środa, stycznia 27, 2021

Debiut na Miarę - Anna Klejzerowicz

 



1. Tytuł.

„Sąd ostateczny” 

Z tym moim debiutem było trochę zamieszania, dlatego dodam tu wyjaśnienie:  kiedy wysłałam tekst do redakcji, trafił on akurat na transformację, którą przechodziło w tym czasie wydawnictwo i sprawa mocno się przeciągała. W międzyczasie gdzie indziej wyszła druga moja książka (zbiór opowiadań grozy), podczas kiedy ta pierwsza nadal czekała w redakcji. Dopiero gdy wydawnictwo scaliło się ostatecznie z grupą wydawniczą, do której dołączyło, wszystko z powrotem ruszyło z miejsca i „Sąd” ukazał się w kultowej, również dla mnie, serii z odciskiem palca (wśród jej autorów byłam wtedy jedyną kobietą). Dlatego za swój debiut uważam właśnie „Sąd ostateczny”: był moją pierwszą powieścią i zarazem pierwszą ukończoną powieścią kryminalną.  I – poza prasą – pierwszym moim doświadczeniem z rynkiem wydawniczym.




2. Rok wydania.

To był początek 2010 roku, styczeń  (ale książkę złożyłam w wydawnictwie wcześniej, w sierpniu 2008 została podpisana umowa wydawnicza, tymczasem w 2009 zdążył wyjść mój autorski zbiór opowieści niesamowitych).  

3. Gatunek. 

Powieść  - kryminał miejski.

4. Jaki był impuls do stworzenia tej pierwszej historii? 

To nie był impuls, a raczej ciężki dylemat. Tak się złożyło, że wcześniej zaproponowałam wydawcy próbkę czegoś innego, choć też kryminalnego, jednak w zupełnie innym stylu – na to otrzymałam odpowiedź od szefa działu literackiego (a był nim wówczas człowiek-instytucja), że redakcja zainteresowana jest miejską powieścią kryminalną i tak od słowa do słowa, w wielkim strachu (serio, to było wtedy dla mnie prawdziwe wyzwanie!) zdecydowałam się spróbować… W ten sposób powstał „Sąd ostateczny” z akcją osadzoną w Gdańsku - moim mieście rodzinnym. Chyba dlatego uparcie czekałam, nie próbowałam nawet pukać z tą książką do innych drzwi. Z szacunku. Gdyby nie ta inspiracja, być może zupełnie inaczej potoczyłaby się moja literacka droga… 

5. Czas pisania książki?

Kilka miesięcy, nie pamiętam dokładnie, może około pół roku. Gdy już zaczęłam, pisałam codziennie jak w amoku.

6. Bohater najbliższy Pani sercu?

W tej książce i w tym cyklu oczywiście główny „detektyw”: dziennikarz śledczy Emil Żądło oraz… kot jego partnerki. Bolero. 

7. Pierwszy czytelnik?

Pierwszych czytelników było troje, czytali książkę równocześnie, w odcinkach, w miarę pisania: moja mama, mąż i brat. 

8. Czy był stres przed reakcją czytelników?

Oczywiście, że był! Zresztą książka budziła różne emocje, czasem skrajne. Również takie, że „kobieta nie powinna” (pisać tego typu mrocznych kryminałów), no i ruszać tematów tabu, takich jak historia najnowsza, polityka czy religia. A ja ruszyłam, w dodatku dołożyłam sztukę i dość perwersyjnego seryjnego zabójcę. Detektyw także nie wszystkim się spodobał, bo nie był ideałem ani heroicznym bohaterem, miał wiele wad i słabości – choć nad sobą pracował. Zyskał jednak również wielu przyjaciół, dlatego w końcu powstał cykl. 

9. Czy uważa Pani swój debiut za udany? 

Tak, pomimo tych dylematów, pechów i poślizgów. Wytyczył mi kierunek. I, co ważne, dalej jest czytany.

10. Czy debiut doczekał się II wydania? 

Doczekał się drugiego i trzeciego wydania, w tym pod koniec roku 2017 w serii „Mistrzynie polskich kryminałów” – a to jednak jakieś osiągnięcie… po tylu latach od pierwszego pojawienia się na rynku. A nawet czwartego, licząc odrębne wydanie w postaci audio. Brał również udział jako lektura obowiązkowa w ważnym cyklicznym wydarzeniu: wojewódzkim konkursie czytelniczym (związanym tematycznie z Gdańskiem) dla licealistów. Dla mnie to zaszczyt i honor.  




Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas. 



 





 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.

Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger