wtorek, lutego 26, 2019

Wywiad - Magdalena Kołosowska


Serdecznie zapraszam na wywiad z Magdaleną Kołosowską



Jak to się stało, że zaczęłaś pisać książki?


Och, to właściwie było konsekwencją tego, jaka byłam, jakie były moje zainteresowania i co robiłam jako dziecko. Właściwie od kiedy pamiętam, zawsze miałam głowę pełną pomysłów, wymyślałam przeróżne historie, zabawy, w które angażowałam młodszego brata. Z czasem zaczęłam te historie spisywać. Początkowo były to krótkie opowiadania, w miarę  upływu czasu wydłużały się, pojawiały się nowe wątki. Wydawało mi się, że tak właśnie wygląda dzieciństwo, że każda z moich koleżanek ma w domu tak samo pozapisywane zeszyty jak ja, chciałam się z nimi dzielić doświadczeniami, pomysłami  i jakież było moje zdziwienie, kiedy odkryłam, że wcale tak nie było. Że tak naprawdę to, co ja robiłam, było wyjątkowe. 
Nie potrafię więc wskazać konkretnej daty albo wydarzenia, jako początku, kiedy zaczęłam pisać. Pisałam od zawsze a pisanie ewoluowało wraz z upływem czasu. Raz dawało o sobie znać bardziej dobitnie by zaraz usiąść cicho i pozwolić toczyć się życiu. Przełomem na pewno było wydanie pierwszej książki. To wtedy połknęłam bakcyla na dobre i już wiedziałam, że pisanie kocham zbyt mocno, by nic z nim dalej nie robić.  

Na swoim koncie masz wydanych 6 książek. Która z nich jest Ci najbliższa i dlaczego?

Och, to zupełnie jakbyś mnie zapytała, które dziecko kocham bardziej.  Każdą kocham równie mocno i jest mi bliska, każda powstawała w różnym okresie mojego życia, wiążą się z nią inne wspomnienia. W tej chwili, co zrozumiałe, najbliższa jest mi Kinga, czyli „Słońce za horyzontem”. Pępowina dopiero co została przecięta i dziecko wyruszyło na podbój świata, ale to chwilowe, niedługo pojawi się kolejna i o nią będę się troszczyć równie mocno.

Łatwiej pisze Ci się powieści jednotomowe czy sagi?

Dotychczas pisałam jednotomówki. Historia toczyła się poprzez kilkaset stron i kończyła się wraz z ostatnim zdaniem. Niejednokrotnie kusiło mnie by napisać dalszy ciąg, ale w końcu stwierdzałam, że takie odgrzewane kotlety nie są niczym dobrym.
„Lepsze jutro” jest moim pierwszym cyklem. Zaplanowaną trzytomową serią.  Tylko że nie jest to zwykła seria. Owszem, każdy tom łączą bohaterowie, wspólna historia, ale tak naprawdę to trzy osobne powieści, których akcja koncentruje się na różnych wydarzeniach i innych bohaterkach. Jest też opowiedziana z punktu widzenia innej osoby, więc i ich pisanie nie różni się od pisania zwykłych jednotomówek. 
Jednotomówki pisze się według mnie trudniej, ponieważ za każdym razem trzeba opowiedzieć Czytelnikowi nową historię i zachęcić go, by zechciał ją poznać. Przy sagach jest o tyle bezpieczniej, ze Czytelnik przyzwyczaja się do bohaterów i mniej więcej wie czego oczekiwać. Nie znaczy to jednak wcale, że jestem przeciwniczką sag.  Być może kiedyś wpadnę na pomysł napisania historii, która będzie wielotomową opowieścią, różniąca się od „Lepszego jutra”. Póki co kolejne opowieści zamykam w jednym tomie.

Piszesz o kobietach i dla kobiet, a myślałaś może, żeby napisać kiedyś dla mężczyzn?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale nie mam takich pokus! Nawet nie mam pomysłu, o czym miałaby taka „męska” książka traktować. Jak już powiedział John Gray w swojej książce „Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus”, więc póki co zamierzam na tej swojej planecie pozostać.

 Czy pisząc powieść pracujesz według jakiegoś określonego planu czy wszystko powstaje pod wpływem chwili?

Przyznaję się, nigdy nie mam konspektu! Pokusiłam się o napisanie go jeden raz, kilka lat temu, gdy zaczynałam pracę nad „Słońcem za horyzontem”. Zrobiłam wówczas krótką charakterystykę Kingi i Karola, na dodatek jej nie ukończyłam. Przed premierą książki znalazłam ją wśród plików i stwierdzam, że  zrealizowałam cele w stu procentach. Ale to był jeden raz, wyjątek.
Kiedy pojawia się pomysł napisania jakiejś historii, gdy wiem, kto będzie bohaterką, piszę  sukcesywnie w miarę rozwijania się akcji. Nigdy nie jestem pewna, czy wątek, który na początku miał być pobocznym, nie stanie się wiodącym. Żartuję często, że moi bohaterowie są tak nieprzewidywalni, że wciąż mnie zaskakują. Poza tym lubię wolność, nie wyobrażam sobie pisania według jakiegoś z góry ustalonego planu.

„Słońce za horyzontem” to Twoje najmłodsze „dziecko”. Jak długo powstawała ta powieść?

Samej powieści nie pisałam długo, natomiast sporo czasu upłynęło od jej napisania do wydania. Wciąż nie byłam przekonana, ze to ten moment, zawsze miałam jakieś uwagi, coś poprawiałam. I nie chodziło o zakończenie :) To od początku było właśnie takie, ale sporo dopisałam.  Cieszę się,  że nie wydałam jej wcześniej. Teraz wszystko jest na swoim miejscu.

Czy w Twojej najnowszej powieści jesteś w stanie utożsamić się z którymś z bohaterów?

„Słońce za horyzontem” jest  moją pierwszą powieścią, w której nie ma bohatera/bohaterki, która byłaby do mnie podobna. Dotąd zawsze powtarzałam, że bohaterowie moich historii, zwłaszcza kobiety, mają w sobie jakąś część mnie, czy to cechy zewnętrzne czy też charakteru. W tym wypadku tak nie jest, co sama zauważam z niemałym zaskoczeniem :)

W swoich książkach poruszasz ważne problemy. Myślisz, że dzięki temu niektórym czytelnikom otworzą się oczy na pewne sprawy w swoim własnym życiu?

Opowiadając konkretną historię nie zastanawiam się, jaki wpływ będzie ona miała na Czytelnika. Wszystkie wydarzenia i postaci są fikcyjne a to, co się w książkach wydarza, to dzieło mojej wyobraźni. Jestem jednak świadoma, że w prawdziwym życiu nic nie jest fantastyczne, beztroskie i wolne od problemów. Fascynuje mnie człowiek, jednostka, która zostaje poddana próbie, znajduje się w nowej, nieoczekiwanej sytuacji i musi się w niej odnaleźć. Z satysfakcją patrzę na to, w jaki sposób mierzy się z codziennością.
Nie potrafię pisać inaczej, dlatego ogromnie cieszy mnie, że mój styl zyskuje zwolenników. Bardzo często w recenzjach czytam o tym, że „to prawdziwe życie i realni bohaterowie”. A wiadomo przecież, że życie to nie tylko szczęście i powodzenie ale również problemy. I jeśli po lekturze moich książek ktoś na chwilę przystanie i zastanowi się nad swoim życiem, to bardzo mnie to cieszy. Być może w moich książkach znajdują odzwierciedlenie swojej sytuacji? Może moje historie dają nadzieję?  Po wydaniu „Dlatego mnie kochasz” odzywało się do mnie wiele kobiet, które żyły lub wyszły z toksycznego związku. To było niesamowite, kiedy czytałam wiadomości typu „ta książka pomogła mi przejść przez najtrudniejszy okres w życiu”. Ale takie reakcje nie są planowane, one po prostu wynikają po lekturze a ja nigdy nie wiem, w jaki sposób zostanie przyjęta kolejna opowieść.

Kiedy i czego możemy spodziewać się w najbliższym czasie?

Mam nadzieję, że jeszcze przed wakacjami w księgarniach pojawi się drugi tom „Lepszego jutra” zatytułowany „Pod niebieskim księżycem”. Zgodnie z zapowiedziami będzie to historia Karoliny.
Poza tym pracuję nad  trzecim tomem, historią Kamili pod tytułem „Za ostatnią gwiazdą”. Jest to część, która jest dla mnie najtrudniejsza do napisania, wymagająca. Poświęcam jej dużo czasu i mnóstwo energii. Oprócz Kamili zajmuję się również nowymi historiami, wplatam nowe wątki. Mam nadzieję, że uda mi się niedługo zaskoczyć Czytelników.

Podobno jesteś niepoprawną gadułą. Czy spotkałaś w swoim życiu kogoś, kto zdołał przegadać Twoje „gadulstwo”?

Hahahaha, tak, moja młodsza córka! Obie jesteśmy wodniczkami, mamy urodziny w odstępie dwóch dni i w związku z tym jesteśmy niesamowicie do siebie podobne.
A poważnie, moje gadulstwo nie polega na tym, że nie pozwalam nikomu dojść do głosu, bardzo często spotykam osoby, które mnie „przegadują” :) Z rozmów z innymi czerpię inspiracje, potrafię słuchać i kiedy trzeba nie odzywać się wcale. Kiedy jednak są ku temu odpowiednie warunki, właściwy temat, osoba i nić porozumienia, wówczas rzeczywiście się rozkręcam :) 

Kim na co dzień jest Magdalena Kołosowska?

Matką. Żoną. Kobietą. Pracuję, spotykam się z ludźmi, mam cały dzień wypełniony obowiązkami, dopiero wieczorami mogę pozwolić sobie na chwilę dla siebie i wówczas piszę.

 „Z wykształcenia ekonomistka, po godzinach oddająca się swoim pasjom: czytaniu, fotografii, gotowaniu, oraz przede wszystkim pisaniu”, która z tych pasji sprawia Ci najwięcej radości?

Każda z tych pasji jest inna, angażuje mnie w zupełnie inny sposób i sprawia mi radość. Czytanie wzbogaca mnie wewnętrznie, gotowanie sprawia przyjemność zarówno mi, jak i moim bliskim. Fotografie uwielbiam i żałuję, że nie mam wystarczająco dużo czasu, aby móc się jej bardziej poświęcić. A pisanie... no cóż, z tych wymienionych pasji to właśnie ta dzierży palmę pierwszeństwa, jej poświęcam się niemal całkowicie. Uwielbiam wymyślać nowe historie, kocham swoich bohaterów. Ogromną przyjemność sprawiają mi rozmowy z Czytelnikami. Po prostu kocham to całym sercem.

Gdybyś mogła zostać główną bohaterką czyjejś książki. Kim chciałabyś być i jaka to by była książka?

Hmm, takie pytanie pada po raz pierwszy, dziękuję. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale jeśli już miałabym wybrać... Chętnie znalazłabym się w książce Jodi Picoult. Uwielbiam jej książki, niejednoznaczne, zmuszające do zatrzymania się, zastanowienia. Tam nie ma słodkości i nic nie jest posypane lukrem, są za to ważne pytania i próba odpowiedzi na nie.
Z tego samego powodu  chętnie znalazłabym się w powieści Małgorzaty Wardy. Kocham jej sposób pisania. A kim chciałabym być? Gdybym znalazła się w tych książkach, nieważne byłoby kim bym była, wierzę że Autorki zadbałyby o odpowiednią oprawę.



Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony czas. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.

Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger