowzoru redakcji trafiłam w czasie, gdy jedną ze szczecińskich gazet przejął wielki koncern. Przejął i na bruk wyrzucił dziennikarzy z wieloletnim stażem, niekiedy tuż przed emeryturą, więc między nami były osoby w różnym wieku, również moi niedawni studenci.

Z naszego zaangażowania nic nie wyszło: właściciel miał ambicje, brakowało mu doświadczenia i kasy. Nie pojawił się Berg, by nas uratować. Pozostała mi kserokopia próbnego numeru, czyli „zerowego” tego czasopisma…

Pozostało jednak coś więcej: wspomnienia i ludzie o ciekawych osobowościach. Żal mi było tekstów, które napisałam do tego tygodnika, a zwłaszcza słów felietonu o moim ukochanym Szczecinie:

 

„Mieszkam w lewym górnym rogu mapy pogody. Niektórzy mówią, że nad morzem, a nawet, gdy zawitają do naszego miasta, wychodząc z kolejowego dworca, czują powiew bryzy. Tak, w ciepłe poranki moglibyśmy (w kostiumach, z ręcznikami na szyjach) pobiec nad Bałtyk, by zażyć kąpieli. Ponad sto kilometrów w jedną stronę. Cóż, mamy bardzo szeroką plażę. A bryza? To tylko Odra zionie wilgocią.

Nie mieszkam więc nad morzem.

Lewy, górny róg mapy pogody to część Ziem Odzyskanych, zwanych także wyzyskanymi. Teraz mówi się – pogranicze. Zachodnie kresy, a nawet rubieże. Prowincja. Zaścianek. Zadupie.”

 

Musiałam również ocalić tekst o tolerancji czy krytykę faszyzujących organizacji. A co pasuje do antyklerykalnej redakcji? Oczywiście, żona posła partii katolicko-narodowej, zmęczona ciążami, rolą kury domowej i swoim pruderyjnym mężem. Dodałam skandal obyczajowy. Pomysł posła – hipokryty pojawił się dawno, ale dopiero ta redakcja sprawiła, że wróciłam do wymyślonej kiedyś koncepcji. Krytyka skupiła się na romansie Bukowskiego, a dla mnie ważny był tygodnik. „Numer zerowy” to forma psychoterapii. Dla mnie i tych wszystkich, którzy uczestniczyli w powstawaniu różnych przedsięwzięć medialnych.

5. Czas pisania książki?
 Nie pamiętam. Ba, nawet nie mogę sprawdzić, bo mój stary Mac zbuntował się, gdy kończyłam „Schizę”.  Człowiekowi znikąd, bez nazwiska, nie jest łatwo zadebiutować. Pewna oficyna była zainteresowana „Numerem zerowym”, ale zanim doszło do podpisania umowy, ta efemeryda zbankrutowała. Następne nie odpowiedziało. Zapakowałam komputerowy wydruk i wysłałam do dużego, prestiżowego wydawnictwa, tak naprawdę nie wierząc w zainteresowanie.

Szykując się do wywiadu zajrzałam do „Numeru zerowego”, gdzie na końcu znalazłam dwie daty – zakończenia i poprawek - wrzesień 2004 i luty 2007. Ciekawe, że moje dwie książki musiały swoje „odleżeć”…

Wracając do zasadniczego pytania: długo piszę w myślach, a i tak, gdy siedzę przy laptopie, bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem. Dziwię się autorom, którzy narzucają sobie reżim godzinowy i tworzą od ósmej do szesnastej, jakby normalnie chodzili do roboty. Oczywiście, w przypadku osób żyjących z pisarstwa, jest to chyba konieczne, tylko… Co z weną? Czy muzy mają czas pracy i odpoczynku? Ja muszę mieć chwilę oddechu. Dla rozprostowania kości, zajęcia głowy banałem codzienności lub poszukania inspiracji. Pamiętam, że podczas pisania „Schizy” chodziłam po szczecińskich Jasnych Błoniach i wypatrywałam Marka, żołnierza, który ześwirował w Iraku, a w książce stał się bohaterem jednoczącym grupę innych potłuczonych.  Schiza, prawda?   

6. Bohater najbliższy Pani sercu?
 Najbliższe są dla mnie postacie wzięte z rzeczywistości, opisane niemal jeden do jednego, jak na przykład Artysta, czyli Krzysztof Salak – szczeciński poeta, rysownik, twórca teatralny i kabaretowy. Z bohaterów wymyślonych lubię Adama, Berga, Natalię, ale także posła Michała Bukowskiego, bo jest taki zagubiony… Oczywiście, ważną istotą jest Sindi, mała suczka ze schroniska. 

7. Pierwszy czytelnik?
 Przed wydaniem nikomu nie pokazuję tego, co piszę, więc pierwszymi czytelnikami byli redaktorzy. Pamiętam, że egzemplarze autorskie przyszły po pewnym czasie i w dniu premiery „Numer zerowy” kupił mój tata. Był dumny, przeczytał, ale trochę narzekał, że za dużo wulgaryzmów. Hm, sam jednak używał czasem mocnych słów, nie jako wyraz nerwów czy agresji, lecz w opowiadaniach. Mówił: „podkreślam z emfazą.”

Tamtego dnia zadzwoniła koleżanka opisana w „Numerze zerowym”: stała na chodniku przed księgarnią i – przeglądając powieść – płakała ze wzruszenia…

8. Czy był stres przed reakcją czytelników?
 Sądziłam, że napisanie i wydanie książki będzie… fajniejsze. Byłam szczęśliwa, ale wkrótce pojawiły się opinie internautów oraz zawodowych recenzentów. Nie zawsze łaskawe. Pamiętam pierwszy wpis na pewnym forum: „taka sobie”.  Oj, naczytałam się! Grych to nie Houellebecq. Grych ośmiesza kobiety. Grych nie daje analizy społecznej, czyli fastfood, czytadło i babska literatura. Pojawiały się także bardzo pozytywne zdania.

Myślę, że pisarz jest bezbronny wobec krytyki, jednak ja po moim debiucie literackim zaczęłam pyskować recenzentom. Czytając krytyczne uwagi oburzałam się, komentowałam na blogach, zarejestrowałam się nawet na forum dla gejów, ponieważ jeden z użytkowników źle napisał o „Numerze zerowym”. Z tych internetowych dyskusji zrodziły się ciekawe znajomości.

Teraz, gdy po czternastu latach od publikacji „Numeru zerowego” i ponad dziesięciu latach „odleżenia” ukazała się „Dziewczyna Rubensa” znowu czuję się jak debiutantka, ponieważ gatunek inny, książka kontrowersyjna, a promocja, autopromocja i opiniowanie niemal w całości przeniosły się do internetu. Ogólnie jest miło, ale czasem czuję się jak nachalny sprzedawca perfum, bo strony, grupy, posty, polubienia…

Uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania, a najważniejsze – zgodnie ze starą zasadą propagandy - by nazwiska i tytułu nie pomylili. Powtarzam sobie: „ani ja, ani moje powieści to nie jest zupa pomidorowa, którą wszyscy lubią”.

9. Czy uważa Pani swój debiut za udany?
 Nie wstydzę się żadnej z moich książek. Niedawno znalazłam opinię o „Numerze zerowym”, w której czytelniczka wyrażała zdumienie, że dwoje dorosłych ludzi nie może ze sobą porozmawiać, zamiast bawić się w jakieś podchody. Przeczytałam te słowa akurat po obejrzeniu programu, w którym żona pewnego wiceministra za pośrednictwem telewizji poinformowała męża o braku zadowolenia z dotychczasowego życia w kręgu dzieci-kuchnia-kościół i chęci zostania modelką.

Zastanawiam się, co to znaczy „udany debiut”? Często mam wrażenie, że w Polsce niemal wszyscy piszą, a niewielu czyta, więc sama publikacja (nie self-publishing) jest sukcesem. Sprzedanie przeciętnego nakładu, czyli około pięciu tysięcy egzemplarzy to już coś, choć nie idą za tym oszałamiające pieniądze. Oczywiście, masowa wyobraźnia i wyobraźnia większości początkujących pisarzy karmi się wieściami o zakupie wypasionego samochodu przez autorkę bestsellerowej powieści. To są jednostki, które osiągnęły finansowy sukces, reszta literatów – szkoda gadać.  

Jeden z bohaterów „Schizy”, mojej drugiej powieści pisze, bo uważa, że jego wiersze zmienią świat, a wydanie książki odmieni dość marny los i przestanie być rudym Karolem z parteru, blokowym wyrzutkiem o przezwisku Siusiak… W naprawianie świata literaturą nie wierzę, ale dobrze, gdy moje powieści wywołają u czytelników emocje i skłonią do refleksji. Nie mam mrzonek, że przede mną sława, bo kariery robi się w innych, często para-artystycznych dziedzinach.

10. Czy debiut doczekał się II wydania?
 Nakład został sprzedany,  jednak nie zanosi się na drugie wydanie.  Kartkując książkę przekonałam się, że niektóre fragmenty są nadal aktualne, a zdanie Marty Cuber umieszczone na skrzydełku okładki brzmią jak memento: „Poprzez delikatną ironię i wyszukany dowcip „Numer zerowy” ośmiesza pompatyczną prawicę, o której dziś myślimy więcej niż wczoraj.”  

Tyle lat, a my ciągle w zaklętym kręgu…




Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas. 


wtorek, grudnia 28, 2021

"Prowokacja" Mark Carper [PATRONAT MEDIALNY]

"Prowokacja" Mark Carper [PATRONAT MEDIALNY]

 




TYTUŁ  "Prowokacja”

AUTOR Mark Carper

 

DATA PREMIERY 16.07.2021

 

WYDAWNICTWO  AlterNatywne

 

ILOŚĆ STRON 118

 

 

 

 

OCENA  4/6

 

OPIS




 

David Moran i Mike Stabenow, dziennikarze chicagowskiej gazety NAI, zdobywają materiały, które wskazują, że kandydatka na urząd senatora ma romans ze sponsorem jej kampanii wyborczej. Publikacja artykułu wywołuje aferę polityczną, która niszczy szanse wyborcze wartościowej pani polityk.
Reporterzy nie wiedzą, że zostali oszukani i stworzyli newsa opartego na nieprawdziwej informacji. Przypadkowo zdobyli jednak wiedzę o istnieniu tajnego układu kontrolującego najwyższe władze w państwie. Znaleźli się w matni i w rękach zagadkowego Petera Browna, który bynajmniej nie jest płatnym zabójcą.
Jeśli poszukujesz książki pełnej akcji, zaskakujących wątków oraz błyskotliwych spostrzeżeń, „Prowokacja” jest dla Ciebie. Gwarantujemy, że nie oderwiesz się, póki nie doczytasz do ostatniej strony.




MOJE ODCZUCIA

 

 

Dwaj dziennikarze zdobywają materiały, które obciążają kandydatkę na urząd senatora. Pogrążają ją, choć tak naprawdę zdobyte dowody okazują się nieprawdziwe.
Obaj dziennikarze znajdują się w rękach zagadkowego Petera Browna, który rzekomo podaje się za agenta FBI, choć nie wzbudza ani grama zaufania. Kto wyjdzie z tej sytuacji cały?

Plotka. Chyba każdy z was zna to słowo, a przede wszystkim jego znaczenie. Plotka potrafi czasem przewrócić życie do góry nogami, wprowadzić w kłopoty, a przede wszystkim siać spustoszenie. Plotka ma to do siebie, że potrafi solidnie uprzykrzyć życie. Dziennikarze łakną znakomitych kąsków na pierwsze strony gazet, dlatego czasem potrafią łatwo dać się zmanipulować i uwierzyć w coś, co w rzeczywistości prawdą nie jest.

Autor napisał dość przewidywalną książkę, aczkolwiek prowokuje nas niemalże na każdym kroku. Historia rozpoczyna się dość mocno, zabierając nas w dialog pomiędzy katem a oprawcą, którzy rozmawiają na  całkiem przyziemne sprawy jak np. sport, historia czy też kobiety.
Ciekawym zabiegiem wprowadzonym do książki jest pojawienie się w niej samego autora. Ale w jakim celu, tego już wam nie zdradzę, musicie to sami odkryć.

- Chcę wiedzieć: dlaczego to robisz? – Młody dziennikarz zadał pytanie z rezygnacją i zwątpieniem w głosie. W odpowiedzi z ust Petera padły pozornie nic nieznaczące słowa.
- Bo mam z tego satysfakcję i doskonale się bawię.


Mark Carper nie od razu ujawnia nam wszystkie wiadomości, dawkuje nam je stopniowo, a dzięki temu intryguje i w pewnym sensie wodzi na pokuszenie. Nigdy nie wiemy, w którym kierunku akurat przyjdzie nam się udać i jaki okaże się finał. Czasem niektóre akcje zostają przerwane toczącymi się dialogami pomiędzy bohaterami, moim zdaniem zbędnymi dialogami, które nie mają nic wspólnego z fabułą powieści.
Najbarwniejszą postacią w książce jest Peter Brown, rozmowny, niezwykle przekonywujący mężczyzna.

Prowokacja
to książka, która pragnie pokazać nam jak łatwo można zniszczyć życie człowieka poprzez jedno kłamstwo, zwykłą plotkę. Czyta się szybko, fabuła wciąga, więc czytelnik nie może się nudzić.  



Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję




poniedziałek, grudnia 27, 2021

Zapowiedź patronacka "Gawędy mojego Anioła Stróża" Małgorzata A. Jędrzejewska

Zapowiedź patronacka "Gawędy mojego Anioła Stróża" Małgorzata A. Jędrzejewska

 
PREMIERA: 21.01.2022



Jest mi niezmiernie miło ogłosić, iż mój blog Czytaninka objął patronatem medialnym książkę Gawędy mojego Anioła Stróża Małgorzaty A. Jędrzejewskiej. 

👇

Pandemia koronawirusa sprawiła, że wielu ludzi doświadczyło przymusowej izolacji. Zamknięci w domach w różny sposób reagowali na to, co się dzieje wokół nich. Przyszedł czas nie tylko na dostosowanie się do nowej rzeczywistości, ale i na refleksję.

Jedną z poddanych kwarantannie osób była Małgosia. Samotna w swoich czterech kątach, ale nie osamotniona, bowiem tkwił przy niej Anioł Stróż, zaczęła prowadzić z nim rozmowy o życiu. Czym jest Wszechświat? Jakie jest znaczenie Energii? Po co powstał człowiek i jaka jest jego rola wobec całości Istnienia? „Gawędy mojego Anioła Stróża” to próba odpowiedzi na te i wiele innych pytań. Jesteśmy dziećmi Wszechświata, nasączonymi Wiarą, Nadzieją i Miłością. Nauczmy się z nich czerpać. Odnajdźmy swe wewnętrzne światło.

👆



piątek, grudnia 24, 2021

Autorzy o zwierzętach - Margota Kott

Autorzy o zwierzętach - Margota Kott

 



Margota Kottniezrzeszona indywidualistka, uzależniona od literatury. Przeciętne uczucia nudzą ją, zarówno jako czytelniczkę jak i pisarkę. W grę wchodzą tylko skrajne emocje!

Uczestniczka wielu warsztatów i kursów pisania. 

Recenzentka powieści kryminalnych i thrillerów na portalu Zbrodnia  w Bibliotece. Prowadzi także bloga literackiego Czerwone i Czarne.

Autorka książki – poradnika „Kompendium wiedzy dla autorów kryminałów” (premiera miała miejsce 27 kwietnia 2021 r.) oraz dwóch powieści kryminalnych „Morderstwo w Pradze” (premiera już 15 grudnia br.) i „Kolor miłości i krwi”, która ukaże się w okolicy tegorocznych Walentynek.

Autorka opowiadań: „Dama z szopem” „Kreatywne pisanie. 12 debiutów” oraz wielu opowiadań wydanych w kolejnych zbiorach Fundacji Kult Kultury. 

Wyróżniona w ramach konkursu literackiego o Pióro Metatrona na Coperniconie 2018 za opowiadanie „Jedyny wampir w mieście” (w jury zasiadała znana pisarka książek z gatunku fantasy i kryminałów Anna Kańtoch). 

Finalistka konkursu literackiego na opowiadanie kryminalne, zorganizowanego przez Dziennik Toruński „Nowości” w 2018 roku (Nagroda, ufundowana przez Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotra Całbeckiego, za opowiadanie „Nie zabija się posłańca”). 

Laureatka konkursu „Kryminał na 100-lecie AGH”. Z 250 opowiadań, jury wyłoniło 12 najlepszych historii kryminalnych, w tym jej opowiadanie „Heterochromik”.

Wyróżniona w konkursie „Stulecie polskiego kryminału” w kategorii „Kryminał sto lat temu” za opowiadanie „O mały włos”.

Otrzymała Wyróżnienie pierwszego stopnia w ramach konkursu literackiego na opowiadanie kryminalne Tamtej nocy w Złotowie w 2020 roku za opowiadanie „Jeleń na pokocie”.

Pisze nadal…



Fot. Ezo Oneir


1. Czy wyobraża Pani sobie życie bez zwierząt?

Absolutnie nie. Towarzyszą mi od zawsze.

2. Ile zwierząt miała Pani w swoim życiu?

Sporo. Były chomiki, myszki, świnki morskie, gołąbek Grunguś, nawet żółwie. Jednak najważniejsze są dla mnie koty i psy. Suczka Foksia, która towarzyszyła naszej Rodzinie przez 16 lat oraz piesek Teruś najcierpliwszy piesek pod słońcem. No i kotki. Aktualnie mieszkają z nami trzy koty: Agent Miauer (rudy kocur), Księżniczka Daisy (szaruszka) oraz Misia (czarnulka). Czwarta koteczka, Silvereczka, odeszła nagle (wrodzona choroba serca, kardiomiopatia).

3. Zwierzę jest dla mnie…

...rodziną, przyjacielem, towarzyszem codziennych zmagań. Zawsze jest KIMŚ, nigdy CZYMŚ.

4. Ludzie często uważają, że zwierzęta nie mają duszy. A jakie jest Pani zdanie na ten temat?

Ooo tu już zahaczamy o tematy religijno-filozoficzne. Nie mam pojęcia, nikt duszy nie widział, możemy w nią wierzyć lub przewidywać jedynie jej istnienie. Powiem tyle – wszystko, co żywe na tym świecie ma w sobie cząstkę duchową, którą rozumiem jako rodzaj energii.

5. Co sądzi Pani o Fundacjach ratujących zwierzęta?

Cenię, pomagam, wspieram.

6. Załóżmy, że jest Pani świadkiem sytuacji, w której ktoś krzywdzi zwierzę. Jak Pani reaguje?

Rzucam się na pomoc. Cierpię emocjonalnie. 

7. Pani ulubione zwierzę to?

Kot. Absolutnie i zdecydowanie. To najpiękniejsze i najmądrzejsze zwierzę jakie znam. Odpowiada mi także jego natura, wolna i niezależna. Rezonujemy dokładnie na tych samych falach.

8. Jakie zwierzę według Pani byłoby najlepszym bohaterem książki?

Zależy dla kogo. Pieski kotki są fajne w książkach, ale już nieco opatrzone. Trzeba szukać zwierząt mniej banalnych. Ja na przykład, w swoim debiutanckim opowiadaniu „Dama z szopem” uczyniłam bohaterem szopa pracza o imieniu Szopen.

9. Mówią, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Ja zgadzam się z tym w 100 %, a Pani?

A ja na 50%. Ta druga pięćdziesiątka należy się kotu.

10. Jakie zwierzę według Pani jest najbardziej fotogeniczne i dlaczego?

Oczywiście kot. Piękne, szlachetne zwierzę, którego charakter widać w każdym ruchu, nastawieniu uszu i nastroszeniu wąsów.


Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas.













środa, grudnia 22, 2021

Debiut na miarę - Elisa Rocher

Debiut na miarę - Elisa Rocher

 



1. Tytuł.

Koło Ratunkowe

2. Rok wydania.

2021

3. Gatunek.

Romans

4. Jaki był impuls do stworzenia tej pierwszej historii?

„Koło Ratunkowe” początkowo powstało na konkurs, na który nie miałam zamiaru w ogóle pisać. Jednak wszystko się zmieniło, gdy zobaczyłam jakiś niemiecki program dokumentalny o statkach wycieczkowych. Wtedy cały pomysł na książkę magicznie pojawił się w mojej głowie. Coś kliknęło i wskoczyło na swoje miejsce, a cała historia napisała się praktycznie sama :) Co prawda „Koło” nie znalazło się w gronie zwycięskich prac, ale dzięki temu mogłam popracować nad tekstem.

5. Czas pisania książki?

Historia powstała w niecałe dwa miesiące, ale sporo czasu zajęło dopracowywanie i redagowanie.

6. Bohater najbliższy Pani sercu?

Bardzo lubię Zośkę, jest naprawdę bardzo pomysłowa i odważna. W dodatku ma naprawdę ciekawą pracę i nie boi się pokonywać własnych słabości.

7. Pierwszy czytelnik?

Sandra Biel – moja beta readerka :) i kumpela od obgadywania pomysłów.

8. Czy był stres przed reakcją czytelników?

Oczywiście! Miałam obawy, że książka okaże się klapą. Myślę, że każdy autor boi się, jak jego dzieło zostanie odebrane. Jednak wiem, że „Koło” jest świetną historią, dlatego znajdzie swoich zwolenników.

9. Czy uważa Pani swój debiut za udany?

Według mnie jest bardzo udany. Książka cieszy się dużym zainteresowaniem i zebrała już sporo pozytywnych opinii.

10. Czy debiut doczekał się II wydania?

Jeszcze nie, ale jestem pewna, że tak będzie. Na razie jest za wcześnie, aby o tym mówić, ale jestem dobrej myśli.



Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas. 



wtorek, grudnia 21, 2021

"Najdłuższa podróż" Nicholas Sparks

"Najdłuższa podróż" Nicholas Sparks

 






TYTUŁ  "Najdłuższa podróż”

AUTOR Nicholas Sparks

 

DATA PREMIERY 08.10.2021

 

WYDAWNICTWO  Albatros

 

ILOŚĆ STRON 464

 

 

 

 

OCENA  6/6

 

OPIS




 

DZIELI ICH WŁAŚCIWIE WSZYSTKO.
ŁĄCZY ZALEDWIE… MIŁOŚĆ.
CZY WYSTARCZAJĄCO SILNA, BY MOGLI O SOBIE MYŚLEĆ: MY?


Ira Levinson ma za sobą wiele lat życia, przed sobą – zgodnie z diagnozą lekarzy – zaledwie kilka miesięcy. Kiedy w wyniku wypadku zostaje uwięziony we wraku samochodu, wspomina całe swoje życie, wypełnione miłością do nieżyjącej już żony.

Cztery miesiące wcześniej Sophia, studentka historii sztuki, poznaje Luke’a, młodego kowboja z rodeo. Ich wzajemna sympatia szybko przeradza się w głębsze uczucie, choć dzieli ich wszystko.

Historie Iry i Ruth, Sophii i Luke’a zbiegną się w najmniej oczekiwanym momencie…



MOJE ODCZUCIA


Poniżej znajdziecie recenzję książki, która jest bestsellerem na TaniaKsiazka.pl

Twórczość Sparksa zachwyca mnie od zawsze. To właśnie dzięki jego książkom pokochałam czytanie. Dlatego z wielką niecierpliwością oczekuję za każdym razem jego kolejnych książek.

Najdłuższa podróż to jedna z moich ulubionych (pomijając fakt, że mam ich wiele) książek tego autora. Historie, które zostały przedstawione w tej powieści poruszają najgłębsze struny mego serca. Ilekroć zamykam oczy, widzę wszystkie wydarzenia, które miały tam miejsce.

Ira Levinson jest u schyłku swego życia. Ulega wypadkowi, w wyniku którego zostaje uwięziony we własnym samochodzie. Wykorzystuje ten czas, aby powspominać całe życie i jego ukochaną nieżyjącą już żonę Ruth.
Sophia studiuje historię sztuki, pewnego dnia jej przyjaciółka wyciąga ją na rodeo i zabawę, podczas której poznaje Luka. Zaczynają się spotykać. Dzieli ich praktycznie wszystko, ale zaczyna łączyć uczucie.
Historie tych bohaterów zbiegną się w najmniej oczekiwanym momencie…

Ira to niezwykły człowiek, który nad życie kochał swoją żonę i był w stanie zrobić dla niej wszystko. Kiedy zostaje uwięziony w swoim samochodzie, to właśnie ona niejednokrotnie mu się objawia i wspiera w ciężkich momentach. Wspólnie z nią, Ira wspomina najpiękniejsze, ale również i najsmutniejsze chwile swojego życia. A muszę przyznać, że ich wspólne życie było niezwykle barwne. Przez całe wspólne życie zebrali całkiem sporą i niezwykle cenną kolekcję obrazów. Ale dla nich ich wartość była bezcenna, dla nich liczyło się ich uczucie i niezwykła siła miłości, której nie sposób było wycenić w jakiejkolwiek kwocie pieniężnej. Oni byli dla siebie po prostu wszystkim. Słuchanie opowiadanych historii niejednokrotnie chwytało za serce, czasem wyciskało nawet łzę z oka. To jak pięknie Ira wypowiadał się o Ruth i jak wiele ona dla niego znaczyła zasługuje na podziw.

Oto dlaczego wieczorami spaceruję po naszym domu; dlaczego kolekcja pozostaje nietknięta. Oto dlaczego nie sprzedałem żadnego obrazu. Jakże bym mógł? W tych farbach olejnych i barwnikach są zaklęte moje wspomnienia o Ruth; każdy obraz to kolejny rozdział naszego wspólnego życia. Nie ma na świecie cenniejszej rzeczy. To wszystko, co pozostało mi po żonie, którą kochałem nad życie, i będę na nie patrzył i rozpamiętywał tak długo, jak długo starczy mi sił.


Sophia to miła dziewczyna, która wie czego chce od życia. Kiedy w jej życiu pojawia się Luk, młody kowboj czuje, że to spotkanie zapoczątkuje coś niezwykłego. On znajduje się w trudnej sytuacji, gdyż jego mamie grozi utrata ich rancza, do czego on nie chce dopuścić, gdyż czuje się za to odpowiedzialny. Ujeżdża więc niebezpieczne byki, które już raz doprowadziły go do tragedii. Sophia podziwia Luka, stara się być dla niego oparciem. Wspólnie spędzają chwile, jeżdżą konno, wzajemnie się wspierają. Ale Luke nie mówi jej wszystkiego. Co się stanie, kiedy Sophia się dowie o tym, co on przed nią skrywa? Czy ich miłość będzie w stanie to przetrwać? I jak skrzyżują się ich losy z Irą Levinsonem?

Narracja powieści toczy się z perspektywy różnych bohaterów, dzięki czemu mamy okazję lepiej poznać ich punkt widzenia oraz emocje, które nimi kierują. Osobiście urzekły mnie losy zarówno Iry i Ruth jak i Sophie oraz Luka. Gdy tak sobie pomyślę, to zdecydowanie mogłabym zamieszkać z Lukem, gdyż farma, życie na rancho to coś co zawsze mnie kręciło. Kocham życie na wsi oraz obcowanie ze zwierzętami. Kowboje, muzyka country to zdecydowanie coś dla mnie. Po prostu moje klimaty.
Wykreowani bohaterowie są realni, niemalże namacalni. Mają swoje wady i zalety, nie są ludźmi idealnymi, popełniają błędy tak jak i my. Czuć bijące od nich emocje, które przelewają się również na czytelnika. Pokochałam ich wszystkich, bo każdy z nich ma w sobie to coś, co tak naprawdę ciężko opisać słowami.

Najdłuższa podróż z księgarni TaniaKsiazka.pl to niezwykle sentymentalna powieść podczas której nie zabraknie emocji. Dwie różne, ale jakże niezwykłe historie, które połączy miłość do sztuki oraz do partnerów. Jestem zauroczona tą powieścią, wierzę że wy również będziecie. Polecam.

 


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję




niedziela, grudnia 19, 2021

"Miłość na horyzoncie" Antologia

"Miłość na horyzoncie"  Antologia

 



TYTUŁ  ”Miłość na horyzoncie”

AUTOR Agnieszka Lingas-Łoniewska, Anna Szafrańska, Agata Czykierda-Grabowska, Anna Bellon, Sylwia Trojanowska, K. A. Figaro, Natalia Nowak-Lewandowska, Natasza Socha, Elżbieta Rodzeń

 

DATA PREMIERY 24.11.2021

 

WYDAWNICTWO  Zwierciadło

 

ILOŚĆ STRON 360

 

 

 

 

OCENA  5/6

 

OPIS




Antologia opowiadań w klimacie górskim

Dziewięć cenionych polskich autorek napisało opowiadania w klimacie górskim. Góry mają swoją tajemną moc, urok, bywają niebezpieczne i mogą zarówno zachwycać, jak i przerażać. Trzeba się do nich odnosić z szacunkiem i ich nie lekceważyć. A odwdzięczą się cudownymi widokami, naturą, aurą, powietrzem, a i czasami… miłością. To właśnie ona pojawia się w opowiadaniach, chociaż ukazana różnie, zmienia się tak szybko, niczym pogoda na górskich szlakach. Jest często nieprzewidywalna, właśnie tak jak one.

Bohaterowie opowiadań mierzą się z problemami dnia codziennego i uczuciami, jakimi darzą inne osoby. Wyprawa w góry odmieni ich życie. Spotkasz ich w Tatrach, Bieszczadach lub Sudetach; w pensjonacie, domu rodzinnym albo na górskim szlaku. Czy uda się im odnaleźć prawdziwą miłość? Czy znajdą tu ukojenie?




MOJE ODCZUCIA

 

 

Dziewięć świetnych polskich autorek postanowiło napisać opowiadania w klimacie górskim. Ich czytanie było dla mnie niezwykłą przyjemnością. Czasem jednak żałowałam, że te opowiadania tak szybko się kończyły. Zdecydowanie widzę tutaj zadatek na przekształcenie ich w powieści. Wszystkie opowiadania były niezwykłe, ale kilka  z nich urzekło mnie bardziej. „Niebo nad Soliną” Sylwii Trojanowskiej, „Sklepik z marzeniami” Anny Szafrańskiej, „Tylko ty” Anny Bellon oraz „Pod śniegiem” Elżbiety Rodzeń, to właśnie te cztery opowiadania zrobiły na mnie największe wrażenie.

Sylwia Trojanowska jak zwykle posługuję się pięknym językiem. Czytanie jej tekstów zawsze wprowadza mnie w niezwykłe klimaty. Autorka zabiera nas nad Solinę, czyli w Bieszczady, miejsce, które opisuje niezwykle barwnymi opisami. Czułam magię tego miejsca i sama z chęcią bym się do niego wybrała. Jej historia pokazuje, że nawet jeśli w życiu coś się nam wali, zawsze jest szansa na happy end. Polubiłam Maję i jej niezwykłą pasję do fotografowania. Swoją osobą urzekł mnie również Kacper. Mam tylko jedno małe zastrzeżenie – to zdecydowanie za szybko się skończyło. Liczę, że Sylwia stworzy dla nas z tego kiedyś powieść.

Poukładałam sobie życie w pojedynkę i uparłam się, że nigdy tego nie zmienię. I wiesz co? Głupia byłam. Po stokroć głupia. Bo po co żyć w samotności, kiedy serce wyrywa się z piersi, kiedy oczy pragną towarzystwa, a nie pustej kuchni? Gdybym mogła cofnąć czas, to po odejściu Józka pozwoliłabym sobie na chwilę smutku, ale potem poszłabym do ludzi, zakochałabym się i dałabym się kochać. Na chwilę albo na zawsze. Obojętne! Byle być szczęśliwą, nie smutną.


Anna Szafrańska zabiera nas do Sklepiku z marzeniami, niezwykłego miejsca ze względu na niezwykłych właścicieli tego miejsca. Czytając te opowiadanie czułam się, jakbym znajdowała się w tym niesamowitym miejscu. Autorka zdecydowanie poruszyła najczulsze struny mego serca. Jej historia pokazuje, że czasem nie warto dążyć do celu po trupach, a przeznaczenie prędzej czy później i tak nas dosięgnie. W tym opowiadaniu moje serce najbardziej skradła Magda, ale również Kaja i jej postawa. Chętnie przeczytałabym o tej historii powieść.

Anna Bellon zabiera nas w Tatry wraz z grupą przyjaciół. Wśród nich jest Liwia i Olek, który stwarzają pozory, że ich ku sobie nie ciągnie, ale łączy ich pocałunek z przeszłości. Autorka pokazuje nam, że każdy popełnia błędy, ale ważne jest, aby umieć je naprawić i się do nich przyznać. Historia tej dwójki porwała mnie od samego początku i chętnie poznałabym ich dalsze losy.

Elżbieta Rodzeń ukazuje nam uroki życia w górach i wiążące się z tym problemy oraz dwójkę niezwykłych bohaterów, którzy zmagają się ze swoimi niepowodzeniami. To historia, która pozwala uwierzyć, że w Święta naprawdę zdarzają się cuda, a my zawsze możemy zmienić nasze zamierzenia i postępowanie. Czasem pomocną dłoń może wyciągnąć do nas całkiem obca nam osoba.

Każde z tych górskich opowiadań okazuje nam różne oblicza miłości. Czasem jest to rozstanie, zmaganie się z bólem, czasem rozczarowanie albo jakieś niedopowiedzenie. I naprawdę każde z tych opowiadań ma w sobie to coś. Czytanie tej antologii to przyjemne doświadczenie okraszone wieloma emocjami. Czasem jest zabawnie, czasem trochę dramatycznie, ale jedno jest pewne. Góry mają tutaj szczególną moc i potrafią zjednać ze sobą niejedno serce.

Przebaczanie nie dokonuje się samo. Przychodzi powoli, tak jak powoli mija ból i rozczarowanie. Nikomu nie jest łatwo przyznać się, że ktoś go skrzywdził i że trudno jest komukolwiek jeszcze zaufać. Ale wybaczając, ratujemy samych siebie. Przed emocjonalnym zamknięciem, smutkiem, depresją, narastającym gniewem, nieprzespanymi nocami.


Miłość na horyzoncie to zbiór dziewięciu opowiadań zawierających w sobie góry oraz miłość, w różnym znaczeniu tego słowa. Niektóre z nich skłaniają do refleksji, ale każde z nich wprowadza również w świąteczny klimat. Koniecznie się z nimi zapoznajcie.



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję




Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger