czwartek, października 27, 2016

Wywiad z Anną Klejzerowicz


Kochani zachęcam do przeczytania niezwykle przyjemnego wywiadu, który wspólnie z Claudią z Zaczytanej przeprowadziłyśmy z przemiłą autorką Anną Klejzerowicz.



Fot. z archiwum autorki






1. Wiemy, że oprócz pisania uwielbia Pani fotografować. Skąd takie zafascynowanie fotografią?

Fotografia to nie tylko fascynacja, to także jeden z pierwszych wykonywanych przeze mnie zawodów – w czasach, gdy nie istniała jeszcze fotografia cyfrowa, zdjęcia robiło się mechaniczną lub w najlepszym razie półautomatyczną lustrzanką, a wywoływało się je we własnej ciemni. Pasję wyniosłam z domu: ojciec fotografował, to on pierwszy uczył mnie patrzenia na świat przez obiektyw, a także obróbki zdjęć w ciemni fotograficznej. Później ukończyłam studium fotograficzne Związku Polskich Artystów Fotografików w Gdańsku, prowadzone między innymi – i przede wszystkim – przez wspaniałego artystę i pedagoga Stefana Figlarowicza. Fotografowałam  dla prasy, agencji reklamowych, no i głównie dla teatru. Ale to były lata dziewięćdziesiąte. Obecnie bawię się fotografią już wyłącznie na własny użytek. Najchętniej fotografuję przyrodę i zwierzaki, a czasem sama bywam fotografowana, co mnie – przyznaję – troszkę stresuje. Przywykłam raczej do stania po drugiej stronie kamery.



2. Kocha Pani teatr oraz pracuje w teatrze Atelier w Sopocie. Sama Pani pokochała teatr czy może ktoś zaszczepił w Pani tę miłość?

Ale to dawne dzieje! Z teatrem nie współpracuje już od ponad dziesięciu lat. Choć fakt, że współpraca z teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie była długa, trwała przez kilkanaście lat i z przyjemnością ją wspominam. Poznałam tam wielu wspaniałych ludzi, aktorów, kompozytorów, reżyserów, między innymi samą Agnieszkę, Przemka Gintrowskiego, Jacka Kaczmarskiego, wielu innych – same legendy. Kto we mnie zaszczepił zainteresowanie teatrem? Chyba nikt konkretny. Miałam szczęście wyrastać w mieście, gdzie w latach osiemdziesiątych prężnie działał świetny Teatr Wybrzeże. Razem z paczką przyjaciół potrafiliśmy latać tam niemal codziennie, a w weekendy to już obowiązkowo. Wtedy młodzież naprawdę interesowała się sztuką! Nie tylko się bawiła (choć też). Później wraz ze świeżo wtedy poślubionym małżonkiem zetknęliśmy się z założycielami teatru Atelier: Andre Ochodlo i Markiem Richterem. Zaprzyjaźniliśmy się, no i tak to się wszystko zaczęło.    

3. Wydała Pani interesującą trylogię Czarownica. Czy ma Pani w planach następną powieść?

Sądziłam, że napisałam trylogię, powiedziałam w niej wszystko, co miałam do powiedzenia w tym temacie, co było dla mnie ważne, i że temat ostatecznie zamknęłam. Jednak tylu ludzi – i nawet nie tylko kobiety, choć to niby „feministyczny” cykl – dopytuje o następną Czarownicę, że chyba nie będę miała wyboru i kiedyś w końcu do niej wrócę. Ale jeszcze nie mogę powiedzieć nic konkretnego. Trzymajcie kciuki, czarownice i czarownicy. 


4. Ma Pani na swoim koncie autorskim kilka wspaniałych dzieł. Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać?

„Dzieł” jest kilkanaście, choć pewnie nie wszystkie wspaniałe. Ale jak to się stało?... Ano, stało się tak, że się urodziłam i dość szybko nauczyłam się czytać i pisać. A odkąd poznałam literki, coś tam sobie zawsze pisałam. Nie wyobrażałam sobie życie bez książek, a czytanie i pisanie było dla mnie czynnością tak naturalną jak oddychanie. Więc kiedy dorosłam, zaczęłam pisać zawodowo – najpierw publicystykę dla prasy, potem dojrzałam do beletrystyki, aż w końcu zaczęłam pisać książki. A jeszcze w międzyczasie przez ładnych parę lat zajmowałam się redakcją książek i czasopism.

5. Czy zdradzi nam Pani jakąś tajemnicę z życia prywatnego Anny Klejzerowicz?

Ale ja nie mam tajemnic. A gdybym miała, to bym ich nie zdradziła, bo przestałyby być tajemnicami. Żyję spokojnie na łonie przyrody, mam zwierzaki, które są częścią rodziny, ogród, który zaniedbuję, choć go kocham, no i swoje pasje oraz pracę, która jest moim życiem. To wszystko!


6. Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać artykuły z zakresu historii sztuki?

Po prostu zawsze mnie to interesowało. Na tyle, że zrobiłam dyplom z teorii i historii sztuki, uczyłam plastyki w szkole na poziomie gimnazjalnym (lata temu) i sama najchętniej obracam się w świecie sztuki. O sztuce pisałam, ponieważ chciałam dzielić się nią z innymi pasjonatami. Poniekąd dalej to robię, teraz już w powieściach – zazwyczaj kryminalnych z wątkiem historycznym i z zakresu historii sztuki.  


7. Dom, praca, spotkania autorskie, teatr. Jak znajduje Pani czas dla rodziny oraz przyjaciół?

Teatr to już przeszłość, praca to moja pasja, dom ma już grubo ponad sto lat, więc skoro do tej pory stoi, to i dalej postoi. Rodzina dzieli zarówno moje pasje, jak i wspomaga moralnie w pracy. Jakoś sobie radzimy.

8. Cykl książek o Emilu Żądło cieszy się dużą popularnością. Kiedy i w jakich okolicznościach powstała w Pani głowie ta oto właśnie postać?

Był rok 2005 albo 2006, dokładnie nie pamiętam. Trudny czas, kiedy po raz pierwszy w postkomunistycznej Polsce głowy podnosiły stare polityczne demony, które obecnie już niestety rozgościły się w niej na dobre. A raczej na niedobre. Wtedy miałam już na koncie ileś tam opowiadań publikowanych w gazetach i chciałam je wydać w zbiorze (co zresztą wkrótce potem nastąpiło). Nawiązałam kontakty z wydawnictwami, aż w końcu ówczesny szef wydawnictwa Dolnośląskiego – tego jeszcze legendarnego – choć krótkimi formami akurat nie był zainteresowany, zachęcił mnie do napisania kryminału, konkretniej: kryminału miejskiego dla kultowej serii „z odciskiem palca” – a ja złapałam bakcyla. I wymyśliłam fabułę „Sądu Ostatecznego” z „gdańskim” tryptykiem Memlinga w tle. Powieść stała się początkiem cyklu o Emilu Żądło, który jako postać wymyślił się sam. Po prostu pojawił się w mojej głowie nagle, w pełni ukształtowany, od razu z imieniem i nazwiskiem, z zawodem dziennikarza śledczego, z wadami i zaletami, nawet z nieogolonym zarostem.


9. W zapowiedziach na Pani stronie internetowej widnieje zapowiedź książki Królowa Śniegu. Zdradzi nam Pani co nieco o tej pozycji?

Będzie to „zimowy” kryminał z tłem społecznym i wątkiem z przeszłości (nieodległej tym razem, bo z okresu PRL-u). Akcja będzie się rozgrywać głównie na prowincji, oczywiście gdzieś na Pomorzu Gdańskim, a całość będzie miała odniesienia do słynnej baśni Andersena. Powieść ukaże się nakładem wydawnictwa Filia, premiera przewidywana jest na luty 2017.  

10. Która z Pani książek jest najbliższa Pani sercu?

Nie ma czegoś takiego. Każda jest bliska, bo każda z niego wychodzi. Inaczej byłby to fałsz.


11. Jak dzisiaj wspomina Pani swoje dzieciństwo?

Jako wspaniałe i bardzo aktywne. Miałam mądrych rodziców, którzy nauczyli mnie wszystkiego: czytania książek, miłości do przyrody, wspinaczki górskiej, szacunku dla wszystkiego co żyje, licznych pasji, między innymi do sztuki, kultury, historii. Dociekliwości w rozwiązywaniu tajemnic. Ale także tolerancji oraz innych wartości, które do tej pory wyznaję i w zgodzie z którymi zawsze staram się żyć.  

12. Najmilsze wspomnienie związane z pisarstwem?

Och… Chyba jednak pierwsza książka. Pierwsze egzemplarze w dłoni. Na szczęście to przeżycie odradza się przy każdej premierze. Nawet po tylu latach.  


13. Co lubi Pani robić w wolnych chwilach, o ile takie posiada. Jakieś inne pasje?

Nie posiadam! Pisanie, czytanie, badania potrzebne do kolejnych książek, stadko zwierzaków i - w ostatnich latach - praca dla portalu literackiego „Książka zamiast kwiatka” pochłania cały mój czas. Ale ja nie narzekam.

 

Dziękuję i pozdrawiam!
Anna Klejzerowicz     


Fot. Joanna Pruszyńska, z festiwalu Afera Kryminalna 2016 w Gdańsku.



Serdecznie dziękujemy autorce za poświęcony nam czas.

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba skromność i naturalnośćc autorki! Rodzice, o których tak ciepło wyraża się Autorka, mogą być dumni ,że zaszczepione przez nich wartości, córka przekazuje innym za pomocą swoich książek!Dziekuję Pani Anno !Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wywiad super. Czekam na "Królowa Śniegu" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wywiad - o nim pisałam już u Claudii bardzo mi się podoba. Oczywiście ....wpływ na to mają w dużej części odpowiedzi samej "Bohaterki rozmowy".Moim zdaniem Pani Ania jak najbardziej spełniła moje oczekiwania jako miła osóbka ,zresztą o tym wiedziałam już przed tym wywiadem. Cenię twórczość,a "List z powstania" zawojował mnie...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.

Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger